środa, 30 czerwca 2010

Czy chcesz kogoś zrozumieć,czy coś mu udowodnić ?

.. czyli TRENING KOMUNIKACJI.

Usiedliśmy w kole, w ciemnawej i dusznej sali na VII piętrze Pałacu Kultury.
16 nas było. Zaczęliśmy.
Rzecz szła o komunikację. O dialog, porozumienie, zrozumienie wzajemne rzecz szła. Chcieliśmy zobaczyć się nawzajem,inaczej niż widzimy niewyraźna projekcję nadchodzącego dnia w pierwszym kubku z kawą o poranku, lub swój szary obraz w lustrze wieczorem, po ciężkim dniu.
Byliśmy gotowi odbić się w oku własnej i cudzej wrażliwości. Nauczyć się słuchać, mówić, milczeć, pytać, odpowiadać. Prowadząca była mądra. Szczupła, drobna, rozczochrana, z szerokim uśmiechem i widzącymi oczami. Było w niej jakieś cudowne pogodzenie ze sobą, które pozwala mówić trudne rzeczy tak, jakby częstowała żurawiną : cierpkie, ale da się przełknąć.
Było nam dziś łatwiej niż onegdaj, bo lubimy się już nawzajem, bo chcemy się poznać, bo trudno nam mówić nie przerywając, pytać nie raniąc, patrzeć nie oceniając, myśleć nie biorąc kogoś na cel.
Po trzech dniach ćwiczeń, treningu, inscenizowanych scenek i niełatwych do wykonania zadań napisaliśmy wspólnie dekalog. Trudno powiedzieć, żeby był to "dekalog reportera", może raczej - człowieka, który chce zrozumieć drugiego.
Grunt, że nam się udało.

1. Słuchanie jest umiejętnością, którą możesz sobie wypracować.
2. Człowiek bez motywu nie funkcjonuje .
3. Czy chcesz kogoś zrozumieć czy coś mu udowodnić ?
4. Chwalenie, oczekiwanie, obrażanie ( się ), rozkazywanie, moralizowanie, grożenie, zadawanie nadmiernych pytań, logiczna argumentacja, nastawienie, doradzanie, pocieszanie i krytyka - to bariery, które uniemożliwiają dialog.
5. Naturalna symetria w relacji oznacza : ty jesteś w 100% odpowiedzialny za relację. I twój rozmówca jest w 100% za nią odpowiedzialny.
6. Każdy ma potrzebę bycia wyjątkowym w cierpieniu.
7. Osoba, która dostaje mniej uwagi czuje się gorsza.
8. To moje oczekiwania powodują, że nie widzę wszystkich możliwości.
9. Kiedy spotykasz osobę w stracie - nie pytaj o historię ani o przyszłość , bądź z nią tu i teraz. Takie wyciąganie jest próbą gwałtu.
10. W silnych emocjach rozum nie działa.


/ w duchu komunikacji z czytającymi te słowa : chętnie rozwinę każdą z powyższych myśli, w dialogu bezpośrednim :) Piszcie, jakby co.. /
a TU zdjęcia z naszej imprezy kończącej I semestr w Polskiej Szkole Reportażu. Gościł nas Mariusz Sz.

sobota, 19 czerwca 2010

miejscówka


Jan na I miejscu na ASP. Na Politechnikę tez podobno na górze listy.
Teraz dylemat - tu czy tam ? a może gap`year ? Skaranie boskie z tym chłopakiem jak mawiali w literaturze chłopskiej ubiegłego wieku.

środa, 16 czerwca 2010

Próby

- Nie mam dla ciebie jeszcze tego telefonu - powiedział - bo muszę zrobić to inaczej. Chyba jestem mu winien kilka słów. Ja ciebie z nim umówię, chociaż nie wiem, czy będzie chciał rozmawiać. Schudł 40 kilogramów, jest w słabej formie. Trudno mu wytrzymać to wszystko. No i jest sam. Pojadę do niego z flaszką , porozmawiamy, zaprosił mnie. Spróbuję. Ciągle myślałem o tym, co powiedziałaś o przebaczaniu i chyba spróbuję. Warto, mówisz ? Nie wiem, czy warto, bo jednak jest między nami to co było ale.. może ty masz rację ?
Jakoś mi to w głowie siedzi. Może trzeba rozmawiać ? Spróbuję.

Moi rozmówcy umilkli. Nikt nie może rozmawiać, nie zna numerów telefonów, adresów, nazwisk. Nikt nie pamięta niczego. Grzebię w przeszłości, a ona zamyka się przede mną gdy tylko wspomnę o temacie. Gdziekolwiek się nie dotknę, cokolwiek ruszę, o co zapytam, co wpiszę w wyszukiwarkę - trafiam na salę rozpraw. A przecież gdzieś musi być ktoś, kto pamięta ? Ktoś, dla kogo ta rozmowa będzie katharsis, oczyszczeniem, ulgą, a nie wścibską indagacją o rzeczy, które dawno już przysypane kurzem niepamięci.
Zrobię ten tekst, choćbym miała długo pukać do dawno zamkniętych drzwi.

sobota, 12 czerwca 2010

Takiego pięknego syna urodziłam


Na spacerach nigdy nie spał. Kiedy siadałam na ławce, próbując czytać, z wózka natychmiast wystawała gniewna piąstka domagająca się akcji. W autobusie zdejmował czapkę i ofiarowywał ją z szerokim uśmiechem podróżnym. Zanim skończył rok - przestał sypiać w dzień. Kiedy miał dwa lata powoli, metodycznie i równiutko obciął frędzle z koca. W przedszkolu zawsze to jego panie przyłapały na wymachu ziemniakiem do kolegi, kiedy wszyscy zdążyli się już schować.
Kiedy miał pięć lat wyjął klucze od kredensów i szaf u naszych przyjaciół w Szwajcarii i schował je chyba razem ze złotem Hitlera.
W podstawówce wziął udział w pierwszym programie "Dzieciaki z klasą". Pani pilnująca castingu wyszła na korytarz i pytała :`czyje to dziecko, takie żywe ?`
W gimnazjum prowadził bloga z niecenzuralnymi słowami, który odkryła wychowawczyni. W liceum zadzwonili po mnie z komisariatu.
Kiedy się zakochał, pojechał stopem do Paryża.
Jest chodzącą egzemplifikacją powiedzenia, że małe dzieci spać nie dają , duże - sam nie zaśniesz. Nocą przewracam się w półśnie, czekając na chrzęst klucza w zamku, przysięgając sobie że jeśli nie wróci za pół godziny, za kwadrans, za dziesięć.., za pięć.. wyrzucę go, kurwa, z domu, wyrzucę, niech sobie idzie gdzie chce, do ojca niech idzie, gdziekolwiek..
Mistrz demagogii, kiedy próbuję ustalić z nim coś konkretnego. Słuchaj , nie mogę się zgodzić, żebyś znów gdzieś wyszedł wieczorem, to niehigieniczny tryb życia , jutro masz egzamin, poza tym prosiłam cię o to, i o tamto, i o tym jeszcze zapomniałeś - próbuję zrzędzić, bezsilna, pewna przegranej jak tego, że mam syna.
A on tylko głupkowato się uśmiecha i robi do mnie te swoje wielkie oczy, prosząc o bilet na Openera, tankowanie do pełna, zapłatę za plener, nową koszulę, ołówki, kalkę, tusz do drukarki, boksy.. Bóg jeden raczy wiedzieć o co jeszcze n i e prosi..
Operuje wszystkimi elektronarzędziami jakie wymyślono dla usprawnienia prac domowych - wiertarką, szlifierką, wyrzynarką, i tymi, których nie umiem nawet nazwać. Powiesi blat kamienny w mojej łazience wraz z szafka i umywalką, osadzi drzwi, pomaluje mieszkanie, ugotuje wszystko, co wymyślę ( prócz ryby), naprawi pralkę, zmywarkę, zlew i rower.
Nie sprzątnie pokoju i upiecze ciasto. Uwiedzie moich przyjaciół rozmowami o fotografii i menu na kolację. Zadzwoni do babci i powiesi jej lampę. Trzymał za rękę umierającego dziadka i płakał, kiedy po wszystkim przywiozłam do domu jego stary portfel. Doprowadzi do rozpaczy nauczycieli przygotowując trzy prace na wymaganych siedemnaście. Pozostałe czternaście zrobi w jedną noc. Skrytykuje moją sukienkę, pochwali bluzkę, kupi torebkę w Mediolanie i odbierze siostrę z matematyki. Po drodze zatankuje na moją kartę.
Obieca i zapomni. Przeprosi i zapomni znów. Zostawi sześć kubków na biurku i pranie w pralce na tydzień. Powiesi cztery obrazy w pół godziny. Pracowity jak chce, leniwy jak wybiera.
Kiedy się kłócimy, lecą drzazgi. Tracę panowanie z szybkością światła, wyrzucam z siebie wszystkie złe słowa i w momencie gdy je wypowiadam, żałuję, że je znalazłam. Rankiem na stole znajduję kartkę : przepraszam, mom. Zaprosi mnie na kawę " żeby porozmawiać".
Nikt nie potrafi mnie w tak krótkim czasie rozpalić do białości jak on.
Nikt nie potrafi mnie tak rozśmieszyć ciętą ripostą jak on, gdy nad niedopieczonym kurczakiem krzyczy " suction!" , parodiując ` Chirurgów .
Nigdy się razem nie nudzimy.
Dziś kończy 19 lat. A miało być tak pięknie.
Happy birthday, Jan !

Album

Poprosiłam go o numer telefonu.
- Nie mam już, skasowałem - powiedział. - Nie mam.Czasem, jak ktoś mnie skrajnie wkurwi - kasuję, niszczę, nie chcę mieć już nic do czynienia. Dzwonię, nie odbiera. Znów - to samo. I kolejny. Aż w końcu jestem taki zły, tak strasznie wkurzony, że wiem, że ten numer będzie mnie kusił, że będę próbował, aż do kolejnej porażki. Więc - kasuję.
- Czy w twoim świecie nie ma miejsca na przebaczenie ?
- Jest, ale do pewnych granic . Ile razy możesz przebaczać ? Raz , drugi, czwarty.. ? A potem - co ? Ile razy możesz komuś zawierzyć, po to tylko, żeby znów cię zawiódł ? Sama powiedz.
Miałem kiedyś kumpla. Jak się z kimś pokłócił wycinał jego twarz ze zdjęcia. Dziewczyny, kumple, rodzina, przygodne kobiety - jak leci. Wycinał. Kiedyś do mnie mówi : chodź, pokażę ci mój album ze zdjęciami. A w tym albumie na zdjęciach był już tylko on. Wszędzie - z Grecji, z Rodos, z Rzymu, na grillu - tylko on.
Widzisz, mój telefon jest takim moim albumem.

czwartek, 10 czerwca 2010

wspólnie

Dziś w DF nasz wspólny reportaż studentów Polskiej Szkoły Reportażu "13 świeżych pisowców".
Zadanie było jasne. Mieliśmy przyjrzeć się przed wyborami grupie nowych w PIS, którzy zaciągnęli do partii po Smoleńsku. Każdy z nas ( wzięło udział 11 ) miał znaleźć co najmniej jednego rozmówcę i przygotować materiał. Zadaliśmy im te same pytania.
Niespodziewanie dla nas wszystkich, a mam nadzieję,że dla czytelników DF też - złamaliśmy stereotyp. Jaki ? Ano taki, że Pis-owiec to najczęściej mężczyzna, niewysoki, nieznający języków mieszkaniec małego miasta, zaciekły homofob, ksenofob i ultrakatolik.
Co nam wyszło ?
Większość to kobiety, bo jednak wybór "po Smoleńsku" wydaje się być wyborem emocjonalnym. Języki im nieobce - z 13 naszych rozmówców 11 zna angielski, 4- niemiecki, 2- czeski, 2- francuski, 1 - łacinę, 1 - słowacki. I choć niektórzy odpowiadali tak, jakby czytali z biuletynu programowego partii, w większości jednak nie bali się mówić, byli otwarci, młodzi , życzliwi, czasem dowcipni. Często zaangażowani.
Reportaż to fascynująca przygoda z drugim człowiekiem. Nigdy nie wiesz, gdzie cię zaprowadzi ta droga, bo wiedzie zwykle tam, gdzie zasypiają twoje stereotypy. Teza jest wrogiem reportera. Ona zabija tekst i przysłania oczy.
Oprócz oczywistej dumy z pierwszej publikacji w Gazecie, cieszyłam się, że mogłam pójść drogą w nieznane. Nawet za pozornie nudnym, politycznym tematem może chowa się coś, co czeka na odkrycie.

/ ps. zalinkuję tu tekst, jak tylko pojawi się w necie /

środa, 9 czerwca 2010

Nie odleciał

W6335 do Mediolanu nie odleciał. Siedzę na lotnisku, remontowanym, brudnym i chaotycznym. Siedzę, znużona niemożnością, strudzona zanim zaczęłam, wraz z tłumem takich jak ja, wymiętych i niecierpliwych, w drodze na Dortmund, Sztokholm, Warszawę.
Siedzę i dzielę mój niepotrzebny dziś czas pomiędzy Torańską a lampkę bialego, pomiędzy przylotem a odlotem. Stolik nędznego bistro, wytarty fotel, zielone płytki podłogi są jak zaczarowane wyspy, na które mam tego ranka zbyt wiele przepustek.
Coraz bardziej nie lubię lotnisk, z ich bezimiennością, pośpiechem, anonimem. Już wolę w podroży dworce kolejowe, śmierdzące żelastwem, ze furą śmieci między torami, nostalgiczne z tym pożółkłym rozkładem jazdy za brudną szybą i chrypiącym megafonem. Dziś chciałabym się metodycznie upić, znieczulić, przyspieszyć zegar winem, piwem, wódką , samogonem, ale nawet ten luksus jest mi dziś nie dany.
Samotność w podróży jest jak stan błogosławiony, co mija przy spotkaniu najbliższych na bramce przylotów, po drugiej stronie smugi kondensacyjnej przecinającej niebo.
A gdybym przeszła się wśród moich przypadkowych współpodróżnych, gdybym zaczęła rozmawiać, zadawać pytania, na stoliku prawie od niechcenia kładąc srebrny kształt dyktafonu ? Gdybym spytała tego pana w złotych okularach, pod wąsem, w garniturze : czego dowiedział się pan dziś z Angory ? Albo tę grupę Rosjanek, chybotliwych na niebotycznych szpilkach, chutliwych w spódniczkach krótkich jak sms, gdybym choć jedną zagadnęła : dokąd się wybieracie, droga Nataszo Anatoliewna, do Alicante czy Kopenhagi ? Spojrzałaby na mnie , zza tych ciemnych, kosztownych szkieł w mglisty poranek na Lotnisku im . Lecha Wałęsy w Rębiechowie, i odpowiedziała : niet, ten fotel jest już zajęty !

władcy przestrzeni

Mężczyźni, którzy wchodzą wnoszą ze sobą niepokój. Niosą zapach papierosów, skrzypiących skórzanych kurtek, deszczu. Idą do stolika, na szeroko rozstawionych nogach, o mocnych udach, idą pewnie, po swoje. Zamawiają kawę, dwa razy, bez mleka, nie, kawę i herbatę. I jajecznicę. Dźwięczą łyżeczkami i pełną popielniczką. Głośne rozmowy, bezdźwięczny śmiech, co obnaża ciemne od tytoniu zęby. Jeden z nich, brodaty podnosi wzrok i uśmiecha się do mnie znad szarej zasłony dymu.
Wyjmuję notes i szybko notuję wrażenie przerwanej przed burzą ciszy. W powietrzu tytoń i lepkość południa. W filiżance kawa na brzegu pomazanym szminką. W sercu niepokój spóźnienia i drogi co przede mną. Pośrodku tego mieszkam.
[ 27.05.2010; `jadąc do warszawy`]

`(...) Ci co przemierzają ziemię naruszają jej spokój i nakłaniają do złego, ponieważ budzą strach pomieszany z tęsknotą. Po ich przejściu nic już nie jest takie jak dawniej. Widnokrąg pęka raz na zawsze i już nigdy się nie zasklepi.(..)`
Andrzej Stasiuk, `Jadąc do Babadag`

migawki

Podróżowaliśmy. Do RPA, Moskwy, Ruandy, na Plac Konstytucji i na polską wieś.
Od Jacka Hugo - Badera dowiedziałam się, że intensywnością kompensuje krótkotrwałość relacji z bohaterem. Nie wiem, czy to prawda, chyba powinni wypowiedzieć się bohaterowie ?
Od Maxa Cegielskiego dowiedziałam się , że imperatyw podróży jest w nas, i to jest ogromny komfort : przemieszczam się, dlatego że chcę, a nie jestem zmuszony wojną, pracą, emigracją, głodem.
Od Wojciecha Jagielskiego - że życie daje szanse i nie można ich przegapić.
Od Ireny Morawskiej - że podroż jest wolnością.
Mariusz Szczygieł pokazał, na czym polega metoda wirówki.
To był bardzo dobry zjazd, i ta podróż w głąb słów minęła mi zbyt szybko.