czyli Holdenowi
Słyszałam kiedyś od przyjaciela taką przypowieść.
Dwóch mnichów, zapewne tybetańskich, wędrowało drogą. Przy rwącym, spienionym strumieniu o błotnistych brzegach spotkali młodą kobietę, która nie umiała przez strumień przejść.
Zaproponowali jej pomoc, i jeden z nich przeniósł ją na drugi brzeg. Tam się pożegnali i poszli dalej.
Szli cały dzień, w skupionym milczeniu, a gdy wieczór miał się już ku nocy, jeden z mnichów rzekł :
- Powiedz mi, bo bardzo mnie to męczy : czy my, pobożni mnisi tybetańscy powinniśmy byli przenosić przez nurt młodą, atrakcyjną kobietę ?
- Widzisz - rzekł mu na to drugi - ja zostawiłem ją na tym brzegu, ale ty nadal ją niesiesz.
Piękne. Pozwoliłem sobie przeczytać Twoją przypowieść Szymonowi i nadal krzyczę.............
OdpowiedzUsuńZ podziwu:
- Tato, ty nie jesteś mnichem, ale nie zapomniałeś o mamie, o tym co było kiedyś, gdy płakałeś....
Alejo. TO WYJĄTKOWA CHWILA.
DZIĘKI Tobie!
Bardzo proszę pliss, jak mawia moja przyjaciółka :).
OdpowiedzUsuńI tak zostaję przy swoim, że niesiesz.Holden.
Ten drugi był oszustem, ponieważ nieśli ją cały czas razem.
OdpowiedzUsuńps. jaką kobietę :?)
@zenza : nie razem : "jeden z nich ..",
OdpowiedzUsuńAle, ale , chyba najważniejszym słowem w tej historyjce jest: ` NADAL`
nie : ` KTÓRY`..
pozdrawiam :)