poniedziałek, 30 marca 2009

arts `n crafts


Pokój jak dekoracja teatralna. Sztuki nie znam, nie widziałam, ale wydaje się, jakbym tam już była, rozpoznaję didaskalia.

Przyjeżdżamy wieczorem, jest chyba późno, bo okno jest zasłonięte i przez białe zasłony nie przeciska się już ani odrobina dnia. Jest październik, ten ciepły, który właśnie zostawia za sobą wspomnienie lata i suchej jesieni, i obiecuje przytulną zimę, którą uda nam się przeżyć, dzięki wzajemnej swojej obecności.
W tym pokoju nic nie dzwoni, jest cicho bo o czym rozmawiać z ludźmi, którzy mówią obcymi nam językami ? W tym pokoju czas jest pożyczony na wieczne nieoddanie, zresztą dokąd mielibyśmy się spieszyć, jeśli wszystko, czego pragniemy jest właśnie tutaj?
Kładziesz torbę i mówisz : połóż się, odpocznij , zaraz przyniosę nam coś do jedzenia, otworzę wino. Zdejmuję buty, sukienkę i pończochy, ty nalewasz wino, czerwone i przejrzyste,do czystych kieliszków na smukłych nóżkach, i nagle w tym staromodnym pokoju noc zatrzymuje się w pół drogi stąd do wieczności, zegary ruszają wstecz, a tulipany więdnące na małym stoliku nie pachną dziś umieraniem.
Nad ranem w ciepłym powietrzu wypełnionym naszymi oddechami jest lawenda, którą czyjaś ręka napełniła poduszki. Twoja skóra na ramieniu jest gładka i sucha, wtulam w nią nos, policzek drapie nakrochmalona biała kołdra, i wiem, że z tego pokoju nie muszę już nigdzie uciekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz