niedziela, 16 marca 2008

nie-nowy dziennik budowy

archiwalnie..
13.12.07. czwartkowo.

Lubię te moje wielkie budowy.. ogromne, jak Dworzec Centralny, mnóstwo problemów, które czekają na rozwiązanie, skupienie, wielopoziomowa koordynacja.
Lubię te momenty małego cudu, kiedy zaczynam dopiero myśleć o nowym temacie, cos powstaje z godzin rozmów, kiełkuje gdzieś pod powiekami, układa się z tyłu głowy, szkicuje podczas jazdy samochodem i stania w korkach. W myślach przebiegam wirtualne wnętrza, jeszcze ich nie ma, nawet na papierze, a już chwytam za klamki nieistniejących drzwi.. Dalej - wystarczy odrobina dobrej woli , szczypta zrozumienia po obu stronach, godziny pracy, tusz w drukarce, krew pot i łzy projektanta, worek pieniędzy inwestora - i nagle zamiast dziury w ziemi już jest miejsce, gdzie ludzie zaczynają żyć, kochać się, pracować, jeść, rozmawiać, spać. Rysunki stały się ciałem.
Kolejne miejsce, oddaliśmy miastu kawałek przestrzeni, zapełniliśmy następną pierzeję, przywróciliśmy
miejscu wartość. Po tylu latach, nadal przepisuję sobie te receptę. Receptę na architekturę.
Dziś od rana jedna z tych wielkich budów moich.. O 7.30 słońce już świeci, w powietrzu nawet cos jakby mróz.. Uzmysławiam sobie, że dawno nie widziałam słońca..
Z ostatniego pietra biurowca widać aż Gdańsk , nie wiedziałam ,że mają taki
widok ! Połyskliwe morze, port, stocznie, kawałek zatoki. Rdzawe, poranne słonce liże ogromne przeszklenia...
Budowa pełna facetów, jak
zwykle - drobna kobieta w kasku, brnąca po kostki w błocie to miły dla nich przerywnik. Uśmiechy, komentarze, dzieńdobry-dzieńdobry. Pierwsze, drugie ,czwarte- przebiegam lekko kolejne pietra. Jeszcze nie ma windy.
Gdzieś po drodze mijam
pracujących gipsiarzy - jeden z nich cały w pyle – „…gdzie masz maskę ?”, pytam . Za pierwszą wyszpachlowaną płytą pójdzie następna, po niej kolejna, wprowadzą się ludzie, włączą komputery a ty zostaniesz z gipsową śmiercią w płucach . „Włóż maskę, człowieku… !!”

(…) Pod niebem pełnym cudów
nieruchomieję z nudów
właśnie pod takim niebem
wciąż nie wiem czego nie wiem
światło z kolejnym świtem
ciągle nazywam życiem
które spokojnie toczy,
swą nieuchronność nocy
[ 1,2,3 ]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz