poniedziałek, 16 czerwca 2008

padapadapadapada..


A w Krakowie na Brackiej pada deszcz
Gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia
W korytarzu i w kuchni pada deszcz
Przyklejony do ściany zwijam mokre dywany
Nie od deszczu mokre lecz od łez (...)


I w Sopocie na monciaku pada deszcz, i na pustkach_lirycznych popaduje, i pada pada pada.. i przynosi nam ból głowy , niechęć do pracy i do bliźnich, rozlaną kawe na jasnym płaszczu i nieadekwatnie gołe stopy w odbiciach kałuż. Chciało się, aby trawa znów zielona - i oto proszę: monotonnie narzekamy na granatowe, zadeszczone niebo.
I od deszczu mokre, nie od łez.
Słupek rtęci opada już nisko, nizutko, dołuje wraz z moimi nadziejami na uporządkowanie kilku spraw ; bo miałam przyhamować, a jednak - jadę coraz szybciej, niepomna na kałuże..
Urlop poproszę - i od deszczu, i od łez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz