niedziela, 23 czerwca 2013

6 stóp pod ziemią

`ważne jest nie to, co ze mną zrobiono,
lecz to co ja sam zrobiłem z tym, co ze mną zrobiono.`
Sartre

sobota, 22 czerwca 2013

u Tiffany`ego nic ci nie grozi

" W kamienicy mieszkałem od tygodnia, kiedy na skrzynce należącej do mieszkania nr 2 zobaczyłem dziwną wizytówkę. Widniało na niej nazwisko wydrukowane elegancką kursywą : Panna Holly Golightly , a pod spodem napis : w podróży.
Całość prześladowała mnie niczym natrętna melodyjka : Panna Holly Golightly, w podróży."
Truman Capote, Śniadanie u Tiffany`ego.

Całość prześladuje mnie od wczoraj niczym natrętna melodyjka. W podróży. 
Jak bardzo chciałbym i ja mieć taką wizytówkę. Wreszcie, ileż to roboty ? Nigdzie nie mieszkać na dłużej, na stałe, na dobre, na zasiedzenie, na wywieszenie prania i kubek ze zmywarki, co lubię go najbardziej. Od nikogo nic nie chcieć, do nikogo nie należeć. Nie przywiązywać się, nie przynależeć, nie marzyć, nie oczekiwać, nie tęsknić.
Ale czyż nie tak już właśnie mam ? Przecież to nie tylko kawałek tekturki o standardowych wymiarach, tak, aby zmieściły się do typowego wizytownika mnie określają. Jesli jednak nie on -  to co innego ? Czy jest to zaledwie pełna garderoba, pusta lodówka, zapomniana wywiadówka, budowa daleko, klient marudny, frankowy kredyt ?
Przypadkowo poznany ( .. no i po co aż takie duże słowa ? ) wczoraj  mężczyzna zareagował na moje nazwisko standardowo : ` czy jest pani rodziną tego znanego urologa..? `
A więc dobrze, bardzo dobrze, znakomicie wręcz. Jestem na dobrej drodze. Nie kojarzy mnie z moją robotą ( raczej - mylnie - z robotą urologa) , z moim tak zwanym biznesem, interesem, interesikiem lepiej byłoby rzec.  Nie kojarzy mnie z moją rodziną, bo ta już nie istnieje. Nie kojarzy mnie z moim pisaniem, bo i jego nie ma. Jestem na najlepszej drodze do znikania.
alejadrzew, w podróży.

wtorek, 11 czerwca 2013

więcej nie

There is a reason I said I`d be happy alone. It wasn`t `cause I thought I`d be happy alone. It was because I thought if I loved someone, and then it fell apart - I might not make it. It is easier to be alone. Because what if you learn that you need love and then you don`t have it ?What if you like it and lean on it ? What if you shape your life around it and then it falls apart ? Can you ever survive this kind of pain ? Losing love is like organ damage. It`s like dying. The only difference is death ends.This ? It could go on forever.
 
Meredith Grey,
GREY`S ANATOMY. 

wtorek, 4 czerwca 2013

rozdanie

(...) Niezmiernie łatwo daje się lubić.
Prowadząc z kimś rozmowę przechyla głowę na bok, żeby odsłonić oczy, ukryte pod długą grzywką.Obdarza sympatią wszystkich, a szczególnie osobę, z którą właśnie rozmawia. Śmieje się ustami i oczyma. Lekko i ostrożnie wyciąga rękę po ludzkie serca. (...)

Tak i mną grają : " zrób to, przecież ty to umiesz zrobić ; wejdziesz, pokażesz, powiesz, a potem stanowczo i z tym swoim uśmiechem sięgniesz po ich serce. A kiedy będziesz już je miała - my zrobimy resztę."
Koszty osobiste dogadywania się ze światem mogą być jednak większe, niż się spodziewałam. Jakoś mnie to nie dziwi - przecież zwykle spodziewam się lepszego.
I gdzie ja przeczytałam powyższe..?


czwartek, 30 maja 2013

zagadkowe

Las jest pełen zwierząt, które mają swoje kanapki.
To właśnie zdanie przyśniłam dziś wpół słowa, kiedy obudził mnie dzwonek telefonu. Dalszy ciąg, lub zgoła poczatek tej kwestii na pewno były bardzo głębokie, a co najmniej ciekawe, niestety nic nie mogę wygrzebać z pamięci.
Chyba muszę napisać całkowicie zmyślone opowiadanie.
A tymczasem kwiaty, które dostałam wczoraj, imieninowe - też symboliczne, jak - nie przymierzając - sarnie kanapki.


niedziela, 26 maja 2013

mama to mnie chyba przeżyje

Dziś Dzień Matki.
Z Danii napisał Syn : `mama to mnie chyba przeżyje`:  https://www.youtube.com/watch?v=qfQ_JTHjKUc 
Na stole znalazłam od  Córki: 
A od kotów tylko rzyganko i drapanko. Cóż, dobrze że - widać - nie można mieć wszystkiego. 

niedziela

Powietrze mokre i bardzo zimno, lato niechętne jednak. Na Półwyspie  kajterzy i surferzy, jak niewielu dziś - pogoda zatrzymała ? Siedzę na kamieniu i patrze na wzburzone morze, zimne fale przelewają się dziś nieleniwie, wiatr marszczy szarą słoność. Na brzegu piana, jej kłaczki jak wata, brudne anielskie włosy z choinki, poza tym czysto, jeszcze nie zaczyna się tu sezon, ulga dla piasku i nieba, w okolicznych krzakach brak jeszcze torebek plastikowych, niedopałków, prezerwatyw, śmiecia. 
Zimny piasek chrzęści miedzy moimi palcami, moje czerwone paznokcie jak małe klejnoty na tle szarości. Szkarłat i szarość. Dziś myślę o Szwecji.
Mewy nad moją głową roześmiały się złośliwie. Pora wracać.

sobota, 25 maja 2013

sobota

W sobotni poranek powietrze jest jasne i wilgotne, na drzewie tuż obok śpiewa ptak, mam go na wyciągniecie ręki. Dziwny, przedwczesny początek lata bez wiosny.
Kot pije wodę z krzesła na balkonie.
Po nocnej burzy została kałuża. Po nocnych rozmowach poczucie bezradności.
Pisanie ? to nie jest takie proste ludziom czas zabierać.

piątek, 10 maja 2013

komunikacja

Jak trudno nam: 
mówić nie przerywając,
 pytać nie raniąc,
patrzeć nie oceniając,
 myśleć nie biorąc kogoś na cel. 

Pierwsza osoba liczby mnogiej użyta świadomie. I mnie to niedbalstwo dotyczy.

czwartek, 9 maja 2013

wstecz


błogosławieni, którzy nie mówią wszystkiego, co myślą 
lecz myślą o wszystkim, co mówią



Tak kiedyś napisałam. Pomyśleć, jak to było dawno, a nadal aktualne. 

deficyty



Opowiadałem o swoim życiu wtedy, jeśli ktoś mnie zapytał, ale to się nie zdarzało. To dla mnie fenomen, do jakiego stopnia ludzie są nieciekawi innych”.
Louis Begley, autor  "Wojennych kłamstw",  w wywiadzie dla GW. 

Nieciekawi innych  - nieodmiennie zdumiewa mnie jak ich wkoło wielu. a przecież nie trzeba daleko, ani cięzko, ani trudno - żeby wyjśc poza własną, przewidywalną, do zrzygania nudną perspektywę.
a przecież wszyscy o wszystkich mało wiemy.
Ile można się sobą upajać, siebie pieścić, wciąż na nowo poznawać.
Kogo zabrałbyś na wyspę bezludną ? Siebie i tylko siebie.
zresztą, na jaką wyspę, jakie : zabrał ? Już na niej mieszkasz. To właśnie przez ten brak ciekawości stajemy się coraz bardziej samotni, gorzej - osobni.
I nie wydaje się to nikomu przeszkadzać.  Podobno statystyczny uzytkownik fejsbuka 90% czasu spedza na własnej stronie. Znać tylko siebie, siebie smakować, przeżywać  i  przeżuwać -  to jakby jeść popiół widelcem.
Czas i uwaga darowane komuś. Nic cenniejszego nie przychodzi mi do głowy.
I nie chcę, żeby przyszło.

czwartek, 25 kwietnia 2013

so true

dziś od córki :

pit-stop słonecznie

" - Co robić, jak ci ciężko ?
- Nie zwracać na to uwagi. Iść dalej. Jeżeli wiesz, co jest dobre, a co złe, to po prostu idziesz swoją drogą. (...) Nie chodzi o to, aby iść do celu, chodzi o to, aby iść po słonecznej stronie. "
Marek Edelman w wywiadzie dla Krzysztofa Burnetko i Witolda Beresia.

a więc po słonecznej stronie.
Jakże trudno ją znaleźć mi dzisiaj, a nawet - wczoraj, jutro. Czy jeśli będę wystarczająco dobra w tym, co robię - czy cokolwiek to oznacza ?
Wystarczająco, czyli ile. Dobra, czyli jaka. I dla kogo.
Świadomie pozbywam się stopniowo znaków zapytania,eliminuję je i tłamszę, choć sama składam się z zamyśleń , bo ta nieznośna interpunkcja jest mi ledwie jak pit-stop w drodze do dalej. Musi być, kiedyś trzeba zmienić oponę i sprawdzić olej, ale czas,jaki na nią poświęcam - nijak nie przybliża mnie  do celu. Gorzej - im dłużej w pit-stopie, im więcej wątpliwości, tym później dotrę tam, gdzie powinnam. Nie piszę już : "tam, gdzie bym chciała", bo nie ma to już żadnego znaczenia. Kogo obchodzą moje cele, moje chcenia, marzenia, sny niewyśnione, fantasmagorie ?
Tak, raczej : tam, gdzie powinnam. Cokolwiek to znaczy, gdziekolwiek powinnam. Mam wrażenie, że kiedyś nie byłam tak złożona z zamyśleń,wątpliwości, domniemania. Im jesteśmy starsi, im więcej za nami - tym trudniej, i pytania mnożą się, i niepewne odpowiedzi.
A więc dalej - czy liczy się tylko czas, wygrana, meta ?  Dzisiaj, anno 2013, kwiecień - dla wielu zapewne tak. liczy się tylko meta. Wątpliwości do czyśćca.
Wszystko, co po drodze, jakby nie była słoneczna -  nie ma już żadnego znaczenia. Czy dociągnę, czy raczej stanie się to bez znaczenia także dla mnie ?

czwartek, 4 kwietnia 2013

gemmologia

Czasem wydaje mi się że jest we mnie coś twardego : jakbym jadała szare kamienie.
Dlaczego szare ?
ano nie wiem. może właśnie te szare są zwykłe, najzwyklejsze, najszarsze, kamienne, zimne i nieustępliwe. Może te szare we mnie i ze mną. Kolorowe kamienie to oznaka zamożności. Szare są oznaką chyba smutku.
( czy ktoś kiedyś może mi przypomnieć o nadmiernym używaniu przymiotników ? I znaków zapytania . kropka )

Ostatnio jednak czuję jak kamień w moim sercu robi się miękki i rozpływa się.
powoli
To niebezpieczne. 

wtorek, 26 marca 2013

O przeszłości na przyszłość



"(..) zaczęłam przypominać sobie dobre momenty z naszej przeszłości ; małe urazy stopniowo się zatarły i nauczyłam się cenić go jako starego i lojalnego przyjaciela, okazuję  mu życzliwość i szacunek bez ostentacyjnych gestów, i z trudnością mogę sobie wyobrazić, że kiedyś mogłam się z nim kochać, a nawet, że go pod koniec znienawidziłam."
Isabel Allende "Suma naszych dni"

a więc tak o przeszłości.
Jak dobrze żyć na przyszłość, skoro jestem już tak wolna  z tego, co kiedyś.
Jak miło.

niedziela, 22 lipca 2012

dzień dobry, dobranoc


Najpierw : zmiana używanej pościeli.
Zwykle zostawiają ją w porządku,  przykrywają dla niepoznaki swoje sny ledwo muśnięte zbarłożoną pościelą : matterhorn poduszek, polodowcowe fałdy kołder, rąbek prześcieradła zagięty w górę.
IKEA w rożnych kolorach, komplety, przypadki, odcienie, desenie, fasony : zdejmuję nocne okrycia  z letnich kołder, kilka sprawnych ruchów i materace lśnią prawie dziewiczą bielą, w rogu pokoju skłębione resztki cudzych snów, wakacji, marzeń. Bezsenności ? 
Brudna fura do pralki, na 60 stopni, pod nielitościwe strugi detergentu, a potem suszarka i
I tylko włos czasem cudzy na jaśku, łupież rozsypany, zagięcie poszwy mokre od łez lub potu .
I żadnych, póki co, niespodzianek:  nie ma śladów spermy, wymiocin, soku  z porzeczek, czerwonego wina. Na razie bez prezentów na lądowisku snów się obeszłam. Można powiedzieć - mam farta.
Dalej : rozkładam czyste prześcieradła, wygładzam na nich fałdy; przecież zawsze coś nie pasuje : tu odstaje, tam uwiera, ówdzie linia materaca nie pokrywa się z linią świeżo wypranej tkaniny. Po nich idą poduszki,zawsze je trzepię ręką lekką, wytrząsam z nich stare majaki poprzedników, robie miejsce  dla nowych głów. Nabitych wspomnieniami, planami, czasem tylko pustką może ? Gdybym tak mogła zajrzeć pod poduszki, przy każdej zmianie zobaczyć - kto znów u mnie gościł. Gdyby łóżko mówiło o nich więcej niż zanotowany przy bramce wylotów adres i pesel ?
Po poduszkach czas na kołdry:  poprawiam, gładzę, tyczę linie, prostuję flanki. One jak całun przykryją za chwilę moich gości, otulą miękko, ogrzeją, w zimne lato ciepło przygarną.
Już gotowe, już sny na nich czekają :  jeszcze białe ręczniki złożone w kostkę,  na nich wafelek, czekoladka, jakiś drobiazg, co pomoże im przepłynąć spokojnie z jawy do snu. Słodka wisienka na torcie odpoczynku.
Ile razy już za mną ta sekwencja zdarzeń ? Ilu snów niewyśnionych byłam strażniczką ?
Ostatnie spojrzenie, niewidzialny kurz strzepnięty, zamykam drzwi, wychodzę, za chwilę telefon : przyjechaliśmy, gdzie pani szukać ?
 Ścielę ludziom łóżka.
Tutaj :http://apartament-kolorowy.pl/pl