poniedziałek, 24 stycznia 2011

Drobiazgowa

No przecież obiecałaś sobie. Że nie będziesz już liczyć drobiazgów i włosów na głowie, pustego portfela do jutra, brudnej szklanki na brzegu zlewu. Nie miałaś już bezsennie przewracać się po poduszce ledwie zwiastującej tępy ucisk gdzieś za uszami.
Obiecałaś sobie spokój.
A jednak znów niedostrzegalnie, podstępnie wygrzebuje się do ciebie spod spokoju - niepokój. A może winna jest noc za krótka, niedospany ranek, głód , który zapomniałaś nakarmić ?
I potem tylko mały wypadek, drobna pomyłka w ciągu zdarzeń, nieprzewidziana sekwencja ruchów: za wcześnie hamulec, za późno sprzęgło, za ślisko na jezdni, za mało pomiędzy, cieniutka warstwa lodu na czarnym asfalcie.To tylko małe uderzenie, nic wielkiego, spisanie kilku słów na pomiętej kartce : skrzyżowanie, zderzak, sprawca, winien, ma. To przecież głupstwo, fraszka- igraszka, zabawka blaszana. Drobiazg.
A potem tylko ciemno w sali kinowej i obraz najlepszy i najbardziej przygnębiający z ostatnio widzianych : "Czarny Łabędź". Zazdrość bez kary, rywalizacja bez winy.
Okrucieństwo. Krew.
I czy dziwne jest, że po tej niedzieli przyszedł ci jakiś smutny poniedziałek ?

piątek, 21 stycznia 2011

Czekając na anioła

***
moim sąsiadem jest anioł
on strzeże ludzkich snów
dlatego wraca późno do domu
na schodach słyszę dyskretne kroki
i szelest
zwijanych skrzydeł
on rano staje w moich drzwiach
otwartych na oścież
i mówi:
twoje okno znowu
świeciło długo
w noc

Halina Poświatowska

****
Uczę się spokojnego snu. Mam już na tym polu sukcesy.

niedziela, 16 stycznia 2011

En vogue


Zakończyliśmy. Po tylu godzinach spędzonych razem nad słowami mamy już dla siebie wzajem słów zaledwie kilka.
`Napisz, odezwij się, nie zapomnij, zadzwoń, pamiętaj.`
Byliśmy pierwszym rokiem PSR, i jak szczury szukające kija my pływaliśmy w poszukiwaniu drogi wyjścia na następne kilka lat. Dla niektórych może na całe życie ?
Więc ( `zawsze marzyłem, by rozpocząć tekst od "więc" powiedział wczoraj MSzcz przy redakcji tekstu jednego z kolegów) - teraz jest koniec, nie ma już nic, jesteśmy podobno nauczeni i pora nam w drogę.

Sobotnie zajęcia w strugach warszaffskiego deszczu. Wlokę tembur przez Warszawę : moja wierna walizka na kółkach zgrabnie omija kałuże, poprawiam czapkę, ostatni raz chyba szukam w portfelu biletu, z zimna drętwieją mi palce, ze smutku twardnieje mi tętno. Na przystanku pan w brudnej kurtce pali papierosa, w autobusie pijany nastolatek spada z siedzenia wprost pod moje nogi. Jest dziewiąta rano czasu środkowoeuropejskiego a ja zaczynam ostatnie w tym blisko rocznym festiwalu wzruszeń zajęcia : Teresa Torańska.
"Nie ma pytań, których nie można zadać" - mówi - " To jak w związku, jak w małżeństwie : nie wolno wszystkiego wykrzyczeć, bo ślad po tym zostaje, a potem nie można nic cofnąć. Pytania trudne, okrutne zdawajcie cicho. Zmieniajcie tych pytań ton."

A potem ( ... zawsze chciałam zacząć zdanie od " a potem") już tylko ostatnie godziny razem w wysokobudżetowym mieszkaniu Jednej z Nas na Powiślu - suhi, wino i tort, trochę słów, kilka uścisków, dla niektórych mach trawki i papieros w zmarzniętej dłoni na balkonie. Pożegnalna impreza pierwszoroczniaków.
"Rozprawiczyliśmy się przez ten rok, czyż nie? " pytam bezgłośnie, bo moje usta nie wypowiadają żadnych słów, jestem unieruchomiona, skamieniała w środku, zastygła żalem, tęsknotą już dziś za czymś, za czym dopiero przyjdzie mi zatęsknić.
Do jakiej perfekcji doprowadziłam sztukę udawania, skoro żal za wami trzyma mnie jeszcze przez kolejne trzysta kilometrów w drodze na północ, do domu, do dzień - w - dzień, do samotności ?
"Moje serce jest twoje, a jest twoje moje ?"

wtorek, 11 stycznia 2011

question mark

Pakuję walizkę spotkań, smaruję chleb na drogę litanią przypomnień, wygładzam niewidzialne fałdy na spódnicach mojej wyobraźni. Ostatni raz wyjeżdżam do Szkoły.
Przez rok co miesiąc te same czynności : kosmetyczka, torba, piżama, słowa rzucone pod poduszki śpiących w czwartek nad ranem : `pa, uważajcie, będę w sobotę`.
A potem miesięczny cykl nieudanych tekstów, menstruacja pomysłów. I radość, drżenie rąk, bicie serca, kanapki przed Płońskiem, stromy chłód schodów pod Pałacem Kultury, ciotka stojąca nocą w otwartych drzwiach na piątym pietrze kamienicy na Ochocie : `jesteś wreszcie, jadłaś ?`
Pytania. Zakręcony czarny znaczek na końcu zdania jest mi szubienicą, stryczkiem na którym wieszam moją głowę pustą. Trochę to tak, jakbym już nie umiała sama znaleźć na nic odpowiedzi, jakbym była kaleką decyzji, magazynierem pustych półek, czerwoną flagą szminki co łopocze zwycięsko nad przegranymi moimi ustami.
Jakbym sama siebie nie umiała przewidzieć.
Smutno, że jadę tam ostatni raz.

Bez fikcji

Przyjaciółka ze Szkoły napisała książkę.
Premiera w marcu , w Wydawnictwie Czarne.
Już teraz gorąco polecam, bo znam autorkę i wiem, że "Reporterzy bez fikcji" będą niezłą lekturą.

Salto

Zima spina ręce w lodowym uścisku, a mnie ciepło. Za wcześnie jest marzyć o wiośnie, ale to samo się staje. Co rano budzę się z głową pełną dobrych snów, cóż z tego że było ich ledwie kilka.

"Z krucyfiksu co noc patrzy się na nią
kiedy składa na pół sukienkę tanią
Nie powie nic kiedy znów
Włoży ją rano
Wszystko już o niej wie
Tani stróż anioł."
Strachy na lachy

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Dygot


"Damy wiele i niewiele bo w sam raz
damy czerwień, damy zieleń, cieni blask
damy błękit, damy fiolet, damy dole i niedole
ale będzie kolorowo pośród nas."

Dygot myśli. Lepiej jest mieć dygot myśli, niż nie mieć o czym myśleć.
Powiedział. Pomyślała. W pewnym wieku co relacja, to krzyż.