sobota, 24 maja 2008

Rebecca




"Śniło mi się tej nocy, że znowu byłam w Manderley. Wydawało mi się, że stoję przed bramą z kutego żelaza prowadzącą do alei wjazdowej, nie mogę jednak wejść, gdyż brama jest zamknięta.[...]

Aleja wiła się teraz jak wstążka. Zniknął żwir, powierzchnię porosła trawa i mech. Po dawnej alei pozostało tylko wspomnienie. Gałęzie drzew zwisały nisko, utrudniając przejście. Pokręcone korzenie przypominały gigantyczne szpony. Tu i ówdzie wśród tej dżungli rozpoznawałam krzewy, które za naszych czasów stanowiły ozdobę parku – hortensje, piękne okazy sztuki ogrodniczej, słynące ze swych wspaniałych niebieskich kwiatów. Nie przycinane ręką ludzką zdziczały i wybujały do potwornej wysokości, bezkwietne, czarne i brzydkie jak rosnące obok nich nieznane intruzy."

Daphne du Maurier „REBECCA”

Jak o Manderley śnię dziś neogotycki zamek – pusty, ciemny, jakby ruina.. Skrzypią niezamknięte okiennice, jest brudno, ja wiem, ze zaraz zaczyna się tu remont ... W moim śnie idę przez ciemne korytarze do wielkiej sali balowej, przez bezzębne okna świeci słońce, czuję zapach kurzu i pajęczyn. Już za chwile moje Manderley ożyje – widzę plany, rysunki jakieś niezdarne, widzę że nie nasze jednak, obce .. Widzę, czuję, że za chwilę w sali balowej coś się rozpocznie, przyjdą ludzie zabrzmi muzyka, zatańczą pary – widzę kolory, tkaniny i światło świec, czuję zapach perfum i jedzenia.. Śnię M. i F., odkrywam nagle, że to przecież oni mają ten zamek, to ich ruiny za chwilę zaludnią się gośćmi. Dlaczego oni ..? Skąd nagle ich, dawno nie widzianych - w moim śnie obecność ?

I w śnie tym nagle rozpaczliwie płaczę: wylewam z siebie cały żal który noszę, te wszystkie moje bezkresne żale : to nie ja w tym Manderley, ja nic nie mogę zrobić, coś mnie uwiera, nie mogę iść dalej. Jak wplątana w kryminalna intrygę filmowa Rebecca walczę z nieśmiałością i smutkiem, próbuję coś wyjaśniać, krzyczę , muszę znów pokonać własny strach, zapomnieć o przeszłości.. Nie mogę.. Stoję jak wmurowana na środku sali balowej, gdzie zaczyna się wieczór..

Wokół mnie zaludnia się - widzę te wszystkie postaci, których dawno nie widziałam - wszyscy poubierani tak jakoś dziwacznie : ni to bal, ni chłopskie jest wesele.. Przede mna przewija sie tylu ludzi, których spotkałam, których znałam, których kochałam i nienawidziłam, słysze rozmowy, które juz odbyłam i których nie odbędę. Jestem niewidzialna.

Widzę światło świec w wysokich kandelabrach, migoczą na stołach, neogotycki sufit tonie w mroku, kelnerzy wnoszą dania, ktoś wznosi toast. Za co ? Jest ciepło, duszno nawet - czy to od świateł, czy od moich emocji ?
Jestem sama.
Budzę się na mokrej od łez poduszce Jest czwarta. Świta. Za oknem las.

Wstaję nieprzytomna i na pocieszenie robie sobie ciepłe mleko i kanapkę z miodem.
Miasto śpi.

W drzewach, w zielonych okien ramie
przez widma miast - srebrzysty gotyk.
Wirują ptaki płowozłote

jak lutnie, co uciekły z rąk.

K.K. Baczyński "Sur le pont d`Avignon"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz