czwartek, 13 marca 2008

przed_świątecznie ?

.. podobno już-tuż święta.. Nieubłagany kalendarz popycha mnie do tej daty.
archiwalnie wspominam przed_świąteczny grudzień :
Czy już-tuż-tuż będzie za chwilę tak samo ?

20.12.07
przedświątecznie

Nad miastem wstaje mroźny, czwartkowy świt, w domu bałagan, potykam się o nierozpakowane z wczoraj rzeczy.. Perfekcjonizm i umiłowanie porządku walczą we mnie o lepsze z punktualnością – i co wygrywa, no co ..? Po 24 godzinach w podróży i czterech lotach nad Europą jestem jak przekręcona przez magiel, piasek pod powiekami, głowa jak z waty. Wstaję, czując, że chciałabym się znów położyć. Budzikom śmierć ! Kawa, make-up, pantofle, dokumenty, laptop..
W różowy termiczny kubek ze STAIRBUCKS`a wlewam sobie kawę na drogę, przekręcam kluczyk w stacyjce – do roboty, leniu !
O 7.30 jestem już w W. na nadzorze. Przebiegam lśniące, wypucowane wnętrza, odbieram pracę wykonawców , po pustych o tej porze marmurach banku stukają moje obcasy. Próbuję spokojnie wysłuchać utyskiwań inwestora, że termin, że stolarz nie przyjechał, że lampy nie świecą, że nie tak, że oni nie wiedzieli, że inaczej sobie coś tam wyobrażali.
Litania-naganna wciska mi się w uszy, oczy widzą dobrze wykonaną robotę, właściwie wydane pieniądze, spełnienie oczekiwań , realizację cudzych marzeń. Czy tylko ja cierpię na rozdwojenie jaźni, czy może inni tak skrzętnie ukrywają przede mną swoje prawdziwe intencje ?
Przed oczami staje mi pierwsza wizyta u nich, gdzieś w marcu chyba.. Ciasne korytarze, jarzeniówki u sufitu, wytarta wykładzina, meble rodem z PRL- u, stęchły zapach fajek na poddaszu. . Dziś doświadczam , jak pięknie układa się tu światło, jak harmonijnie dobrane kolory i materiały już za chwile będą towarzyszyć ludziom w pracy, ile miejsca wyciągnęliśmy z tych klitek, widzę inną jakość.. Czy jestem tylko ślepa czy aż zadufana ?
Zaliczam kolejnego kopa, już odpuszczam fakturowanie w tym roku, w myślach z godnością żegnam się premią,`Wesołych Świąt, Pani Inżynier.. !`W drodze powrotnej do Sopotu odbieram kilka trudnych telefonów, wpadam na chwile do firmy, boleśnie świadoma, że dzisiejszy dzień nie będzie dla mnie dniem przedświątecznego oddechu...
Tu potrzeba plastra, to TY go przyklej, przecież to TY kierujesz tymi projektami… !
Co roku, od lat, w ten przedświąteczny czas powtarza się ten sam scenariusz - dlaczego więc ciągle się temu dziwię ? Co roku natłok spraw czeka na rozstrzygnięcie tu i teraz, natychmiast, nieodzownie, bez zwlekania, bez ociągania... Co roku pięć minut przed północą jestem szarpana narcystycznymi żądaniami kolejnych Wielkich Prezesów, po zaprojektowanych przez nas schodach nikt nie zniesie mi naręcza prezentów .. Naręcza ?! Czyż nie mówiłam, że wystarczyłoby mi dobre słowo, w ten przedświąteczny czas ?
W radiu do obrzydzenia `Last Christmas` Georga Michaela na zmianę z nachalnymi reklamami jedynych, niepowtarzalnych, przedświątecznych okazji i ofert.. Czy te promocje się łączą ?? Jeszcze chwila, jeszcze raz usłyszę Jingle Bells – a zrzygam się, zwariuję, jak słowo.. Wrzucam do playera Gotan Project , płyną w powietrzu kojące dźwięki, nuty, frazy, leci w przestrzeń Buddha Bar, Hotel Costes, Evora, podkręcam głośniej, jeszcze kilka przecznic, mogę się zrelaksować, spokój.
Konferując przez telefon z kolejnymi Prezesami zaciskam mocno palce na kierownicy, aż bieleją mi kostki… Próbuję głębiej odetchnąć, rozpaczliwie przypominam sobie ćwiczenia oddechowe z zajęć jogi – jak to szło, kurwa, jak to było ..? Wdech - wydech - wdech.. Spokojnie..
Przez cały dzień leczę wyimaginowane bolączki inwestycji, poprawiam, prostuję, tłumaczę, koryguję, dzwonię, zamawiam, odmawiam, odkręcam, zmieniam kolor, technologię, rozwiązania, weryfikuję specyfikacje, uspakajam, czytam na głos ich własne zamówienia, poczytaj mi, mamo, poczytaj.. Obca jak Anglik w Nowym Jorku robię za tłumacza ich własnych marzeń.. Czy jestem roznosicielem waszych snów, kto mi dał tę magiczną różdżkę ..? Czy sama ją sobie przydzieliłam ?
Na kolejnym spotkaniu znów zachowuję olimpijski spokój – pokerowa twarz, profesjonalny uśmiech, kojący głos, rozwiązanie gotowe tu i teraz, jak z rękawa wysypują mi się kolejne pomysły – jak zaradzić, jak zmienić, co przeprojektować. Włączam wyobraźnię na piąty bieg - kiedy wrzucę wsteczny ? Zamiast tego kombinuję na miejscu, z palca, nie patrzę w projekt, lecę z pamięci, z czucia.. Tymczasem w głowie przebiegają mi tabuny koni, strzelają pioruny, pęka ziemia, wylewają się wulkany. Tymczasem miedzy uszami słyszę mój własny krzyk, pod powiekami pali i szczypie, gorzkie łzy drapią w gardle..
Dosyć, dosyć na dzisiaj, na wczoraj, dosyć na ten rok.. Dosyć na to jedno życie, ja już nie mogę, już nie…
Za Baczyńskim powtarzam :

„(…) A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,
Wyhuśtała mnie chmur kołyska. (…”)

[ 22.12.]
Zostawiam auto na parkingu przy szpitalu i schodzę w dół klifu, w kierunku morza, nigdy jeszcze tu nie byłam, nieoczekiwanie w środku miasta odkrywam nowe miejsca, jak cudownie ! Wokół mnie bezlistny jar bukowego lasu, ktoś spaceruje z czekoladowym labradorem , miedzy drzewami miga mi czerwona czapka przechodnia – jedyny kolor w tej szarości, w tej zimowej aurze. Nie schodzę na plażę, siadam na korzeniach drzewa, wysoko, wysoko na szczycie klifu, pode mną, zza łysych gałęzi drzew widzę plażę, spacerują po niej ludzie.. Szczeka pies.
Morze jest dziś bardzo spokojne, zachodnie światło muska fale, jest cicho, cichutko.. Nie słychać mew. Za chwile zajdzie słońce, czuję, jak bardzo jest zimno. Otulam się szczelnie płaszczem, poprawiam rękawiczki, siedzę na skarpie aż do zdrętwienia wszystkich kończyn.. Nagle pod powiekami układają mi się te wszystkie obrazy, które straciłam, które zabrał mi stres , odzyskuję je na nowo, wracają mi kolory, kształty, faktury, łapię oddech… Żyję.

(…) Nikt nikogo nie broni
i nikogo nie karze
wszystko można zastąpić,
niczego nie można powtarzać -
powietrza, które nas dzieli,
płytkiego oddechu nadziei,
lęku przed sobą i jeszcze
siebie samego i wreszcie..

.. całej serii pomyłek.
jeśli jesteś kim dotąd nie byłeś
teraz nie musisz tłumaczyć
czego nie myślisz można zobaczyć...


I tak warto żyć..

Gdynia. 20/22.12.07


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz