środa.do TRAFIKA trafić
Długo odkładane spotkanie z J. w Mieście. Rozmawiamy o wszystkim. Wszystkim najważniejszym, i wszystkim błahym.
I jest d o b r z e .
Wychylamy kolejne płyny , smakujemy niesmaczne potrawy i jesteśmy razem.
Za oknem, wielkim i czystym – prześwietlone słońcem popołudnie Miasta : spieszą się ludzie, gnają z wiatrem majowym, spacerują za rękę i osobno, zabiegani i spokojni, zakochani i obcy sobie, bezmyślni i pełni refleksji..
Dzwoni moja komórka : raz, drugi,kolejny..
I nagle czuję, jakbym rozciągnęła gdzieś wielką sprężynę, i z każdym kolejnym jej skrętem - przybywają do mnie Moi Najmilsi.
Tak jakbym wyciągnęła do Nich nad dachami Miasta rękę, mówiąc : przyjedźcie, przybywajcie, będzie nam tu razem dziś dobrze.. Wyciągam rękę i przybywają..
Przy stoliku naszym pojawiają się kolejno Najmilsi i każdy mówi coś , zamawia, je, pije, opowiadamy sobie historie tego dnia : błahe, nieważne, śmieszne, ciekawe..
I jest d o b r z e .
I przekrzykujemy się wszyscy, rozgadani, roześmiani, świadomi tego, jak dobrze nam razem, zmywający tym gadaniem trudy tego dnia, i wszystkich poprzednich, i – zapewne - kilku kolejnych..
Dzwoni komórka J .: to G. zza Morza, też chciałby być tu z nami. Niech szybko wraca - czekamy..
Wyciągam rękę przez Morza , mówiąc : przyjeżdżaj, przybywaj, będzie nam tu z Tobą dobrze..
Patrzę na Nich , i..
I czuję głęboką radość, i ulgę, i spokój, i wdzięczność za to, że tego wieczoru jestem wolna od smutku, który wyżarł takie dziury w mojej duszy, że nie byłam w stanie cieszyć się nawet podobnie wspaniałymi wieczorami..
I jest d o b r z e .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz