niedziela, 15 listopada 2009

dedykacja

czyli Holdenowi

Słyszałam kiedyś od przyjaciela taką przypowieść.
Dwóch mnichów, zapewne tybetańskich, wędrowało drogą. Przy rwącym, spienionym strumieniu o błotnistych brzegach spotkali młodą kobietę, która nie umiała przez strumień przejść.
Zaproponowali jej pomoc, i jeden z nich przeniósł ją na drugi brzeg. Tam się pożegnali i poszli dalej.
Szli cały dzień, w skupionym milczeniu, a gdy wieczór miał się już ku nocy, jeden z mnichów rzekł :
- Powiedz mi, bo bardzo mnie to męczy : czy my, pobożni mnisi tybetańscy powinniśmy byli przenosić przez nurt młodą, atrakcyjną kobietę ?
- Widzisz - rzekł mu na to drugi - ja zostawiłem ją na tym brzegu, ale ty nadal ją niesiesz.

4 komentarze:

  1. Piękne. Pozwoliłem sobie przeczytać Twoją przypowieść Szymonowi i nadal krzyczę.............

    Z podziwu:
    - Tato, ty nie jesteś mnichem, ale nie zapomniałeś o mamie, o tym co było kiedyś, gdy płakałeś....

    Alejo. TO WYJĄTKOWA CHWILA.
    DZIĘKI Tobie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo proszę pliss, jak mawia moja przyjaciółka :).
    I tak zostaję przy swoim, że niesiesz.Holden.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten drugi był oszustem, ponieważ nieśli ją cały czas razem.

    ps. jaką kobietę :?)

    OdpowiedzUsuń
  4. @zenza : nie razem : "jeden z nich ..",
    Ale, ale , chyba najważniejszym słowem w tej historyjce jest: ` NADAL`
    nie : ` KTÓRY`..
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń