piątek, 31 października 2008

save the last dance for me..



Co panowie, strach dupę ściska ?

Na kwadracie ciemno, zimno, alk się zaraz skończy, szlugów kilka tylko zostało, w końcu dziś Dzień Strachów, halołin, bez ściemy.

No to ja wam opowiem niezłą historyjkę. Cicho mi teraz, mordy w kubeł, posłuchacie, to się ze strachu skitracie, a jak. Historia jest o gablocie. No o gablocie, a co ?

Subaru Impreza był facetem. Dla niepoznaki wabił się jak laska, że niby Impreza- Belezza, fajna Romaneza, - ale Impreza był facetem, i to nie byle jakim gościem. Postawny, silny, srebrny pysk, halogeny, alusie, wiadomo. Sylwetka mocna, wysportowana, jakby nic tylko pakował na siłce jak dzień długi. Na cztery koła był, a jak. Wiadomo.

Kupiła go taka laska. Kobita. Laleczka taka.

- `Wozić mie będzie tu i tam` - myślała - `szyku zadam, do pracy i na imprezę podjadę, wygodny, elegancki, kolor fajny ( bo laski tylko za kolorem patrzą, wiadomo), jezdni się trzyma, pojemny. `

Laska tak, głupia, myślała, a jak to laski – za dużo myśleć nie powinna. Uparta taka.

Impreza był kawał diabła, tyle wam powiem. Jak go ochrzcili, drania jednego, dali mu 666 w ejestracji.

No mówię chyba : w r e j e s t r a c j i , no wiadomo przecież…

I te 666, co każden jeden dzieciak wie, diabelski znak – dało mu taką stygmatę, takie znamie, taki omen jakiś, nomen, jak to mówią, na całe jego życie , że echhh..

Ale po kolei. Baba z salonu nowiutkim Imprezą wyjechała, zadowolona jakby całą noc, no wiecie co, na drutach robiła, i jedzie jak afrykańska królowa.

Jedzie, jedzie, a Impreza nowiutki, nowiusieńki, golas taki. I tak go, kurde, koła świerzbiły, tak go pod lakierem drapało, że chłop dosłownie nie mógł. Wyjechał gość na pierwsza jazdę, w świat , i czuł się jak poborowy na przepustce, jak recydywa na spacerniaku, jak, echchchh.. no złamas jeden.,

Baba mija pola, łąki, lasy, fabryki jakieś też mija, zadowolona, jak mówiłem. Głupio zadowolona, ale widział kto mądrą babę? Za kierownicą ? Żal.

Traf chciał , ze przez te droge, co nią baba naszym Imprezą jechała - sarna jakaś kulawa szła. No sarna, s a r n a , zwierze takie.

Z kopytami, brązowe, ćwoku jeden !

Nie k u l a w a , zdrowa sarna była, tak się mówi tylko, ciemniaku !

Że co, że sarny po drodze nie chodzą?! A co mi tu pierdolisz, sarny wszędzie chodzą, to wolny kraj, no. Chodzą , jak lubią. Może kaczki nie chodzą, ale teraz, a to dawno było, hehe..

I nasz Impreza, przykozaczył i w te sarne przyładował. Prościuteńko, prosto, w sarniny ryj. Laska , jak to głupia baba za kierownicą nic tu nie miała do powiedzenia - tylko kłaki i krew zostały. Z sarny, nie z baby. Ryczała, lamentowała, w histerię wpadła, że sarenka taka biedna,jak bambi, chuj wie, co za bambi - srambi, i że te oczki takie duże miała, ta sarna niby. Wiadomo - kobieta, nie trafisz.. ..

A Impreza ? A co mu bida zrobi ? Lampy pobite, maska do roboty, tablica pogięta, futro na zderzaku, baby kłopot , no nie ? Impreza do lakiernika, baba do koleżanki na plotki , temat z głowy. Pierwsze przewinienie.

Ale , czy ja Wam nie mówiłem, ze nasz Impreza, nasz 666, to recydywa był ?

Co nim w miasto wyjechała, on już – do wybitki był gotowy. Do wypitki też, to wiadomo, bo wał jeden korbowy lubiał popić, oj lubiał. 14 na sto. Tyle, tyle, a co ? Silny, mocny, to w potrzebie, jak my. Ano, polej , Gawron, bo i mnie w gębie zaschło od tego gadania. No.

No co tu dużo język strzępić, był cham jeden po tym pierwszym razie gotów, gotowiuteńki.. Jak poczuł zew krwi, to nie odpuścił. Każde skrzyżowanie, każdy parking, garaż, zatoczka - już się bydlak do mordu rwał. Diabelskie 666 go prowadziło. Tyle wam powiem, fiuty. Się zaczęło.

Baba już , jak to baba – od zmysłów odchodziła. Weźmy choć tak : Na parkingu się ustawia, oczko robi, , szminka na usta, muza na ful, fajka, komóra – a Impreza ledwie ruszył - buch w gościa ! Gość wyskakuje, z mordą, zaraz na policję gotowy, na naszą laskę patrzy, ta w płacz, rzęsy mokre, to co robić ? Oce,ace,enwu, wszystkie papiery na wierzch, czas i platynki w plecy, gablota w warstacie, laska w taryfie, koniec świata, mówie wam !

Albo znów śmiga kaniołka nasza na hawirkę, po robocie, na fajrant, a tu jakiś typ na drogę się pcha , i na wstecznym w bok naszego Imprezy wali. To Impreza, chłop jak trzeba, jak się nie odwinie i z byka go ! A że silny był - z tamtego tylko blacha została, i jeszcze pogięta..

Laska w płacz, rzęsy mokre, Impreza w warstacie, i co znów robić ?

Nie było, powiem wam – nie było miesiąca, co by ta kobita Imprezy nie lakierowała. Jak już nie dało rady z remontem, i nie wyjeżdżała za wiele, co by uniknąć stłuczek – dawał sobie gnój szybę na ulicy wytłuc, tablice skraść, albo co najmniej felgi zwinąć.

Jak nic się nie działo – Impreza był chory, kaca `odwykowego` miał, diabeł jeden, i .. po chamsku z rana nie odpalał.

Nie będę wam tu, chłopaki opowiadał o tych wszystkich akcjach, co ta kobita z Imprezą miała : wymuszenia, podwojna ciągła, stłuczki, najazdy, nieustąpienie pierwszeństwa, rozbój, chłopaki mówie wam, rozbój w biały dzień i w noc tez częstogęsto..

Jedno wam powiem : skurczysyn miał te 666,w tablicy, i on chciał zabijać… I czekać tez, francowaty umiał..

Czekał, czekał, wprawiał się, jak , nie przymierzając Młody na Woli u nasz w zeszłym roku, aż się , drań doczekał..

Noc była ciemna, jak dzisiaj, listopad prawie. Baba wyjechała, Impreza wyposzczony i.. się wypuścił. Jechali daleko, do rodziny do Warszawy, czy hagiewu..

Poboczem pijak szedł. Nagięty . Luj taki.

Impreza z daleka go wyczuł – jak pies poczuł zapach krwi, śmierci, pijaka pecha, swojego triumfu.

Zasadził się, spiął, i gdy mieli pijaka ciemną nocą na poboczu mijać – wyrwał swojej niefartownej lasce kierowanie z rąk i odbił na pobocze, na pijaka, po śmierć..

Już, już był u celu, już prawie uderzał w bok bezwładnego ciała, już w wyobraźni przejeżdżał rozpędzonymi kołami bo nieruchomym kształcie, gdy nagle usłyszał :

- A co tak szybko w zabudowanym terenie się jeździ ?

– Wczoraj jechałem tędy, tych domów jeszcze nie było.

– Tak mówicie? A gdyby tutaj staruszka przechodziła do domu starców, a tego domu wczoraj by jeszcze nie było, a dzisiaj już by był ?To wy byście staruszkę przejechali, tak? A to być może wasza matka!

– Ale moja matka siedzi z tyłu !

- Prawo jazdy, dowód osobisty,dowód rejestracyjny, ubezpieczenie.. I zapraszam do poloneza..

No i taki to był naszego 666 Imprezy taniec. Ostatni.

Polonez.





5 komentarzy:

  1. No miał skubany charakterek... ale teraz do takich trafił co to łez nie ocierają... a i krwi może poczuje... w bagażniku... co raz...

    OdpowiedzUsuń
  2. Skitrac = zalatwic, zorganizowac.
    Cala grypsera to nie grypsera, slang nie slang. Reszta moze i brzmi jak szczera prawda... oprocz tej krwi. Chyba ze z kotleta na grilla. Ja mysle, ze pani przesadza. Ja mysle, ze pani nie zawsze wie co znacza slowa, ktore nie naleza do pani kultury. Pani nie musi tego robic jest pani fascynujaca i bez tych semantycznych wybrykow.

    OdpowiedzUsuń
  3. ..słowa, słowa, słowa.. I nieudolne ze słowami próby.. I dziekuję :))

    OdpowiedzUsuń
  4. .. a naprawdę miałam subaru, z 666 w rejestracji , i.. nienawidziłam bydlaka !, filhalandilas wie..:))

    OdpowiedzUsuń
  5. ja tez wiem, przeciez jestem tym karkiem, ktory go kupil.

    OdpowiedzUsuń