sobota, 15 listopada 2008

Wielki błękit


Pod wodą jest bardzo cicho. Słyszę tylko własny wdech-wydech w rurce, i chwilę po zanurzeniu twarzy tchórzliwy łomot swojego serca, kiedy pod stopami otwiera mi się wielki błękit.
Rafa jest urzekająco piękna.
Blisko przemykają tęczowe ryby - zawieszone na niewidzialnych sznurkach w granatowej wodzie wyglądają jak wycięte z papieru, żółto-czarne znaki, choinkowe zabawki.
Powietrze wypuszczane przez nurków, pływających kilkadziesiąt metrów pod nami - ma kształt srebrzystych, malutkich spadochronów, które pomyliły drogę i zamiast spadać w dół, lecą w góre, do słońca. Lśnią i pękają, cała woda ich pełna.
Wszystko jest intensywne pod wodą - kolory prosto z palety fauwistów: żółte, pomarańczowe, turkus, szmaragd, czerń, biel, granat.. Jest cicho, i łagodnie , miękko, falująco, bezpiecznie.
Dobrze, żeby rafa została, żeby nikt jej nie zabierał na pamiątkę, bezmyślnie urywając twardy kawałek domu dla ryb i innych tu cudów, po to tylko, żeby odarty z magii i nasyconych barw - kurzył się gdzieś na serwantce w Kijowie czy Murmańsku, jako niepotrzebny souvenir z wakacji.
Dobrze byłoby móc tu wrócić by znów zanurzyć twarz w Wielki Błękit.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz