poniedziałek, 9 marca 2009

Rejs do Nibylandii



Dziewczyna wraca pamięcią do wydarzeń sprzed roku i wszystko wydaje jej się odległe i nieprawdziwe.Jak Wendy przechyla się przez parapet okna i leci, by znów zobaczyć Nibylandię.

To był taki sam marzec, jeszcze mglisto-zimowy, trochę nieprzyjemny dla drobnej sylwetki ubranej tylko w piżamę swojej wyobraźni.

Dziewczyna wysiada z taksówki , szybko stukają o mokry bruk obcasy jej butów. Zanim do niego podejdzie, zatrzymuje się na ułamek sekundy i ,niewidzialna, patrzy na niewysoką sylwetkę w zimowej kurtce, jakby tym pierwszym spojrzeniem miała upewnić się, że ta oferta jest last, a nie minute.

W kieszeni już wiosennego płaszcza wyczuwa drobne, nie - są i banknoty, Dziewczyna kupuje bilet i wchodzi pewnym krokiem na chwiejny trap tej nieznanej łajby, która ma ją zabrać do Nibylandii.

Jest marcowy wieczór, z nieba siąpi drobny kapuśniaczek i rujnuje jej ładnie ułożone na podróż włosy, dzwon w kościele wybija punktualnie siódmą, a on czeka na nią z bukietem lekko zmarzniętych, trochę zimowych nadal różyczek.

Przytule cie, jak tylko cię zobaczę, powiedział.

Przytul mnie, ja tylko mnie zobaczysz, powiedziała.

I wsiada z nim , a łajba odpływa , i po kilku miesiącach dryfowania osiada gdzieś na mieliźnie, gdzie powietrze jest duszne i wciska się pod letnią już, kolorową sukienkę Dziewczyny. W kieszeni sukienki nie ma już banknotów, bo rozmieniła je na drobne i oddała bileterowi, który sprzedał jej bilet na daleki rejs, a zawiózł ją na mieliznę Nibylandii.

Na powierzchni mętnej wody pływają zwiędłe różyczki, a Dziewczyna nie kupuje już biletów, bo każdy bileter wydaje jej się oszustem, jak ten, co przyniósł pod kościół bukiet zmarzniętych kwiatów.

3 komentarze: