"Śniło mi się tej nocy, że znowu byłam w Manderley. Wydawało mi się, że stoję przed bramą z kutego żelaza prowadzącą do alei wjazdowej, nie mogę jednak wejść, gdyż brama jest zamknięta.[...]
Aleja wiła się teraz jak wstążka. Zniknął żwir, powierzchnię porosła trawa i mech. Po dawnej alei pozostało tylko wspomnienie. Gałęzie drzew zwisały nisko, utrudniając przejście. Pokręcone korzenie przypominały gigantyczne szpony. Tu i ówdzie wśród tej dżungli rozpoznawałam krzewy, które za naszych czasów stanowiły ozdobę parku – hortensje, piękne okazy sztuki ogrodniczej, słynące ze swych wspaniałych niebieskich kwiatów. Nie przycinane ręką ludzką zdziczały i wybujały do potwornej wysokości, bezkwietne, czarne i brzydkie jak rosnące obok nich nieznane intruzy."
Daphne du Maurier „REBECCA”
Jak o Manderley śnię dziś neogotycki zamek – pusty, ciemny, jakby ruina.. Skrzypią niezamknięte okiennice, jest brudno, ja wiem, ze zaraz zaczyna się tu remont ... W moim śnie idę przez ciemne korytarze do wielkiej sali balowej, przez bezzębne okna świeci słońce, czuję zapach kurzu i pajęczyn. Już za chwile moje Manderley ożyje – widzę plany, rysunki jakieś niezdarne, widzę że nie nasze jednak, obce .. Widzę, czuję, że za chwilę w sali balowej coś się rozpocznie, przyjdą ludzie zabrzmi muzyka, zatańczą pary – widzę kolory, tkaniny i światło świec, czuję zapach perfum i jedzenia.. Śnię M. i F., odkrywam nagle, że to przecież oni mają ten zamek, to ich ruiny za chwilę zaludnią się gośćmi. Dlaczego oni ..? Skąd nagle ich, dawno nie widzianych - w moim śnie obecność ?
I w śnie tym nagle rozpaczliwie płaczę: wylewam z siebie cały żal który noszę, te wszystkie moje bezkresne żale : to nie ja w tym Manderley, ja nic nie mogę zrobić, coś mnie uwiera, nie mogę iść dalej. Jak wplątana w kryminalna intrygę filmowa Rebecca walczę z nieśmiałością i smutkiem, próbuję coś wyjaśniać, krzyczę , muszę znów pokonać własny strach, zapomnieć o przeszłości.. Nie mogę.. Stoję jak wmurowana na środku sali balowej, gdzie zaczyna się wieczór..
Jestem sama.
Budzę się na mokrej od łez poduszce Jest czwarta. Świta. Za oknem las.
Wstaję nieprzytomna i na pocieszenie robie sobie ciepłe mleko i kanapkę z miodem.
Miasto śpi.
przez widma miast - srebrzysty gotyk.
Wirują ptaki płowozłote
jak lutnie, co uciekły z rąk.
K.K. Baczyński "Sur le pont d`Avignon"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz