wtorek, 9 września 2008
liście z alejki
` bo przecież , jeśli idziesz gdzieś nocą i jest ciemno i wietrznie, a ty widzisz jakiś płomień w ludzkiej ręce, to nie myślisz o tym, aby to zgasić, ale po prostu idziesz za tym tak długo, jak ten płomień się pali.
Więc lepiej czasem nocą iść za płomieniem, który niesie inny człowiek, niż w jasny dzień iść samemu`.
Marek Hłasko "Palcie ryż każdego dnia".
Lubię wrześniowe ciepło.
Słonce tak nisko, w powietrzu pachnie liśćmi, ludzie tak śmiesznie poubierani : jedni już w kurtkach, za chwile przypną liska do kołnierza, inni - ramiączka, dekolty i gołe stopy.
Wrzesień to ostatni prezent od czerwca, lipca i sierpnia.
Rozchodniaczek wczesnych świtów.
Strzemienne jasnych wieczorów.
Podzwonne długich dni.
Wigilia nadchodzącej szarugi.
Jesienią od lat zawsze wydarza mi się coś ważnego.
Czasem złego, czasem dobrego , ale - ważnego na pewno.
Wszystko jesienią jest takie intensywne, jak kolory drzew na klifie : purpury, żółcienie, ochry, umbry, szkarłaty.
Jest w jesiennej aurze odchodzenie, umieranie, zmiana,. Ale jest ta zmiana jednocześnie oczekiwaniem, jest nadzieją i jest nadziei spełnieniem.
No to czekam. Niech się darzy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz