poniedziałek, 29 września 2008

...im bardziej zaglądał, tym bardziej go nie było, czyli tao projektanta

Im dłużej pracuję, tym bardziej wiem, że samodzielność to samotność.

Po kolejnych kilku setkach ( k i l o m e t r ó w,kilometrów niestety ! ) za kółkiem, po następnym pracowitym weekendzie , w ożywionych dyskusjach , w chwilach projektowej niemocy przywołuję w myślach wszystkie moje estetyczne wahania, męki odpowiedzi, błędy, niewłaściwe, ale skuteczne decyzje.

Stają mi przed oczami moje chybione pomysły, niezrealizowane projekty, zażenowanie efektem. Wspominam śliskie drogi, zgrane płyty w playerze kolejnych samochodów,wypalone papierosy, kawy w brudnych barakach budowy, nieogrzewane wnętrza.

I wiem, że decyzje sa tylko wtedy właściwe, kiedy sa skuteczne.
Nawet te błędne.
Bo są podjęte.
Bo nawet błędy gdzieś nas prowadzą, jesli umiemy z nich skorzystać.

Mój stary Profesor napisał mi kiedyś tak :
"(...)Kiedy już będziemy mieli warsztat i świadomość działania, opanujemy język, osiągniemy samodzielność - wówczas powstanie pytanie : C o mamy do powiedzenia?(...)".

Każdego dnia na nowo próbuję oddać trochę mojej wiedzy i - czasem złych - doświadczeń.
I bywają takie dni pełne satysfakcji, że ten dar kiełkuje i z nieporadnej plątaniny wyłania się fajny pomysł, przyniesiony czyjąś ręką.
I bywają takie dni, pełne goryczy, kiedy
zżymam się i wściekam, tupię i wygrażam, bo na tak oczywiste pytanie nie znajduję odpowiedzi :
`c o - macie do powiedzenia ?
`
I bywają takie dni,kiedy muszę się z kimś zawodowo pożegnać, bo doszłam do ściany moich możliwości zadawania pytań, na które wciąż nie znajduję u pytanego odpowiedzi.
Te chwile zawsze uważam za osobistą porażkę.

Wiem jednak, że wiedza nie zniknie , jeśli się nią podzielę.
Bo przecież samodzielność to samotność.


Bazyliszek

Scenka rodzajowa z cyklu "zwykłe Polaków rozmowy" .
Na ślubie, w kolejce do składania nowożeńcom życzeń..

ja :
spójrz na tę staruszkę, jak koso łypie.To młodsza siostra mojej byłej teściowej.
MS*:
Faktycznie - strasznie koso. Jakby była Bazyliszkiem, to połowa z nas by już tu leżała.
Ty tez tak na mnie łypiesz ?
ja:
no ja tez, tylko jak nie widzisz. Bo dawno byś już leżała.
MS*::
Jedne staruszki łypią, a MM zapisała się na salsę. Ona jest niemożliwa , ma 65 lat.
ja:
Na salsę ? A gdzie ?
MS*:
Do Krzywego Domu.
ja:
A-ha, a ja tam chodzę na hiszpański.
MS*:
O rany, na t a n i e c hiszpański ?


MS* Moja Siostra

sobota, 27 września 2008

Tatuś Muminka już nie może



(...) Jak się gniewać, to się gniewać. Trzeba czasem być złym. Każde najmniejsze stworzenie ma prawo być złe. Ale Tatuś gniewa się nie tak, jak trzeba.Nic nie wydmuchuje z siebie , tylko wciąga do środka"
Tatuś Muminka i morze , Tove Jansson


To zupełnie jak ja.
No bo jak można żyć nie gniewając się, a jednocześnie gniewając się okropnie ?
W końcu powodów znajdzie się kilka :

- meble z IKEA stoją w salonie w paczkach zamiast w pokoju MD na swoich miejscach
- ciuchy MD zaściełają cała podłogę w jej pokoju zamiast wisieć na wieszakach, a te które nie zaściełają jej podłogi, zaściełają moją w torbach, bo są za małe i do oddania
- mieszkanie nasze wygląda jak po bombardowaniu Groznego, a jest tylko na malowniczych Pustkach Cisowskich w czasach dobrobytu i pokoju ( na szczęście)
- MD pękła sobie nogę w śródstopiu i od wczoraj nie chcą jej na rentgenie zlustrować, bo rentgen nie lustruje w godzinach, w których ja mam wolne i lustruję moich Najmilszych
- Dziadek ma pretensje że zdjęłam MD opatrunek, który on założył, a ja przecież przez opatrunek nogi nie zlustruję
- opatrunek ma pretensję, sama już nie wiem o co
- MC ma pretensje bo go nie podwiozłam, i minęłam jego autobus i szedł na piechotę, i cieżko mu było
- klienci dostają sraczki jak tylko wyjdę na chwilę porozmawiać sama ze sobą , bo z nimi juz nie mogę ( rozmawiać, nie srać, tak na marginesie..)
- aha, a koty maja pretensję bo zarci które sie skończyło było lepsze niz to, które zostało..

No i dlatego Tatus Muminka już dalej nie może, i idzie na imprezę w rytmie PRL-u,
gdzie może wreszcie nikt nie bedzie miał juz o nic pretensji ( no chyba, że o strój..)
Cięzkie czasy, jak powiedział żołnierz radziecki, zdejmując zegar z wieży.

czwartek, 25 września 2008

zmęczona



Dzień ciężki jak podnoszenie ciężarów, cokolwiek o tym wiem.
O podnoszeniu, nie o dniu.
O nim wiem wszystko, każdą minutę i każdy kilometr - dziś było ich 350.
Kilometrów, nie minut.

Sp... jestem jak radziecka menażka.
No i co tu dodać, skoro chciałoby się tylko ująć ?

wtorek, 23 września 2008

... szu, szu, shoe..



scenka rodzinna z cyklu " Zwyczajne Polaków rozmowy "



MD*:

Wiecie co ? mam jakąś śrubę w bucie. W tym nowym, z HD.

Tak samo jak ty miałaś w tych swoich sandałkach z SIMPLE, pamiętasz ? Ale Jot naprawił ci, to luz.

MC*:

No tak, ale to były sandałki, a te są wysokie, to różnica.Nie naprawię.

Trzeba reklamować . A masz paragon ?

Ja:

Nooo, paragon akurat w c z o r a j wyrzuciłam do śmieci…

MC*

A na dno czy z wierzchu ? To pogrzeb w śmieciach i wyciągnij !

Ja:

… i te śmieci dziś rano elegancko z a k r ę c i ł a m.

MD*:

Eee tam, nie przejmuj się, ja sobie najwyżej jakąś wkładkę ortopedyczną włożę i dobrze będzie.

MC*

A dlaczego akurat ortopedyczną ?

MD*: s

Bo ja mam płaskostopie, i ta wkładka mi śrubę od razu zakryje.

MC*:

No jasne, na płaskostopie to ta śruba w ogóle jak znalazł..

Ja:

No widzisz, i dwie sprawy masz z głowy : śruba w bucie i płaskostopie.

Słuchaj, a nie brakuje ci czasem piątej klepki ? Bo tez byśmy ci od razu obstalowali ?



poniedziałek, 22 września 2008

szewski poniedziałek

Szósta_ zero_zero : budzikom śmierć
pustki_korki _gdynia_sopot_
zbędny kurs do pracowni po teczkę, która i tak ze mną jeździ
zatłoczona autostrada_kolejka na bramkach
budowa w deszczu
Rulewo i stuletni park w kolorach bardzo wczesnej jesieni.
Elewacja nieźle im idzie
.
Zaś we wnętrzach na świeżo wytynkowanych ścianach elektryka do poprawki.
Błędy wytropione w rysunkach - do korekty.
Grudziądz w korkach_obrót
Spotkanie : herbata,paluszki, rozmowa zaczepno _ obronna ,
wybieram kamień na kilkaset metrów posadzki
Grudziądz_Gdynia : tir za tirem
zatłoczona autostrada_kolejka na bramkach
wypadek na obwodnicy
Tesco
zakupy tłoczą się na pasie transmisyjnym do kasy jak mokre kury na grzędzie
mój telefon dzwoni_dzwoni _dzwoni
pięć nieodebranych vs jedna rozmowa
stłuczka zaprzyjaźnionego audi uniemożliwia plany na wieczór
osiemnasta_zero_zero
nakrywam jesiennie stół wrzosami i świecami
lasagne i szarlotka do pieca_sałatka _wino
To był jednak dobry dzień. I szybki.
Zaczyna się dobry wieczór.

Lubię tę szarą godzinę.
Przypadek Harolda Cricka

sobota, 20 września 2008

prace domowe


Sobota pod znakiem :

sprzątania
segregowania
prania, wywieszania, prania
ziarna od plew oddzielania
z szaf wywlekania
na zimę szykowania

Przebieram sterty ciuchów, odkładam,oddaję, robię miejsce na nowe, segreguję i myślę.
Ubrania są nie tylko dla mody
- one przechowują też moje wspomnienia. Czasami na dnie mojej szafy mieszkają rzeczy, z którymi trudno mi się rozstać, i to nie dlatego, że fenomenalnie w nich wyglądam :
One po prostu łączą mnie z przeszłością, sprawiają, że wspomnienia mają szorstkość wełny, miękkość jedwabiu, kolor spranej koszulki, gładkość aksamitu..

Na szczęście sobota ma też późne południe i wieczór , które można spędzić znacznie przyjemniej.

Za mało spacerów , tak się czuje moje ciało : ono na spacer by chciało.
Jesień - do spacerów wrzesień.
Wrzesień - spacerów jesień ( bo zaraz zima..)

************

"lubię być kurą domową
do pralki wrzucić problem wraz z głową
pralka pierze ja nie wierzę w nic
słodko jest nie myśleć o niczym
się zgubić we własnej spódnicy
kochanie robię pranie (...)"
Maria Peszek rosół

piątek, 19 września 2008

Don`t believe in love - DIDO


(...) Jeśli nie wierze w miłość - nic nie jest dobre
jeśli nie wierze w miłość – nie czuję smaku
jeśli nie wierzę – nic nie jest nowe
nie jest złe
ani prawdziwe (...)

środa, 17 września 2008

`wystarczy trochę wysiłku, a rzeczy nie są tym, czym sie wydają`


Po korowodzie wszelakich skrzywień chowanych ( dosłownie !) w szafie w filmie "0_1_0" Łazarkiewicza trafiamy z MC na niezawodną Alinę Janowską w "Niezawodnym systemie"
I oto przez 80 minut dane jest nam cieszyć oko wspaniałą gra aktorską i leczyć zbolałą od chamstwa powszedniego duszę .
Tam pudruje się nos, chodzi piechotą, zakłada koronkowe rękawiczki, przytula małą dziewczynkę. Tam można opowiedzieć bajkę o życiu, odwiedzić chorego w szpitalu i przestać wreszcie się spieszyć do ...pozorów.
Pieniądze tracą swą boską wartość nabywczą wobec wartości pamięci, miłości, wspomnień i tęsknot.
"Pani jest zrobiona z dobrego, przedwojennego materiału" mówi Starszy Pan do Starszej Pani.
I oto okazuje się, że ten "przedwojenny, dobry materiał " ciągle umie nazywać proste uczucia, i żyje życiem, w którym
nie ma pośpiechu, wulgarności, kart kredytowych i wszechwładnych prezesów. Gorąco polecam .


wtorek, 16 września 2008

za czym kolejka ta stoi ?

Niewysoka pani w farbowanych na niebiesko włosach.
Szczupła dziewczyna w dżinsach i swetrze, włosy w ogon.
Staruszka w szarym płaszczu i berecie, w ręku siatka.
Pan w zielonej kurtce i szarych garniturowych spodniach.
Gospodyni domowa w spódnicy w kratę, z kokiem.
Urzędniczka z magistratu, aseksowna.
Bezbarwna pani w garsonce ( szarej, na guziki).
Chuda czterdziestolatka z trwałą.
Dwie w średnim wieku w bezkształtnych strojach ( spódnica czy spodnie ?)
Biznesłoman w rozwianej wiatrem fryzurze i spodniach w kant.
Jeszcze jedna staruszka.
Dziewczyna gangstera w czarnych rurkach i skórze, oczy pomalowane na ultrafiolet, w uszach srebrne koła.
Jedna zmęczona w wieku nieokreślonym, w kolorze nieokreślonym i w stroju nieokreślonym.
Kobieta po trzydziestce z torbą Diverse i z wózkiem.
W wózku niemowlę płci żeńskiej. Jedno. Wesołe.

Jest wtorek po południu.
Wszystkie te kobiety (plus jeden pan ) stoją w kolejce do stoiska z mięsem w supermarkecie.

Jest ich 14 (plus niemowlę płci żeńskiej w wózku. Jedno, wesołe).
Niewysoka ciemnowłosa kobieta po czterdziestce w zamyśleniu pyta na głos :
- Tu stoją same kobiety. Gdzie są mężczyźni ?
- Czy jest pani może feministką ? - cieszy się pani w farbowanych na niebiesko włosach.
- Nie, tylko tak patrzę sobie.
Zbyt lubię być kobietą, żeby być feministką.

poniedziałek, 15 września 2008

zimne futro


Elizabeth Gilbert w `Jedz, módl się, kochaj` stawia dość ryzykowną i lekko stukniętą , acz bardzo kuszącą tezę, że każde miasto ma swoje s ł o w o :
`(...) każde miasto posiada jakieś jedno słowo, które je określa i które można odnieść do większości jego mieszkańców.
Gdyby się potrafiło czytać myśli ludzi. którzy mijają nas na ulicy w dowolnym mieście, odkryłoby się, że większość ma w głowie tę samą myśl. I to właśnie ona jest słowem miasta (...)". s.156


Oczywiście rozwijając tę przedziwną teorię, łatwo dojść do wniosku, że i m y mamy nasze słowa, które nas określają.
Zanim jednak wymyślę co jest m o i m słowem, wiem bez wątpienia, że

słowem Warszawy jest na pewno Z D Ą Ż Y Ć.

W Warszawie ZDĄŻYĆ próbują bez mała wszyscy. Wszędzie.Po wszystko .

Trzeba zdążyć na spotkanie, na telefon, do pracy, do sklepu, na film i na obiad.
Na taksówkę, do metra, do tramwaju i na samolot.
Zdążyć odebrać telefon i zdążyć telefon wykonać.
Zdążyć zrobić karierę, zakochać się, kupić mieszkanie ( albo penthouse), osiągnąć sukces.
Zdążyć zarobić pierwszy milion, urodzić dziecko lub dzieci trójkę, skończyć szkoły, zacząć studia, rozwieść się, zaręczyć, odwiedzić Galapagos i Karaiby, zatańczyć w Tańcu z Gwiazdami, skoczyć na spadochronie i przez przeszkodę.
Zdążyć, zdążyć, zdążyć...

Z takiej to pospiesznej, zagonionej, wiecznie spóźnionej, ledwo_zdążającej stolicy przywiozłam nieoczekiwanie ładną, rodzinną historyjkę :

W zniszczonej Gdyni 1947, gdzie nie zostało już nic sprzed Wielkiej Wojny, moja babka, Zofia Rohozińska z Wigurów mawiała do 10-letniej wówczas dziewczynki, mojej ciotki :
- Moja droga, pamiętaj : nigdy nie kupuj karakułów.

To takie z i m n e futro.


Słowem babki Zofii musiała być P A M I Ę Ć.

piątek, 12 września 2008

szach królowej


(...)`Skoczek porusza się o jedno pole do przodu, po czym o jedno pole na ukos, w dowolnym kierunku. `www.szachowisko.pl

Ruchem konika szachowego przestawiam klientów i tematy na tablicy moich spotkań.
Jeden za drugiego, czarne za białe, hetman, skoczek, pion, skoczek.
Cztery posunięcia bez bicia i jeden ruch królową.
Ewentualnie wchodzi w grę bicie w przelocie.
To nawet często się zdarza, jak nawarstwi się mi zbyt wiele w jednym czasie.
Najlepiej gdy wykonuję roszadę, czyli jednocześnie K* i ja atakujemy tego samego klienta.
Pocieszające jest to, że nie można zbić króla, co najwyżej zdarza się, że jest szachowany.

A tak w ogóle to słaby ze mnie mistrz szachownicy.
Ale za to kierownicy.. ! olaboga !
No to ruszam w trasę.

czwartek, 11 września 2008

`wszyscy jestesmy nowojorczykami`





Fotografia z 11 września

Skoczyli z płonących pięter w dół

- jeden, dwóch, jeszcze kilku

wyżej, niżej.

Fotografia powstrzymała ich przy życiu,

a teraz przechowuje

nad ziemią ku ziemi.

Każdy to jeszcze całość

z osobistą twarzą

i krwią dobrze ukrytą.

Jest dosyć czasu,

żeby rozwiały się włosy,

a z kieszeni wypadły

klucze, drobne pieniądze.

Są ciągle jeszcze w zasięgu powietrza,

w obrębie miejsc,

które się właśnie otwarły.

Tylko dwie rzeczy mogę dla nich zrobić

- opisać ten lot

i nie dodawać ostatniego zdania.



Wisława Szymborska







mianownik

14 marca 2008 roku wyjechała do miasta stołecznego. Chciała odwiedzić bliskich i załatwić kilka spraw.
W stolicy poszła na premierę słynnej opery. Bawiła się znakomicie.

Była szczęśliwa, ufna, pełna ciekawości i nadziei.

12 września 2008 roku wyjeżdża do miasta stołecznego. Chce odwiedzić bliskich i załatwić kilka spraw. Nie wybiera się premierę.
Jest smutna.

Te fakty nie mają ze sobą nic wspólnego.
Niestety.

wtorek, 9 września 2008

wspomnienie

..fruwały za mną jasne anioły

liście z alejki


` bo przecież , jeśli idziesz gdzieś nocą i jest ciemno i wietrznie, a ty widzisz jakiś płomień w ludzkiej ręce, to nie myślisz o tym, aby to zgasić, ale po prostu idziesz za tym tak długo, jak ten płomień się pali.
Więc lepiej czasem nocą iść za płomieniem, który niesie inny człowiek, niż w jasny dzień iść samemu`.

Marek Hłasko "Palcie ryż każdego dnia".








Lubię wrześniowe ciepło.
Słonce tak nisko, w powietrzu pachnie liśćmi, ludzie tak śmiesznie poubierani : jedni już w kurtkach, za chwile przypną liska do kołnierza, inni - ramiączka, dekolty i gołe stopy.
Wrzesień to ostatni prezent od czerwca, lipca i sierpnia.
Rozchodniaczek wczesnych świtów.
Strzemienne jasnych wieczorów.
Podzwonne długich dni.
Wigilia nadchodzącej szarugi.
Jesienią od lat zawsze wydarza mi się coś ważnego.
Czasem złego, czasem dobrego , ale - ważnego na pewno.
Wszystko jesienią jest takie intensywne, jak kolory drzew na klifie : purpury, żółcienie, ochry, umbry, szkarłaty.

Jest w jesiennej aurze odchodzenie, umieranie, zmiana,. Ale jest ta zmiana jednocześnie oczekiwaniem, jest nadzieją i jest nadziei spełnieniem.

No to czekam. Niech się darzy.

niedziela, 7 września 2008

koci koci łapki





W jednym mieszkaniu zamieszkały sobie raz trzy kotki.

Jedna była Czarna.

Druga była w Łatki.

Trzecia była Nowa i w gościach.

Nowa chciała się poczuć jak u siebie, więc zrobiła siku na środku pokoju.

Czarna zjadła od razu całe żarcie Nowej i zwymiotowała. Na środku pokoju.

Nowa weszła do szafy z porcelaną i stłukła talerz. W szafie.

Łatka siedziała przed szafą i warczała, wiec Nowa bała się wyjść.

Łatka była zazdrosna o Nową i ugryzła z zazdrości Panią jak Nowa chciała zasnąć u Pani w łóżku.

W rezultacie nikt nie zasnął :

Pani - bo ją bolał palec i całkiem się już obudziła.

Nowa - bo uciekła pod łóżko.

Łatka - bo się obraziła na Panią.

Czarna - bo ją bolał brzuch po żarciu Nowej i była głodna.

Rozłazi się to to po domu jak pluskwy po ciepłym.

Bez przerwy ktoś na kogoś warczy, fuka, jeży ogon, stroszy grzbiet, nie dopuszcza do miski, korzysta z kuwety, wymiotuje na łóżko, wchodzi do szafy. Po podłodze fruwają kule kłaków i resztki kocich zabawek, o które toczy się nieustanna walka.

Koci koci łapki.

Czy ja może kiedyś mówiłam, że lubię zwierzęta ?

A zwłaszcza koty ? I zwłaszcza na brzuszku ?

sobota, 6 września 2008

jeszcze o Reportażu słów kilka



`Może interesuje mnie bohater w sytuacji trudnej, w której nie wiem, jak ja bym się zachował. Czy w ogóle dałbym radę ją udźwignąć?

Czy jednak piszę tylko o sytuacjach tak ciężkich jak ekshumacja masowych grobów w Bośni? Nie. Ja nie piszę o grobach. Opowiadam o żywych ludziach, którzy stoją nad śmierdzącymi dziurami w ziemi. O tym, co noszą w sobie, to jest dla mnie ważne. To jest tajemnica, z którą chcę się zmagać. Często, już na samym początku pracy, wiem, że nigdy jej nie rozwikłam. Bo często nie jest to tajemnica ludzka, nie jest to tajemnica do zrozumienia przez człowieka. Dlatego właśnie jest tajemnicą.`

Wojciech Tochman











I ja krążę jak łowczy pies na polowaniu wokół historii mojej rodziny.


W opasłych segregatorach mieszkają zleżałe Tajemnice.

Tajemnice ludzkich marzeń , tęsknot, nadziei, oczekiwań, rozczarowań, żalów.



Ktoś komuś napisał słówko na pożółkłej kartce z Wód.

Gdzieś kiedyś nad owładniętym zawieruchą wojny krajem - przefrunął po łączach Kriegsgefangenenpost list z oflagu.

Ktoś komuś wysłał paczkę z mydłem, tabaką i czekoladą.

Ktoś tej paczki nie odebrał na jakiejś stacji..

Młoda ciemnooka kobieta w dalekiej Australii łowi tłuste łososie .

Czy zawiodło ją na ten połów doświadczenie kanałów Starówki i rampa Treblinki, czy raczej - zawód miłosny ?



Historia zawarta na kilkuset pożółkłych karteczkach - czeka na mnie.


Czy się doczeka ?



marzeń mała garstka

(…)Reporterem może być jeden dziennikarz na stu. Trudno jest pisać pięknie, nie podkoloryzować, nie zmyślać, ale używać literackiej formy. Trzeba mieć zdolność zapamiętywania szczegółów. Zdolność ich kojarzenia, a czasami umiejętność odległych skojarzeń, żeby reportaż miał chociaż troszeczkę artystyczny, ponadczasowy charakter.

Mariusz Szczygieł, ` Gwałcę tekst`.



Jakże chciałabym to potrafić : w kilu dziesięciu zwięzłych zdaniach zawrzeć uczucia, emocje, historie ludzi, garść faktów, szczyptę iluzji, odrobinę humoru. Mała garstka marzeń moich.

Niedościgniona na razie garstka.



Dziś u fryzjera przerzucam stos kolorowych tabloidów.

Język jak z wypracowania średnio zdolnego, acz ambitnego gimnazjalisty.

Słowotwórstwo rodem z politycznie poprawnej gazetki ściennej na korytarzu gastronomika.

Magiczny świat_kuchenny blat.

`(...)Dlaczego nie piszą "dzieci", tylko "latorośle"?

Nie piszą "psy i koty", tylko "czworonogi"?

Nie "umarł", tylko "zgasł" ? `(...) Szczygieł.



Więc odważam się .

I nieudolnie próbuję.

Doścignąć niedościgniona garstkę marzeń .

Reportaż.





piątek, 5 września 2008

dobra rozmowa i młyny

Długa i dobra rozmowa teloniczna, i na koniec M* mówi mi :

.. the arc of the moral universe is long, but it bends toward justice
.[ Martin Luther KIng ]
*** Łuk moralności wszechświata jest długi, ale zmierza ku sprawiedliwości..


T
ak to luźno tłumaczę, ale naprawdę nie oznacza to przecież nic innego jak :
..młyny pańskie mielą powoli..

Obracam to w myślach,
w palcach kręcę, słowa podnoszę do uszu, do serca : `młyny pańskie..`
Myślę : TO nie może przecież być jak wyrywanie zębów :
jedynka - kocha

czwórka - lubi
piątka - szanuje..
Jeśli to JEST wyrywanie zębów, jeśli to MA BYĆ wyrywanie zębów, przeciąganie liny, próba ognia, próba sił, win /win , to... no słowo daję.

przystępuję do ciebie

.. I zaczynamy od nowa.
Od 8.30 wrześniowe słońce złoci morze i korony drzew na skarpie..
Jestem chwilę przed spotkaniem, krótka to i przecudna chwila na zaczerpniecie chłodnego powietrza znad Zatoki.. Chwila tylko dla mnie, w całym zabieganym dniu, zanim rozkręci mi się znów kołowrotek spotkań, telefonów, myśli, decyzji.
Wdech. Wydech. Wdech. Chwilo trwaj.
Obok auta przebiega żylasty jogger w obcisłych spodenkach. Wolno przechodzi młoda, zamyślona kobieta z wózkiem, szczeka kudłaty pies z panem na smyczy.
Poranne spacery gdynian.


Tęga pani pyta nas o drogę:

- Przepraszam, którędy dojdę do klifu ?

- Do jakiego klifu ? - pytam - tego centrum handlowego ? ( .. czy tego cudnego widoku na tle ozłoconych jesiennym słońcem fal ? - dodaję w myślach ..) ?
- Sklep w druga stronę. Morze tuż za rogiem, o tu , zaraz w lewo ...


Nad naszą budową kreci się olbrzymi, żółty dźwig.
Wspinamy się z K* po świeżo wylanych schodach.
Po ostatnich ulewach wszędzie na posadzkach kałuże wody.
Mimo wyjątkowego porządku na tej budowie - zachlapane jesteśmy po kolana gipsem i mokrym tynkiem.
Zamyślona nie schylam się w porę - bolesne uderzenie w strop nad schodami , i ... tylko kask chroni mnie przed szyciem dziś głowy.
Głuchy stuk dudni mi w uszach - dzięki Bogu za przepisy BHP... i twarde kaski, nawet pożyczone..


Tu gdzie dziś murłaty, krokwie, jętki i operator dźwigu - my z K* widzimy światło, kolory, tapety, bibliotekę w stylu art deco, i kino domowe w stylu japońskim..
Kocham projektować. Projektować jest boooosko !

Jeszcze tylko rok pracy przed nami, i cudze kaski, i kalosze na nogach, i zimno w ręce, i mdła kawa w baraku, i wielogodzinne spotkania, i przebłysk pomysłu, i szczypta doświadczenia, i tusz w drukarce , i kilka ( -set ) maili , i... :
` wstawili ludzie cudze meble, i wychodzili stad w zadumie..`
Zaczynamy od nowa,
Missa pagana.
Przystępuję do ciebie.
Domu jeden.

czwartek, 4 września 2008

O matko i córko !


Mamma mia !, czyli kolorowa imprezka na greckiej wyspie w szwedzkim rytmie i scenografii Flower Power.
Boki same się zrywają ze śmiechu, nóżki się same się do tańca rwą, aż trudno na tyłku usiedzieć - bo albo się podryguje, albo podśpiewuje , albo .. no popłakać też troszkę można, jak ktoś bardzo chce i umie . `The winner takes it all` w wykonaniu Meryl Streep - naprawdę mnie wzruszył.

Słowem - musical pastisz nad pastisze, a jaki fajny !
Gorąco polecam na jesienne deszcze, zawody miłosne i rozmyślania o upływającym czasie.
Jakim czasie ?! przecież : `YOU are the dancing queen !`

Czasem zapominaj. Zawsze pamiętaj.


`Przed lustrem w sypialni rodziców leżała różowa muszla.Zbliżałem się do niej na palcach i nagłym ruchem przytykałem ją do ucha. Chciałem złapać ją na tym, że nie tęskni jednostajnym szumem.Chociaż byłem mały, wiedziałem, że nawet jeśli kogoś bardzo się kocha, czasem zdarza się nam o tym zapomnieć.
Zbigniew Herbert, muszla









A co jeżeli zdarza się nam zapomnieć o życiu ?

Albo inaczej - jeśli to właśnie tylko c z a s e m można przyłapać nas na kochaniu, a znacznie częściej - na z a p o m i n a n i u ?
Zapominamy o życiu, o tym, co jest jego treścią prawdziwą, i .. za chwile, za moment ono się przecież nam skończy.
Zapominamy o bliskich, a tak szybko odchodzą, zapominamy o przyjemnościach, tak często mijają, zapominamy o dawaniu - bo tylko brać nam spieszno..
Czy wystarczająco często śmiałam się ? Płakałam ? Kochałam ? Potrafiłam się pogniewać ? Leżałam na łące pod niebem, albo brodziłam w morskim piasku , albo w opadłych jesiennych liściach na parkowej alejce ?

Jechałam dziś daleko znów, pełna złych przeczuć - nie chciałam od rana, od nocy właściwie ruszać w te drogę - mokra jezdnia po całonocnej ulewie, głowa w kołowrotku myśli, piasek pod powiekami. Wymyślałam więc rózne sztuczki, żeby tej jazdy uniknąć : niemiłosiernie przedłużałam czas do wyjazdu, tankowałam zbędne litry, kawę i czekoladę na stacji, ba, nawet telefon do Oczekujących na mnie z cienką wymówką mi się przytrafił. .
Po drodze kolejki tirów, woda na jezdni, sprzęt budowlany na poboczach, koleiny na asfalcie. Ekwilibrystyka przyspieszania, zwalniania, wyprzedzania- z adrenaliną w tle.
Cierpłam ze strachu, pociłam się, wreszcie - zwolniłam.
Dziwnie trudna dziś była ta trasa. A przecież tyle razy ją już robiłam.


Idę odpocząć. I trochę przyjemności zaznać
O której nie chcę zapominać.

środa, 3 września 2008

pocieszając-e

`Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem.
Bo człowiek jest dla człowieka zawsze zarazem spełnieniem obietnicy, i obietnicą`

x. Józef Tischner

wtorek, 2 września 2008

szlachetne zdrowie

Ale sobie dziś fajnie z rana pochorowałam :

6.30 - Kot nr 1 na mojej poduszce czyści sobie futro i mlaszcze
6.40 - Kot nr 2 chce do kuwety i drapie w drzwi ( od mojej strony )
7.05 - MC* żeluje ( prawie bezgłośnie) włosy w mojej łazience, a ja mu przypominam, co by KONIECZNIE pożyczył kasę z mojego portfela, bo tak słabo na miasto bez kasy iść

7.25 - ja wstaję i robię kanapki dla MD i Jej Kol. , bo słabo o suchym pysku do szkoły iść . Aha, no i kawę bym wypiła, skoro już wstałam.
8.20 - MD* suszy i prostuje włosy w mojej łazience, a ja jej przypominam, co by KONIECZNIE pożyczyła kasę z mojego portfela, bo tak słabo na miasto bez kasy iść
8.30 - mailem wysyłam A* Bardzo Ważne Informacje, no bo przecież właścicielka sklepu z zabawkami nie zaczeka na swoje logo, aż JA przestanę wycierać nos..
8.37 - 8.40 gawędzimy sobie z A* na Skype, bo dostała mojego maila
8.55 - dzwoni MS* z pytaniem, dlaczego się nie odzywam, oraz żeby mi powiedzieć, jak ona ciężko pracuje
9.02 - MD* i Jej Kol. wychodzą trzaskając drzwiami, a ja im przypominam, co by te kanapki wzięły , bo tak słabo o suchym pysku...
9.05 - MD* wraca bo trzeba mi podpisać zgodę na wyjazd dziecka do Biskupina, za jedyne 378,- peelenów.
9.35 - MC dzwoni, że już skończył szkołę na dziś bo ma tylko arts.. i 4 godziny okienko..

aaa, zresztą - już mi się odechciało spać.
I zdrowa jezdem.


MD* - Mała Dziewczynka, jak wiadomo
MC* - Młody Człowiek, i to wiadomo
MS* - Moja Siostra , nowa postać
A* - Alicja niezawodna

poniedziałek, 1 września 2008

genius loci



Dwa teoretycznie podobne, równorzędne nawet wnętrza.



Pierwsze sterylnie wręcz nowe, zaprojektowane po zęby.

Jest jak okładka magazynu : spójna kompozycja, proste założenia, kosztowny minimalizm. Nic dodać nic ująć.

Biel akrylowego baru . Gładkość srebrzystych kafli w kibelkach. Kieliszki i butelki szczerzą się na plexiglasowych półkach, chłodna powierzchnia lateksowego sufitu odbija światło. Zapch nikotyny. Dekoracyjne, oszczędne malarstwo w stylu New Age zdobi ściany: kapryśny melanż brązu, bieli i turkusu.

Czuję, jak ręka wprawnego projektanta prowadziła tu inwestora po terminalach kas fiskalnych i kart kredytowych. Idea unosi się w powietrzu. Idea spełniona, acz chybiona – jest pusto.



Drugie – zniszczone, zaniedbane, przesiąknięte zapachem i pokryte patyną wielu hulaszczych nocy.

Zapach nikotyny. Chaos kompozycji. Skopana komunikacja.

Tandeta i skaj. Lampy z Armii Zbawienia, meble z demobilu, kieliszki z UNRRA, stoły od wyznawców Hare Kiszna.

Brunatna, ale czysta podłoga. Stalowe podesty i dykta w oknie. Pokale na stalowych pólkach za zbyt obszernym barem. Sufit na czarno, siatka w szatni, luksfery, kibel rodem z PRL-u. Korytarzyki, ciemność i martwe muchy na czerwonej żarówce.





Mój Profesor zawsze mówił : `genius loci , pamiętaj, dziecko : duch miejsca`. Nie zapominaj o duchu miejsca.

Ide więc za duchem miejsca. I wybieram to drugie.

Tego pierwszego już nie wskrzeszę, nie jestem Dr Frankenstein.





skryty wróg czy jawny przyjaciel ?

czyli jak operatorzy pomagają nam wierzyć, że mamy życie towarzyskie..?

7928 : Ktoś w Twoim otoczeniu chce Ci wyrządzić krzywdę ? Przez kogoś masz kłopoty, ktoś jest Twoim skrytym wrogiem – dowiedz się kim jest, pisz WRÓG na 7281..


no, że nie wspomnę o takich :


7781: 33 - letnia / ...taka stara ?! - przyp.alejadrzew / ? atrakcyjna brunetka, szczupła, rozmiar.., bez zobowiązań,tylko seks.. itepe, itede.. pisz `TAK` na 7722.


Merlin, Kappahl, tarot, Empik, SANDRO, Świat Książki,Deutsche Bank,ENIRO, Krajowy Rejestr Długów, sennik egipski, wakacje.pl, horoskop, open_finance,portal budujemydom, prognoza pogody, prognoza sukcesu, prognoza życia, prognoza miłości...

Chcesz się wypowiedzieć ? Pisz `KOMENTARZ` na 7382.

Albo lepiej : napisz do mnie : alejadrzew@....

Szkoło he(u)j !


Biało-granatowo zrobiło się dziś na ulicach.
Dziś jadąc widziałam jak przy zawodówce gastronomiczno - hotelarskiej tłum hożych dziewoj i pryszczatych młodzieńców w kusych po wakacjach gajerach zatarasował chodnik.
Morska - korek. Świętojańska - korek. Aleja Zwycięstwa - korek.
Latem w mieście - turyści, jesienią - ma-mafia matek ze swoimi pociechami śpieszy na pierwszy dzwonek ( po wiedzę spieszno, po wiedzę.. ), zimą - śnieg, wiosną - błoto pośniegowe.
I znowu : o szóstej pobudka, w biegu kanapki, po południu pływanie symultaniczne, , konwersatorium po angielsku, słówka po hiszpańsku, tańce na lodzie, skoki na bungee, przedstawienia eksperymentalne i woltyżerka ...
Życie ( własne) - w międzyczasie.

Ojejku, jejku, co ja widzę ?
Tytuł posta wpisałam z błędem , to przez `ce-ha` jest, no po prostu :

Ortografia l e r z y !
Ortografia l e r z y !
L e r z y - b o c h a t e r s k i m plackiem !

Jednak czas już do ławek.