czwartek, 22 maja 2008

_dziewczyna bez perły_


Dziewczyna na dachu
powieść kryminalna w odcinkach
odcinek III pt : Dziewczyna Bez Perły

Na bankiet po premierze przyszły razem z Aishą. Właściwie sama Aisha była pomysłodawczynią tego wypadu - liczyła po trosze na nowych klientów, po trosze zaś to wyjście było ostatnim aktem sztuki ogarniającego ją powoli szaleństwa.

ADHD to było najłagodniejsze z szaleństw, które Aisha miała.
Roześmiana i nerwowa, sypiąca wokół popiołem nigdy chyba nie gasnącego papierosa, niska i krągła, krótko ostrzyżona brunetka, o palcach wiecznie umazanych farbą Aisha wylewała z siebie potoki słów. Zwykle nie były to słowa ważne – Aisha po prostu mówiła : zachłannie opisywała rzeczywistość, połykała sylaby , bezładnie lepiła historie, przeskakując lekko z tematu na temat, robiąc liczne dygresje i wycieczki i zadając dziesiątki pytań, na które przecież nie oczekiwała odpowiedzi…

Była bardzo zdolna. Jej obrazy właściwie wszystkie opowiadały o tym samym – pokazywały smukłe i smutne, wielkookie kobiety , malowane jakby od niechcenia nerwowymi, gęstymi pociągnięciami pędzla, zbudowane z głębokich faktur, zastygłe i śpiące w nienaturalnych pozach. Sama Aisha nie była smukła i nigdy nie zastygała w żadnych pozach. Można by nawet zaryzykować tezę, że Aisha nigdy nie zasypiała..

Z Marianną poznały się na Akademii – nie studiowały najpierw razem, ale koleje rzeczy doprowadziły je wreszcie na ostatni rok szkoły, której żadna z nich nie ukończyła. Każda z innych powodów.

Marianna zawsze wspominała trwające nawet kilka dni imprezy w zagraconym pokoju Aishy na czwartym piętrze akademika. Schodziły się tam zwykle tłumy amatorów darmowych drinków i łatwego seksu, a na korytarzu długo po wyjściu ostatniego gościa unosił się zapach indyjskich kadzidełek, trawki i przetrawionego piwa. Z tych lat Marianna zachowała obraz Franka, synka Aishy z pierwszego , studenckiego małżeństwa , który jeździł po pustych w nocy korytarzach akademika na trójkołowym rowerku. Franek.. ciemnowłose, zamknięte w sobie, spokojne na granicy autyzmu dziecko , zabierane co noc z wyliniałych korytarzy przez jakąś litościwą koleżankę z sąsiedniego pokoju – na mleko i chwile snu, w czasie gdy jego matka przezywała kolejne najważniejsze wydarzenie swojego życia w objęciach długowłosego kolegi z roku..

Aisha kochała Franka, to pewne, jednak jej prawdziwa dusza szalała gdzieś na granicy ledwie napoczętego płótna, niepomna na to, że Franek istnieje.. Pomna jednak na sztukę, na zabawę, na ułudę, obłęd i groteskę.

Malowała dużo, jednak tylko wtedy, gdy pozwalał jej na to trawiący ją ogień.

W tych okresach Wielkiej Smuty, jak sama je nazywała – nie jadła, i nie piła ( paliła jednak zawsze .. ) – produkowała po kilka płócien przez kilka dni.. Jej małe mieszkanie – już po studiach, w zakazanej dzielnicy nad morzem – na co dzień wyglądało jak z programu interwencyjnego , nadawanego po 22-giej, gdzie bohaterowie mają zwykle zasłonięte, trudne do identyfikacji twarze i zmienione przez dźwiękowca głosy.. Jej mieszkanie było sceną dramatu.

Zwykle od progu widać już było wszystkie niezbędne didaskalia : skłębiona w sypialni szara pościel, pourywane głowy lalek w pokoju dzieci ( w tym czasie Aisha miała już Antosię z kolejnego związku.. ), popielniczki z talerzyków od ślubnego serwisu, podobrazia i napoczęte płótna, szkice na serwetkach, butelki od piwa, poniewierające się wszędzie tubki z farbami..

Wychodząc z Aisha na bankiet Marianna przypomniała sobie ten grudniowy wieczór, kiedy pojechała do Aishy kupić ( zamówić ? ) obraz na prezent gwiazdkowy dla brata.

Drzwi otworzył mi pierwszy mąż Aishy. Jego n o w a żona i on siedzieli nad herbata w kuchni.. pamiętam, pomyślałam wtedy : jakie to dziwne, oni tu razem, w tym burdelu, co oni tu robią ? Dzieci bawiły sie u ich stóp piaskiem ( piaskiem , kurwa, piaskiem ! ) znad morza - lepiły babki na podłodze kuchni, pod stołem.. Aisha nawet chyba nie wiedziała że Krzysztof tam jest i pije te cholerna herbatę w j e j kuchni.. Wariatka. TA kompletna wariatka.. Nowy mąż, jak on miał na imię ? , ten młodszy od niej o kilka lat – próbował zaprowadzić jakiś ład w `salonie –pracowni` , gdzie Aisha wylewała potoki łez nad nieskończonym obrazem.. Palił jak opetany, jak ona, pamietam - częstował mnie jakimis okropnymi fajkami, tez szalony, długowłosy, spokojny jednak i .. taki w niej zakochany. Taki jej giermek, jej paź oddany ... Mimo jego tez jakiegos szaleństwa - zazdrościłam jej jak cholera - ona szalona, on zakochany.. Wenezuelska nowela.. Pamiętam ten moment małego cudu, jak na mój widok ta wariatka rozpromieniła się i zaczęła wyciągać zza szaf obrazy, pytlując jak postrzelona, planując wakacje na Seszelach i opisując mi jakiś zegarek za sześć stów , który widziała w Klifie..Taa, ona musiała go mieć, jasne że musiała.. Ciekawe, czy go kupiła, za tę kasę za obraz która jej dałam ? Przy tym całym ADHD z Aishy była zawsze niezła przekupa..

Taa, pięknie, pięknie, obrazy, mióśc, szaleństwo - po co jednak dałam jej się wyciągnąć na ten, kurwa, bankiet.. Po co ? Ciekawe, kto tu jest większą wariatką ? Mogłam przecież się spodziewać , co wyjdzie z wskrzeszenia tej `przyjaźni`, i gdzie demony Aishy mnie zawiodą..

Marianna lubiła Aishę i podziwiała ten jej cudowny dar – te obrazy miały w sobie żar i namiętność, szaleństwo nigdy nie gasnące.. Sama nigdy nie mogła - i nie chciała szukac w sobie tego szaleństwa.. W tym okresie, jakiejś stagnacji zawodowej i wchodzenia w schemat potrzebowała jej, jak alkoholik potrzebuje kolejnego drinka, a palacz nastepnego sztacha. Marianna potrzebowała Aishy, by obudzić znów swoje emocje…

I Aisha je obudziła. Tak, na pewno obudziła..

cdn




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz