poniedziałek, 11 października 2010

Profil

Czy myślisz, że tak trudno jest zabić ? Zostać mordercą, zaciukać, unicestwić, rozwalić, zajebać, życie odebrać - zabić ? Nie, nie - to jest bardzo łatwe. Nawet nie wiesz jak bardzo. Kiedy byłem tam - spotkałem różnych. Ty nie pytasz nigdy, ty wiesz, i ja ci wiele nie mogę powiedzieć.
Ale. Ale oni rozmawiali ze mną, normalnie, jak ja tu z tobą dzisiaj. No ok, ok, może nie przy kawie, nie tak przy stoliku elegancko, ale się rozmawiało. O wszystkim. O kobietach, o życiu, o dzieciakach, o tym, dlaczego jest się tutaj, a nie z babą w domu. Tobie się wydaje, że to jest jak w filmie. Jak w jakimś kryminale, że człowiek ma powód, zasadza się na innego i wali na oślep. Albo inaczej. Że to jest element najgorszy, jacyś zwyrodnialcy tylko, margines. Nie. Nic bardziej mylnego. To są tacy ludzie jak ja i ty, ty tylko siedzisz tu sobie, słuchasz, wydaje ci się, że jesteś ponad to, że ty nigdy, że niemożliwe. Że nigdy byś tego nie zrobiła, nie umiała. A co by było, gdyby ktoś doprowadził cię do takiego stanu, że chciałabyś tylko tego ? Że chciałabyś tylko,żeby ten, co przed tobą stoi przestał szczerzyć na ciebie kły, przestał patrzeć, oddychać, brać to samo powietrze, widzieć to samo niebo, nawijać, pieprzyć, gadać.. ?
Ja byłem przez chwilę na takim oddziale dla specjalnych skazanych. Tych, co tylko czapka, albo dożywocie. Był tam taki facet. Normalny gość, miał tu firmę. Pracował, fajna żona, z firmą mu się nie powiodło, pojechał do Stanów. Jak osioł tyrał w tych Stanach, a żonie maile pisał. I ona mu pisała. Wysyłała mu zdjęcia ich domu, i powtarzała jak bardzo go kocha. On trzymał te maile jak najcenniejszy skarb, drukował,czytał, składał, i znów czytał, a w tych mailach było napisane jak ona ich wspólny dom urządza. Zatrudniała ludzi, układała parkiet, kupowała pralkę i zmywarkę. Tyrał, zasuwał, zapierdalał i każdego szeleszczącego dolara wysyłał do żony na ich wspólną przyszłość w domu pod Poznaniem, co podobny miał być do dworku. Któregoś dnia poczuł że maile już nie wystarczą, że on chce tej swojej kobiety dotknąć, przejść się po tym dworku jak pan, w tej pralce sobie wyprać, zjeść normalny obiad. Wrócił. Otworzył drzwi i w domu nic nie było. Nawet parkiet był zdjęty. Goły beton. I on popatrzył na tę swoją żonę, co jej listy czytał i składał,na jej twarz - już pustą i obcą. I słuchał tych słów : nie udało się, nie było cię, złożyłam podanie o rozwód, dom zatrzymaj, a zmywarkę, pralkę i parkiet zabrałam w rozliczeniu. Uderzył mocno, i został mu już tylko spacer po małym spłachetku ogrodzonym siatką i ze mną rozmowa przy popołudniowym papierosie.
Inny był najemnikiem. Wiesz - najemnym mordercą. Kazali - zabijał. Miał na koncie wielu, zanim go przymknęli, ale ja nie o tym. I on mi kiedyś powiedział, jaki był jego pierwszy raz. Odzyskiwał długi, chodził po domach i frajerów namawiał, żeby nie zwlekali z zapłatą. Poszedł raz do jednego i gość nie miał. Po prostu. Otworzył mu drzwi, zapyziały, rozchełstany, w dresie i przepoconej koszulce, grubas taki , spojrzał na niego i powiedział : nie mam. I taka złość go wzięła, taki żal jakiś okrutny na tę bezczelność niewymowną od brudnego grubasa, że chwycił pałkę i rozwalił mu głowę. A potem tylko patrzył jak z tej głowy na podłogę wypływa mu mózg. A w tym mózgu pływały kawałki kości. I wiesz co ? Wrócił do domu, wziął prysznic, zjadł coś i walnął się spać. Rano wstał, spojrzał w lustro i nic nie poczuł. I wtedy przyszła mu do głowy taka myśl : skoro nic nie czuję, skoro ten mózgi te kawałki czaszki to nic dla mnie, to dlaczego: nie ? Po grubasie był kolejny, po nim jeszcze jeden, i drugi, i znów. A potem tylko ten spacerniak ogrodzony siatką i ten papieros w zmarzniętej dłoni i ta historia, co ją ci dzisiaj sprzedaję. Takich jest wielu. Każdy z nich miał swoją historię, miał swój pokręcony powód. Lepszy czy gorszy, jakiś tam miał.
I tylko tobie się wydaje, jak tu siedzisz przede mną, pachnąca i elegancka, że nigdy nie umiałabyś uderzyć tak, żeby zabić ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz