niedziela, 24 sierpnia 2008

stąd do Tomaszowa

/.. czyli dlaczego tak trudno pożegnać sie z wnętrzami../

Po kilku miesiącach pracy, wyjazdów na miejsce i w miejsce, kupowania, gromadzenia, planowania, pilnowania, dobierania i zestawiania Jednego z Drugim – powstał wreszcie Dom.
Początek Domu właściwie. Podwaliny. Już nie kamień węgielny, już nie strzecha, ale - Dobry Domu Początek.
Wraz z Najlepszymi Moimi dziś powiesiliśmy, przykręciliśmy, ustawiliśmy.
Meble stanęły na swoich miejscach, krzesła zaparkowały przy stole, zasłony otuliły puste okna, kołdry wdziały swoje przytulne ubranka, miękkie poduszki zaległy na łóżkach jak drzemiące koty.
W pustej do tej pory witrynie szklistym chłodem błysnęły kieliszki i szklanki.
Zegar posłusznie ruszył do odmierzania czasu, powołany do nieśmiertelności życiodajną baterią.

Drzemiący Dom za chwile obudzi się wraz z nadejściem Swoich .

W świecznikach chłodne świece czekają na płomień zapałki i ciepło stearyny.
W lśniących nowością łazienkach za chwilę zawisną ręczniki mokre po czyjejś kapieli .
Nietknięta dziś kołdra ogrzeje się ciepłem jakichś ciał.
Na ciemnej podłodze dziecko zostawi ślad stopy brudnej od piasku.
Patelnia zaskrzypi przypaloną jajecznicą.
W pustych pokojach zabrzmi śmiech, ktoś zapłacze, ktoś kogoś mocno przytuli, po deskach podłogi kolorowo rozsypią się literki Scrabble..

Powstał Dom. Kolejny.
Żegnam się dziś z nim i idę do nowego.

`(…)Ten biały dom, ten pokój martwy, do dziś się dziwi, nie rozumie...
Wstawili ludzie cudze meble i wychodzili stąd w
zadumie.

A przecież wszystko tam zostało, nawet ta cisza trwa wrześniowa,

Więc może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień
do Tomaszowa?(…)`

1 komentarz: