Poprosiłam go o numer telefonu.
- Nie mam już, skasowałem - powiedział. - Nie mam.Czasem, jak ktoś mnie skrajnie wkurwi - kasuję, niszczę, nie chcę mieć już nic do czynienia. Dzwonię, nie odbiera. Znów - to samo. I kolejny. Aż w końcu jestem taki zły, tak strasznie wkurzony, że wiem, że ten numer będzie mnie kusił, że będę próbował, aż do kolejnej porażki. Więc - kasuję.
- Czy w twoim świecie nie ma miejsca na przebaczenie ?
- Jest, ale do pewnych granic . Ile razy możesz przebaczać ? Raz , drugi, czwarty.. ? A potem - co ? Ile razy możesz komuś zawierzyć, po to tylko, żeby znów cię zawiódł ? Sama powiedz.
Miałem kiedyś kumpla. Jak się z kimś pokłócił wycinał jego twarz ze zdjęcia. Dziewczyny, kumple, rodzina, przygodne kobiety - jak leci. Wycinał. Kiedyś do mnie mówi : chodź, pokażę ci mój album ze zdjęciami. A w tym albumie na zdjęciach był już tylko on. Wszędzie - z Grecji, z Rodos, z Rzymu, na grillu - tylko on.
Widzisz, mój telefon jest takim moim albumem.
daleko można za tym pójść, a może w tej czynności daleko się posunąć, w wycinaniu, odcinaniu się, jestem ciekawa historii, ale to co tu zostawiłaś to też dużo, dzięki
OdpowiedzUsuńOdnalazłam kawałek siebie.
OdpowiedzUsuńChoć nie kasuję numerów. Raczej :)
Dobrze opisana historia
uwielbiam przebaczać - tak niewielu chcę mi przebaczyć...
OdpowiedzUsuńJa kasuję, ale nie tak religijnie..
OdpowiedzUsuńcóz, dobrze że ludzie są tacy różni.
@Holden : n a p r a w d ę niewielu ?