czwartek, 12 marca 2009

Kartka

Kiedy wracałam do domu w podskokach, machając workiem na kapcie i naderwanym tornistrem - witała mnie cisza. Nic dziwnego, oboje rodzice oddawali się się z pasją pracy przywracania zdrowia innym, co udawało im się znakomicie, jednak skutkowało rzadką ich obecnością w wysokim, zimnym mieszkaniu, na pierwszym piętrze sopockiej kamienicy.
Kładłam torbę w ciemnym przedpokoju, witałam niemiłego psa, który od progu chciał mnie ugryźć, i czasem mu się udawało, a na stole w pokoju zwanym stołowym czekała na mnie kartka.
Tam, równym, zaskakująco nie lekarskim pismem skreślone było kilka zdań. Zawsze w numerycznym porządku , zawsze tym drobnym maczkiem zdania ustawiały mój pozaszkolny czas na właściwe tory, żebym nie musiała,jak Królik z Alicji w Krainie Czarów, bez przerwy zerkać na zegarek, w obawie, że jestem spóźniona :
1.nastaw zupę
2.obierz ziemniaki
3.umyj podloge w kuchni
4.kup mleko
5.odrób lekcje
6.całuję mama

Gdyby nie ten ostatni punkt, mogłabym się pomylić, czy to ja jestem adresatem, czy nasza pomoc domowa.

***********
Wywołałam te kartkę z posłusznej niepamięci skuszona znakomitą notką na czytanym blogu oraz naszymi tu blogowymi rozważaniami o sile zapisywania i mocy postanowień.
Czasem chyba więc wolę nie zapisywać.
Poza tym, jakbym coś chciała od MC* i MD*, są przecież esemesy..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz