Czytam i piszę różne słowa, wędrują posłusznie do skrzyni. Litera za literą, sylaba za sylabą, wiersz za wierszem, zdanie za zdaniem. I chyba nie mam dziś tych specjalnych Okularów, do rozumienia tego, co trzeba. Do oddzielania ziarna od plew. Czerni od bieli. Ważnego od błahego.
Błogosławieni, którzy potrafią odróżnić kretowinę od góry, albowiem oni zobaczą świat we właściwych proporcjach..
Torebka : trzy komplety kluczy, pięć szminek, jeden błyszczyk, wizytownik, kilka szkiców na serwetkach, pióro i kolekcja cienkopisów, nieodebrany kwit z pralni, zaległe awizo i ośmiometrowa stalowa miara, ciężka jak diabli, co nieodmiennie nadrywa wszystkie rączki.. Wszystko – tylko nie moje Mądre Okulary..
Przywołuję na ratunek oceany cierpliwości, tłumaczę, planuję, prostuję, sprawdzam, decyduję, poprawiam, wyjaśniam.
Echa słow w pustej głowie.
Lekcje z ufności. Nauczanie pokory.Proste recepty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz