niedziela, 21 lutego 2010

21.02.2010.

Znowu meczę się z tematami.
Wizyta u S. nie przyniosła nic nowego, trochę słów nie na temat. A już na pewno nie mój.
A już na pewno nie na wprost. Może dobrze.
Powinnam spisać to, co już mam, uporządkować myśli, a jakoś się boję. Tak jakbym sama uciekała przed od zawsze wyznawaną zasadą, że słowa mają moc sprawczą : jak coś nazwiesz, zaczyna żyć własnym życiem, staje się.
Dlaczego właściwie nie chcę , żeby się stało ? Zawsze można kliknąć delete, i już nie ma. Poszło. Na pewno ? A jeśli nadal jest ?
Za dużo rzeczy napisanych ręcznie ginie. Wyrzucamy z kwitem do pralni i nieodebranym awizo. Jutro kupię pudło i zacznę wrzucać do niego wszystkie świstki, notatki, rachunki. Kiedy to odgrzebię, przynajmniej odświeżę pamięć. Będę miała namacalne dowody, że życie się toczy. Zbyt to wszystko wokół ulotne, zapisywane na dyskach, w mailach, w blogach.
Wracając do domu przypomniałam sobie A., która kiedyś przepisywała do kajetu wszystkie esemesy do i od faceta. `Chcę w ten sposób pamiętać, za co go pokochałam`, mówiła mi.
A może to jest jakiś pomysł ? Zapis uczucia `2010 ?

Same pytania.
Potrzebuję wskazówki. Potrzebuję rozmowy z kimś mądrym. Potrzebuję mistrza.

3 komentarze:

  1. Gdy uczeń jest gotowy , zjawia się mistrz.
    Cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, może i tak Słodka.
    Ale : Panie Boże, daj mi cierpliwość, ale pospiesz się, proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha. Pewnie już się zbliża.
    Czas goni?

    OdpowiedzUsuń