W ostatniej Polityce artykuł Piotra Stasiaka "Nowe cyfrowe j@".
Świetny raport o tym, co już nie jest nawet nieuchronne, ale co stało się od kilku lat naszą rzeczywistością : tyle jesteś wart, na ile wykreujesz swój wizerunek w necie. Nieważne - gdzie. Na Fejsie, N-K, Twitterze, Picasie, Sympatii, Blipie, GoldenLine czy wreszcie , o zgrozo! - na blogu. Tekst współbrzmi mi z własnymi niepokojami. Z tym, co i u mnie gra.
Kilkudniowa nieobecność na blogu to oczywisty spadek wejść. Atrofia "obserwujących". Nic dziwnego, przecież zawsze można sobie kliknąć w kogos innego, skoro znana strona świeci pustką i nie przynosi żadnych ekscytacji. Pytania znajomych w realu : co jest, nie piszesz ? Coś się stało ?
Nie, nie stało się nic, tylko częściej bywam w realu niż klikam myszką po kontach, profilach, awatarach, nickach, po wirtualnych twarzach ludzi, których - w większości - nigdy nie spotkam. Tak, piszę, tylko nie tu. Tak, spotykam, ale gdzie indziej.
Martwi mnie to jakoś, bo coraz mniej rozumiem świat wirtualnych społeczności, świat "feedowania na wall`u ", pisania na tablicy o ważnym, ważniejszym i błahym, jak w protoplaście Facebooka, którym była .. korkowa tablica przy wejściu na akademika, gdzie każdy student mógł przypiąć sobie kartkę z informacją. Nie rozumiem grup "tych, którzy nie lubią jak się mówi pieniążki ", "tych, co jedzą płatki z zimnym mlekiem", tych z grupy "na moim biurku jest milion kubków", tych z "zimo, wypierdalaj !" i pewnie z miliona innych. Nie rozumiem, i nie chcę rozumieć.
Martwi mnie, choć to banalne, i jakoś przestarzałe. Martwi mnie, choć pewnie zaraz dostanę za to "demota". Martwi mnie, że wartością jest posiadanie kilkuset znajomych w sieci, podczas gdy już z kilkoma w realu trudno jest umówić się na plotki. Jakoś tak niepewnie czuję się z myślą, że :
"(...) w przyszłości nasze dzieci będą inaczej rozumieć pojęcia znajomości i przyjaźni. Przyzwyczajone będą do rozproszonej i przypadkowej komunikacji oraz niewielkiego wysiłku, jaki wymaga nawiązanie i podtrzymanie kontaktu"(...).
A przecież jak bardzo trzeba się natrudzić, żeby ktoś chciał cię wysłuchać, jak ciężko zapracować na zaszczyt powierzenia nam zwierzeń ?
Wolę inaczej.
Dziś wstałam o ósmej. Budzik, nastawiony co dzień na 5.50 nie dzwoni w soboty. O 8.15 zbiegłyśmy z MD* na plażę. Świeciło wczesne słońce, wiosna jest nadal bardzo zimna w tym roku. Po plaży spacerowało kilku wczesnych z psami, zdyszane robiłyśmy skłony i łapałyśmy oddech przed ostra podbieżką z powrotem pod klif. Zdradzieckie fajki. Było tak miło. Potem czesałam MD* włosy i stroiłyśmy się jak na randkę. Śniadanie zjedliśmy we trójkę z MC w Spółdzielni Literackiej. Spotkałam KL, barmankę, koleżankę ze Szkoły. Jedziemy znów we czwartek, trochę martwimy się tematami, które w nas dojrzewają, i nie chcą - dojrzałe - spaść. Nowy numer "Korespondencji z Ojcem" wychodzi już w maju, a ja nadal nie mogę się zebrać, żeby wysłać im tekst. Trema przed debiutem.
Potem poszliśmy do PGS na wystawę plakatu, potem zakupy, przypadkowa kawa z Przyjaciółmi jak zawsze dobra. A potem obiad , film, sprzątanie, sobotnie życie. MC* ma wystawę we środę, jego pierwszy wernisaż.
Jutro niedziela, zbiegnę o 8.15 na plażę..
Dzień Dobry
OdpowiedzUsuńzaintrygowała mnie wystawy, o których piszesz. Gdzie ich szukać?
pozdrawiam
Nowa
Dzień Dobry
OdpowiedzUsuńzaintrygowała mnie wystawy, o których piszesz. Gdzie ich szukać?
pozdrawiam
Nowa
a jednak napisałaś, bardzo dobrze napisałaś, tak że chce się przeczytać właśnie ten ostatni, szybki akapit: że tak było, tak było, jedno po drugim, pięknie...
OdpowiedzUsuńo grupowych portalach myślę, że nie ma w realu czegoś, co by tym ludziom dawało poczucie jedności z czymś/kimś, takie prawdziwe, NIE MA SPRAWY, i nie chodzi mi o politykę, bo tu sprawy są jakoś inaczej rozumiane...
widziałam, że Cię nie ma i zwyczajnie czekałam, ilość wejść nie jest taka ważna, mam chyba w drugim blogu o tzw. liczbie dunbara, że można znać - naprawdę znać,a chociażby tylko wiedzieć, że są - o 150 osobach, więcej się po prostu nie ogarnia, więc te wszystkie facebookowe znajomości to fikcja...
dzień dobry, jestem wirtualna, ale ciekawa Ciebie i Twego pisania:)
Cześc Signe :) Miło znów Cię powitać.
OdpowiedzUsuńTak jest dokładnie z liczbą Dunbara, 150 osób to i tak jest zaledwie ogarnialne. Koleżanka z socjologii mówi nawet o 120.
Ja portali społecznościowych nie rozumiem, bo wszyscy to nikt, czyż nie ? Dal mnie FB to tylko źródło informacji o aktualnościach z mojej szkoły R, bo mamy jako studenci niejawną grupę. Poza tym - nawet nie umiem korzystać..
Poza tym to miłej niedzieli, :), serdeczności.
Cześć Nowa .
OdpowiedzUsuńBylismy w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie, przy 3 Maja, na wystawie plakatu.Malutka wystawa, ale plakat to jak reportaż w pigułce. Malutkiej.
Mam konto na FB , nasza klasa zaczęła mnie przerastać z tą niesamowitą liczbą kontaktów, z deklarowaną chęcią odnawiania znajomości przez osoby płci przeciwnej, których nie widziałam przez lata ( z jakiegoś powodu przecież nie widziałam... !), i niesamowitą ilością lansujących własny wizerunek zdjęć.
OdpowiedzUsuńPoszłam sobie stamtąd.
Wpisuję się w pokolenie
Pomiędzy.
Trochę tu , trochę tam.
"real" jest mi bliższy.
Już jakiś czas temu, Alejo, zaintrygowała mnie Spółdzielnie. Przez ciebie odwiedzam ich wirtualnie i to są dobrze ulokowane chwile. Intrygujące, wciągające, zastanawiające. Śpiesząc Monciakiem zatrzymała mnie realna myśl o nich, ale ja jestem człek wirtualny, mało krwisty, odporny reportażowo i skąpy w przenoszeniu uścisków z gruntu na grunt.
OdpowiedzUsuńDziw mnie bierze, że tyle we mnie strachu prawdziwego i bezczelności wirtualnej.
Myliłem się mówiąc „chadzamy tymi samymi drogami”. Ty po nich biegasz, ja przemykam chowając się za własnym cieniem.
Pozdrawiam serdecznie:)
Tomku ( Tomku ? ), to nie tak.
OdpowiedzUsuńJa ani odważna, ani biegam.
TY z kolei piszesz,naprawdę piszesz. I naprawdę bywasz świadomie w tylu miejscach. Przecież u Ciebie pełno tego. Aż szkoda, że nie więcej.
Może jednak realny , nie wirtualny świat wart jest poznania ..?
Serdeczności.
errata: Nie unikam, chociaż...
OdpowiedzUsuń:)