sobota, 7 marca 2009

Teoria względności czasu

Nienawidzę naszej w pracy w piątek ! cedzę wkurzona do K., kiedy po całym tygodniu narad, spotkań, prezentacji, korekt i gejzerów fantastycznych pomysłów wracamy zmarznięte z kolejnej budowy, taszcząc z samochodu próbki kamienia, desek i stukilogramowe katalogi.. Lubię, no lubię te pracę, nawet bardzo ją , psiakrew, lubię, jednak w piątkowe popołudnia jakoś mniej.
Piątek jednak się toczy, swoim normalnym zabieganym i wyczerpującym rytmem, odbieram telefony, piję siódmą kawę, i piątą herbatę, robię korekty, sprawdzam dokumentację, tryskam pomysłami, rozwiązuję wirtualnie jakies nieistniejące problemy na odległych rubieżach.
Piątek zmierza do soboty, już nic go nie zatrzyma, wiem to na pewno, już widzę się jak w wannie pełnej piany moczę swoje zmarznięte budową ciało, a wtedy około 16.30, na gaszenie świec, przychodzą ostatni Klienci. Ona i On. Siadają, serwujemy kawę, rozkładamy projekty, a wtedy Ona mówi : "No, to zajmijmy się wreszcie czyms przyjemnym, bo w piątek po południu to niedobrze mi się robi jak o tej pracy pomyslę !"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz