czwartek, 23 października 2008

samotieri

W Sopocie wieczorową porą.

Zauważam ją, jak między pólkami w zatłoczonym wieczorem sklepie - pakuje bezładnie do koszyka jakieś produkty.

Chleb tostowy, dżem, mleczne bułeczki, piwo redd`s, paczka cukierków.

Jedną ręką wrzuca jedzenie do koszyka , drugą trzyma przy uchu telefon. Na oślep chwyta mleko – butelka niebezpiecznie chybocze się na brzegu półki – ona łapie ją w ostatniej chwili , unieruchamia komórkę w zagłębieniu między twarzą a ramieniem, przytrzymuje aparat policzkiem nie przestając mówić.

Wiesz, ee, musimy pogadać, tak, no teraz.. Tak..

Jest bardzo drobna, filigranowa. Na głowie burza ciemnych włosów, swobodnie upiętych wysoko, z niechlujnej fryzury wymykają się na ramiona szorstkie pasma gęstych włosów.

Jest młoda – ma kilkanaście lat, szesnaście, siedemnaście może, a jednocześnie jest w niej coś jakby starego. Brak jej świeżości – pod oczami smugi cienia, powieki obrysowane ostrą kreską konturówki, na policzkach cienka warstwa pudru. Kiedy pochyla się obok mnie, czuję, ze pali.

Klęczy na podłodze przed kolorowymi rzędami towarów, wyciąga rękę po czekoladę, jest jak dziecko, które próbuje być dorosłe. Nieuważnie stawia swój koszyk na brzegu mojego, zawartość wysypuje się na podłogę : klnie pod nosem, nie przestając mówić do słuchawki.

Jest w niej coś z trolla – zawsze przerażały mnie te stworki z twarzami staruszków, o smutnych oczach, spiczastych uszach i wzroście dzieci. Emo w szarej tunice, czarnej kurtce i rurkach.

Mówi bardzo głośno.Swobodnie. Wokół niej, w zatłoczonym sklepie nie ma przecież nikogo.

Musimy się rozstać. Rozchodzimy się. No tak, po prostu i już. Nie pasujemy do siebie.

Do koszyka wędruje jeszcze dżem truskawkowy. Mała dłoń o poobgryzanych paznokciach zdejmuje z półki paczkę chipsów.

Rozchodzimy się, nie słyszałeś.? Rozjazd. koniec. Oj przestań, już. no już.

Ona jest jak kolaż z wysokonakładowych kolorowych czasopism dla nastolatków : ma wszystkie te modowe atrybuty,rurki, tunika, dwie różne skarpetki, płaskie baleriny i kola w uszach, obowiązkowe brudnoszare kolory, mocny makijaż, papierosy i przepastna torba.

To ikona Tokio Hotel, Blog27, odbitka bohaterów BRAVO GIRL.

Dziecinnie krucha i po dorosłemu bezwzględna.

Rozstajemy się , mówi między jogurtem a chrupkami.

Odejdź, pada przed czekoladą, za piwem.

Daj spokój – już przy kasie.

Wypowiedziane w bezosobową pustkę sieci GSM słowa.

Jak łatwo teraz się rozstawać.

Nie trzeba nawet patrzeć w oczy.

2 komentarze:

  1. Można jeszcze sms lub przez gadugadu...

    Ale, ale: redd's to mimo wszystko alkohol. Dowód pokazała?

    Może miała 30 i tylko ubiera się dziwnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ...sms jeszcze lepiej, bo nawet mówić nie trzeba, a co dopiero w oczy patrzeć ;).

    OdpowiedzUsuń