środa, 2 września 2009

Słuchając jesieni

`Przejdź milę po moich śladach, a dopiero potem oceniaj mnie`, powiedziałam, a on patrzył na mnie, tak jakoś smutno i z roztargnieniem, a ten jego roztargniony wzrok błądził po twarzach ludzi przy sąsiednich stolikach, po przechodniach śpieszących gdzieś w dół ulicy oświetlonej prawie jesiennym już słońcem popołudnia.
Patrzył smutno, widziałam jego rozbiegane, zmęczone oczy obwiedzione siateczką zupełnie nowych zmarszczek i cieni, co jak busola wskazują nieomylnie kierunek smutku.
Miał oczy jak piłki tenisowe na korcie - odbijały się od cieni liści tańczących po naszym stoliku, od smukłych łydek dziewcząt na deptaku, od popielniczki pełnej wystygłych niedopałków, wakacyjnego skrzypka zbierającego marne grosze za wiedeńskie walce, od mojej zamyślonej twarzy, moich słów do niego, moich do niego pytań.
Dawno się nie widzieliśmy.Zdawkowe esemesy, cztery telefony, trzy odłożone spotkania - na lepszy czas, na inny, na żaden.
On jest chory, pomyślałam, ma chorą duszę.
Pan dziś nie słucha, powiedziałam,
Tak, nie słucham, nie mogę zatrzymać myśli, one błądzą gdzieś, skaczą z tematu na temat, porzucam drugą, zanim skończę pierwszą, już nie mogę z tym wytrzymać, na nic nie czekam, niczego nie chcę, i jednocześnie chcę wszystkiego, tak mnie to, kurwa, męczy..

Wiem, chyba wiem, też tam byłam, ten żal, ten niepokój, ten brak skupienia jest jak konkretne miejsce, jak współrzędne na mapie naszego serca. Kiedy już się tam jest - trudno odnaleźć stamtąd wyjście, trudno uwierzyć, że inni też tam byli. I że stamtąd wrócili.
Też tam byłam, ale pozakręcałam rożne kurki, z których cienką strużką kapały do mojego serca, jak soki złych wróżek : Żal, Złość, Niepokój, Rozczarowanie, Niepewność.
Też tam byłam, a moje zielone oczy , zasnute szarym smutkiem skakały z miejsca na miejsce, rozbiegane, niewidzące, smutne.
Też tam byłam, i gdy zagubiłam się, w tym lesie smutku nie bardzo wiedziałam w którą dróżkę iść, bo wszystkie były mi jednakie. Jednakie złe. Jednakie nieznane.
Ale zakręciłam te kurki. Zakręcałam je jeden za drugim, stopniowo, powoli, aż wreszcie przestały sączyć w moje serce truciznę niepokoju.
I wróciłam. I jestem tu, spokojna i szczęśliwa. Słucham.
Pan mnie nie słucha ?
Tak, słucham... `jeden za drugim... niepokoju...wróciłam..`
Wrócę, obiecuję pani, że wrócę .. Ja wrócę. Jeszcze niech pani na mnie poczeka.
Poczekam na pana, poczekam, a w międzyczasie posiedźmy tu razem i popatrzmy jak lato zmienia się w jesień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz