(...)
Dziwny, niby - zapracowany poniedziałek, ale coś jakby mnie niosło, pocieszało, koiło w tym zabieganym dniu.. Wyjątkowo cały dzień na miejscu, małe moje Święto Pracy - nie ma jeżdżenia, nie ma spotkań, nie ma stania w korkach, mogę na chwilę zamknąć oczy i skupić myśli, mogę głębiej oddychać.
Adrenalina gdzieś się zapodziała, kilka filiżanek kawy we krwi musi mi ją dziś zastąpić.
Powoli, metodycznie, cal za calem, stopa za stopą odhaczam kolejne tematy. Jeden, drugi, szósty.. Skreślam linijki w kalendarzu, zapisuję następne.
Ale czy tematy do odhaczenia liczymy w takich właśnie skromnych jednostkach metrycznych - stopach, calach, centymetrach ? A może - to powinny być kilometry ? Może raczej powinny odmierzane w litrach krwi pompowanej uderzeniami serca, a może w decymetrach sześciennych powietrza które wciągam, aby głębiej odetchnąć? Może powinien to byc szum w uszach, piasek pod powiekami, krople potu w zagłębieniu szyi, metaliczny smak krwi w ustach, spacer na rzęsach, decybele dzwonka telefonu ? Jak zmierzyć to wszystko, ten moment skupienia, który kosztuje Cię wieczność ?
A ile waży dusza ? Czy naprawdę 21 g ? a ile waży dusza zmęczona ? Czy naprawdę więcej, niż radosna ?
Matko_boska_z_łodzi_fabrycznej - błogosław takie poniedziałki..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz