sobota, 28 lutego 2009
Bodies
W Blue City wystawa Bodies.
THE Bodies, jak podają organizatorzy, jakby tym przedimkiem chcieli nadać rangę ciałom tam wystawionym.
Cóż, jakoś w tę rangę nie wierzę. Trzeba przecież usprawiedliwić tę totalną depersonalizację człowieka.
Kiedyś człowieka, dziś - eksponatu wystawionego na widok publiczny w centrum handlowym, odartego ze skóry i wszelkiej wraz ze skórą intymności, imienia, historii, wreszcie - człowieczeństwa.
Ogólnopolskie dziennik i portale internetowe z Wyborczą na czele zajęły się wystawą jak trzeba : piszą o tym etycy, historycy sztuki , teolodzy, ludzie , którzy maja na ten temat coś do powiedzenia. Mówi się o tryumfie oświaty, o edukacyjnej roli wystawy, o aspekcie poznania tego, co na co dzień niewidoczne, bo skórą zakryte. Podnoszą się głosy sprzeciwu, słychać i apologetów.
Piszą żywi. Martwi - są na wystawie.
Mój głos nic nie znaczy.
Moje wspomnienia z czasów studiów na Akademii stają mi jednak w pamięci jak żywe.
Studenci medycyny pracują na zwłokach bezimiennych, po które od lat nikt na uczelnię się nie zgłosił. Zwłoki leżą latami w formalinie, potem są pakowane w worki, następnie przenoszone i przygotowywane do zajęć przez adiunktów i asystentów, wreszcie - `rozpreparowywane` przez bandę adeptów sztuki zwanej medycyną, takich jak ja onegdaj.
Adepci się na zwłokach uczą, taka ich rola, ale - potrafią się też nieźle zwłokami zabawić. Jak biblijny niewierny Tomasz - wierzę, bo widziałam.
Wiem, bo tam byłam.
Pamiętam rozpreparowane zwłoki łysej staruszki, w kolorze szaroszarym, która bezbronna i naga leżała na stalowym stole. Pamiętam połówki głów w srebrnych kuwetach, otwarte aby móc zajrzeć do środka, dotknąć organów, mięśni, mózgu. Pamiętam dziecko, pamiętam mężczyznę, pamiętam ręce, nogi, członki - luzem. Pamietam kompletny brak szacunku dla tychże, bezcielesność która towarzyszyła ciałom. The bodies.
Zajęcia z anatomii prawidłowej ostatecznie obrzydziły mi piękny zawód spod znaku laski Hipokratesa, i na zawsze odwiesiłam po stronie wspomnień biały fartuch, choć chciałam go nosić , bo lubię ludzi i idealistyczna idea niesienia im pomocy była mi naiwnie bliska.
Studenci muszą się uczyć, i do nauki potrzebują preparatów i pomocy naukowych.
Studenci przykrywali wstręt żądzą wiedzy i wolą poznania, dosłownie i w przenośni obdzierali więc ciała z ich tajemnicy, mądrzejsi o wiedzę , której można dotknąć, lepsi o wynik na anatomicznym konkursie `Scapula Aurea`. Studenci potrafili na zajęciach bawic sie organami, by zapomnieć o grozie, że oto dotykamy ciał, które kiedys żyły, czuły, płakały i śmiały się. Wiem, bo znałam tych studentów.
Opuściłam Akademię. Z tych i innych powodów, które dziś nie maja już żadnego - prócz kronikarskiego - znaczenia. Z potrzeby ożywiania tego, co nieożywione wolałam zająć się wnętrzami domów, nie wnętrzami ludzi.
Dziś na wystawie Blue City całe rodziny oglądają THE Bodies.
Tłumnie odwiedzają niejasne dla mnie miejsce pochówku ( ? ) zmarłych, którzy .. grają w siatkówkę, podają sobie ręce, ściskają się, siedzą w zadumie.
Później, nad piwem i czipsami, w zaciszu domów, zmęczeni wędrówka po sklepach galerii i kolejką w szatni na wystawę - mogą odwiedzający komentować, co widzieli.
I ja widziałam kiedyś prace Grzegorza Klamana i jego `Ogród rozkoszy ziemskich`, czyli mózgi i embriony w szklanych słojach , widziałam Katarzynę Kozyrę i jej Olimpię, Łaźnię, Piramidę Zwierząt; widziałam Zbigniewa Liberę i jego Obrzędy Intymne.
Dziś myślę - gdzie jest granica między sacrum a profanum ?
Dziś myślę - czy wkrótce gustownie wyszykowane zwłoki będą proponowane nam, designerom jako ozdoba efektownych, postmodernistycznych wnętrz ?
Czy dzisiejsi `artyści`, autorzy licznych wystaw i tychże wystaw organizatorzy - pochylą się choć chwilę nad eksponatem, który kiedyś był człowiekiem ? Czy posypią do wirtualnego dołu łopatę ziemi, pójdą za trumną w kondukcie, wsypią popiół do Gangesu, lub zmówią nad nimi kadisz ?
Nie znam odpowiedzi.
Wystawę w Centrum Handlowym BLUE CITY odwiedziło już kilka tysięcy osób.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przejmujące. Zawsze zastanawialam sie jak studenci medycyny sa w stanie zniesc te zajecia, tym bardziej, ze one zdaje sie, odbywaja sie juz na pierwszym roku. Czy przecietny czlowiek moze tak po prostu brac do reki fragmenty zwłok i twierdzić, ze to normalne? I nie miec potem koszmarów w nocy?
OdpowiedzUsuńJa nie mogłam. Wstręt zaś czułam do ludzi, którzy wiedzę o człowieku przedkładali nad szacunek dla niego.
OdpowiedzUsuń