wtorek, 17 czerwca 2008

jutrznia

O 5.20 leżę już z otwartymi oczami i wsłuchuję się w ciszę za oknem.
Zielony las stoi jak stał, widzę go w prostokącie okna, jak co ranka. Stała zmienna: pór roku i liści.
Dzień jeszcze się widać nie zaczął. Lubie takie przed-dni, jest tak cicho , myśli mi się dobrze przędą
Niebo świeci szaro-błękitnie : po rejteradzie w stronę deszczu, lato widać nie chce sie przekonać do powrotu.
Obok mnie, na mojej komórce chrapie kot, futrzany knebel przykrywa dźwięk budzika.
W myślach przebiegam zadania na dziś : niech już będzie popołudnie.
Wstawaj, leniu !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz