poniedziałek, 1 lutego 2010

jebu jebu

Myślę o moim czasie.
Z moim czasem mi dobrze. Wygodnie mi z nim jak w miękkiej pościeli.
Jest mi znany i oswojony. Jest mój, nieoddany, nie oszukany. Znam mój numer pesel, nie mylę dat, ostatnio w CV do szkoły dodałam sobie z rozpędu i przez roztargnienie 10 lat studiów, nie odwiedzam portali N_K i Facebook.
Jestem tu. Nie chcę gdzie indziej.
A jednak ciągle muszę przekonywać, wszem , wobec, wkoło i najbliższych że dobrze z tym czasem się czuję.
Że moja kondycja jest dobra i lepsza niż kiedykolwiek . Że samoświadomość przymusu towarzyskiego na dobre mnie opuściła, na wieki wieków, rzekłabym - na amen. Że konieczność emocjonalnego zaangażowania mnie nie trapi , nie nudzę się, nie podpieram ścian duszy,dni mi ciągle za krótkie, a jedyne, co naprawdę mnie interesuje to niezobowiązujący seks.
A oni swoje, nie martw się, zobaczysz...
Chcą dobrze. O rany.
Jebu jebu, jak mawia MC*.

-----------------------------------------------------------------
(...) "naprawdę był w niej zakochany - teraz to zrozumiał - ale chociaż tak bardzo za nią tęsknił, wiedział, że może bez niej żyć. To jest w ogóle najgorsze. Świadomość, że kiedy dojdzie do kryzysu, kiedy powiemy sobie do widzenia, będziemy mogli żyć bez tej osoby. Świadomość, że w ostatecznym rozrachunku jesteśmy wszyscy sami, i szukamy przyjemności tam, gdzie uda sie ją znaleźć(...). Kiedy człowiek uświadomi sobie, że nie umrze z miłości, pomyślał, wtedy wie, że jest naprawdę w średnim wieku. Wiedział teraz , że kiedy człowiek zużyje cały swój ładunek miłości, może żyć sam. To była kolejna z okrutnych reguł."
Tony Parsons "Kroniki rodzinne"

3 komentarze: