czyli przypowieść o pannach czarno- białych i pannach kolorowych.
Płaszczyzn nam było trzeba : siedem metrów wysokości auli, 20 x 10, osiemdziesiąt metrów korytarzy. Do zakrycia : rzędy metalowych szafek, płachty pustych ławek, hektary codzienności szkolnej. Kilka weekendów wymyślania, cięcia, klejenia, spinania, zszywania, wyświetlania i znów cięcia.
Narobiliśmy się setnie. A jak można inaczej na studniówkę ?
Dekoracja wyszła dobrze. Kolorowo, ciepło, przytulnie. "Płaszczyznowo" , jak mawia niezawodna K.
Dziś patrzę jak wysokie, śliczne panny tańczą w barwnych kreacjach. One są jak tęczowe, egzotyczne ptaki, wesołe, roześmiane. Świadome swojej kobiecości. Dojrzałe.
Myślę o mojej studniówce. Sięgam pamięcią wstecz, kiedy te lata mi minęły ?
Na czym mi minęły, to wiem, ale k i e dy ?
Studniówkę robiliśmy sami, nie było ambitnych matek spod znaku nitki i igły, wymagającej rady rodziców, hojnych sponsorów. Byliśmy sami z naszą mizerną scenografią, pomysłami, chęciami, niezorganizowaniem.
W naszych siermiężno -reżimowych czasach wszystko było czarno - białe, z elementami ogólnowojskowymi w kolorze siatki maskującej. My byliśmy czarno - biali, lub szarzy, jak podwórkowe wróble, pomięci. Dziecinni czasami w jakich przyszło nam dorastać. Dorośli w dzieciństwie, jakiego nie mogliśmy wybierać.
Już wtedy musiałam mieć skłonności grafomańskie, bo kiedy wracam dziś nocą z migoczącej światłami szkoły, szperam w wymiętych zeszytach w kratkę sprzed lat i znajduję :
"(...) Czarno- białe panny stoją pod ścianami, stoją pod oknami, stoją pod spojrzeniami.
Smutne panny, uśmiech odświętny, oczy smutne trochę, myśli z nich wybiegają, skrzętnie skrywane.
Czarno-białe panny stoją.
Czarno- białe panny tańczą z panami szarymi, granatowymi, krawatowymi.
Spódnice czarne wirują, buciki odświętne uwierają. Czarno-białe panny tańczą.(...)
Muzyka, światła, hałas, rodzice, śmiech, nauczyciele tacy-owacy- sami jak zwykle, trochę odświętni patrzą. (...) A ja bym to chciała tak nogami do góry odwrócić i mocno potrząsnąć, aż by się wymieszała czerń z bielą i tak by było radośnie.(.. )
Gdynia, 20.01.1985.
No to odwróciłam. I potrząsnęłam. I było dziś radośnie.
Trochę mi to zajęło.
nigdy nie miałaś skłonności grafomańskich. Zawsze - i wspomnieniowa i teraźniejsza opowieść jest płynnie wpadająca w serducho:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Pozdrawiam, Holden.
OdpowiedzUsuńAle trochę czasu minęło do 100dniówki, co ?
czas jest wredny i nieubłagany:)
OdpowiedzUsuńNie, czas jest dobry. Nie chciałabym go zawracać, bez względu na to , co mnie czeka, a co się skończyło.
OdpowiedzUsuńo rety, nie mogę w to uwierzyc, ale ja kiedys tez bede wspominac ta studniowke z perspektywy kilkunastu lat!
OdpowiedzUsuńa było naprawdę cudownie!
OdpowiedzUsuń