wtorek, 8 września 2009

McKot zdobyty czyli one way ticket

W pokoju , miedzy kuchnią a salonem piętrzą się kartony.
Odkładam i opisuję : na wynajęte, na magazyn, lato, zima, piwnica, pokój J., skarby M, skarby H., biżuteria, porcelana ..
Kot nr 1 i Kot nr 2 wspinają się na sam szczyt tej nieforemnej góry i akrobatycznie balansując wśród tobołków i koszyków , moszczą się w skrzynkach na górze. Cokolwiek robię, one warują tam godzinami, jak sowy na czatach, aż wreszcie znużone powtarzalnością moich gestów pakowania, zawijania, obklejania tektury taśmą i opisywania - zapadają w drzemkę w pustym, niezamkniętym pudle. Od kilku dni, od kiedy ta grań wyrosła w moim mieszkaniu - stała się ich ulubionym miejscem. Mrużą swoje bursztynowe oczy, pazurami drapią papier i w niemym pytaniu patrzą na mnie z wyrzutem w dół. Jedziemy ? zabierasz nas ? na zawsze ? w drogę ?- zdają sie pytać ich zmrużone spojrzenia.
Czy obawiają się, że o nich zapomnę, że w całym tym szaleństwie przeprowadzki zostawię je, porzucone w kącie jak futrzany mop ?
Nie martwcie się, mówię do nich nocą, kiedy nie mam już siły na pakowanie - ten bilet w jedną stronę jest wypisany na nas wszystkich : na MC*, na MD*, na was, moje śliczne, i na mnie, na pewno też na mnie.


dla przypomnienia :
MC* - Młody Człowiek

MD* - Mała Dziewczynka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz