poniedziałek, 17 maja 2010

In memoriam.


Pamiętam ten dzień.
Pamiętam bladą ze zmęczenia twarz i czarny garnitur mojego brata bliźniaka. Przywiózł ten garnitur z Kanady i jego dziewczyna prosiła mnie o szybką interwencję w pralni chemicznej : bo wiesz, Marcin zapomni, a ten garnitur nie jest świeży.. , wyrzucała pospiesznie słowa przez tysiące kilometrów, a ja jechałam majową ulewą, deszcz bębnił mi o szyby i popędzana nitką skype`a wiozłam ten jego czarny garnitur do pralni. Pamiętam, że BB* martwił się, jak my tu w kraju, który zostawił 17 lat temu dla Vancouver pachnącego syropem klonowym i żywicą, nie umiemy czyścić garniturów... To był Hugo Boss. Odprasowali go pięknie. BB* był bardzo blady, miał jet leg i nie spał już 48 godzin.
W noc przed pogrzebem nie zmrużył oka. Z tysięcy zdjęć i wspomnień składaliśmy epitafium T. - przeplataną muzyką, wzruszającą kronikę prawie osiemdziesięciu lat życia naszego ojca, którą potem nagrywaliśmy jako prezent dla przyjaciół na kilkudziesięciu płytach . Nad ranem BB* , gnany międzykontynentalną bezsennością poszedł do Tesco.
Kupił 200 świec, które rozdaliśmy na pogrzebie. BB* miał pomysł . Od jednej świecy możesz zapalić tysiąc świec, a jej płomień nie zgaśnie, powiedział za Buddą, a starzy przyjaciele T. płakali i wtykali białe świece z Tesco w świeży piasek nagrobka.
Pamiętam moje długie rękawiczki do małej czarnej, które do tej pory zakładałam tylko na karnawał. Pamiętam moją zapobiegliwą siostrę, która zawsze wiedziała, która staruszka nie ma miejsca w autobusie na cmentarz.
Pamiętam mdlący zapach kadzidła i umierających białych kwiatów w kosciele mojego dzieciństwa. Zawsze lubiłam kadzidło : kojarzy mi się z obrzędami Wielkiego Tygodnia i tym bolesnym, nieznanym misterium.
Pamiętam urnę, piękną, ceramiczną. "Siostra wybierze urnę", powiedziała moja starsza, "ona jest artystką". Wybrałam.
Pamiętam kolorowe zdjęcie T., które oparte o tę wybraną przez artystkę urnę na białym katafalku przypominało go takim jakim był : wesołym podróżnikiem, nieufnym marudą, wiecznym politykiem, nieznośnym moralistą, kochanym żegnanym. Pamiętam ten kościół, pełen przyjaciół spłakanych po T., w majowy, parny dzień i słowa proboszcza : " teraz było, jak chcieliście, ale na cmentarzu to my rządzimy ! ".

Wczoraj rok po śmierci T. postanowiłyśmy z siostrą dać na mszę.
T. byłby zadowolony. Na pewno żałobnej mszy by chciał : wspomnienie o zmarłym, liturgia w intencji, ładna homilia, wieczny odpoczynek trzy razy po zakończeniu. Nic z tego . Na mszę w rok po trzeba dawać chyba w dniu śmierci, bo inaczej miejsc nie ma. Nie ma miejsca na modlitwę wiernych za jednego z nich, chyba że po takową ustawisz się w kolejce długiej jak do Narodowego Funduszu.
T. jednak chciałby tej mszy, więc poszłyśmy z siostrą na 12.30 do parafialnego kościoła naszego dzieciństwa, pomodlić się nie w instytucjonalnej intencji, w intencji serca raczej, i z szacunku do T.
Kościół - w niedzielę, w południe, w centrum Sopotu - prawie pusty. Organista wyje pieśni bez żadnej koherencji z nielicznymi parafianami zawodzącymi pod chórem, a ksiądz proboszcz w podniosłym tonie opowiada straszne komunały.
Przypomniała mi się nudna. bezosobowa homilia , którą ten sam proboszcz wygłaszał na mszy żałobnej rok temu. T. był tam parafianem przez ponad 50 lat. Co tydzień był na mszy świętej, siadał w tym samym miejscu, przyjmował komunię, co rok gościł księdza na kolędzie, która przeżywał tak mocno, że będąc 20 lat wdowcem - prosił wnuczkę o obecność w tym dniu pasterskiej wizyty. Proboszcz nie umiał powiedzieć o nim nic. Więc nie powiedział.
Wczoraj, zmarznięta i znudzona wyszłam z kościoła i pojechałam na cmentarz.
Słuchaj, tato, powiedziałam, msza mszą,proboszcz proboszczem, a te pieśni i tak by ci się nie podobały. Trudno. Napiszę dla ciebie posta na blogu.
In memoriam.

4 komentarze:

  1. od tej świecy zapalam kolejną...(!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany...wzruszyłam się i to okrutnie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę,że właśnie TAK powinno brzmieć to,co napisałaś.
    Zdecydowanie lepiej,bo Twojo-swojo-ku pamięciu Mu,niż tysiąc wyrobów mszopodobnych.

    OdpowiedzUsuń