czwartek, 1 stycznia 2009

Dzień, co nigdy się nie budzi


Dziś znów przyszedł.
Ten dzień, co nigdy się nie budzi.. 1 stycznia.
W zeszłym roku byłam inna, wiem to, pisałam inaczej, inaczej czułam.

Dziś trudno mi słowa zbierać, myśli tylko mi gładko przepływają, jak woda pod pomostem przez moją odpoczywającą głowę.
Dziś to nie jest d z i ś , to nie 24 godziny zaklęte między 0:01 a 23:59 1 stycznia, to nie tylko ten dzień, co nigdy się nie budzi, moje dziś to moje ostatnie tygodnie, moje ostatnie uczucia i ich brak, moje myśli, które sprawiły, że słowa mi się rozpierzchły.
Już samo to tworzy moją listę stats 2008, jak zrobiła gapminded.
Wczoraj wśród miłych bliskich, rozmawialiśmy o minionym roku. I wtedy, nad szampanem i przy ognisku, zrozumiałam jak trudny to był rok.
I uzmysłowiłam sobie, że żyjąc tym trudnym rokiem - w ogóle tego trudu nie czułam.
Pamietam wszystko, wspominam ludzi ktrych spotkałam, uczucia, które były moim udziałem, sny które śniłam, obrazy, które widziałam.
Słowa zapisane w moim blogu odświeżają nieposłuszną pamięć.
Pamiętam wszystko, a nie pamiętam - t r u d u .
I to jest takie piękne, takie wspaniałe , takie krzepiące - żyjemy , trudzimy się, męczymy, jest nam często do łez smutno, do bólu niewygodnie, i do skostnienia zimno, a kiedy minie ten czas, oglądamy się wstecz, i ze wszystkich chwil nie pamiętamy tej jednej : że było tak b a r d z o ciężko..

Tego Wam wszystkim, czytającym moim, życzę na 2009 - słabej pamięci o tym, co trudne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz