środa, 11 marca 2009

Czekając na Równonoc

Były miesiące, kiedy w czwartki byłam cebulą. 
Gdy jednak zima płaszczem kryzysu odebrała mi spokoj i poczucie bezpieczeństwa, odłożylam Cebulę, by zostać Podróżnikiem.
Dziś pierwszą odbyłam podróż. Od dziś co tydzień, wykorzystując dostępne mi organizacyjnie i finansowo powszechnie znane środki transportu ( szynowe, kołowe lub powietrzne ) zaprzęgać będę, by jechać do Warszawy, budować kolejny dom.
O świcie w Gdyni dworzec był pusty, a pora zbyt wczesna aby bezdomni mogli pożyczyc na szluga. W Warszawie przed Centralnym świeciło ostre słońce, a w gołych jeszcze sadach wokół mojej budowy opętańczo darły się ptaki. Widziałam sznur bocianów nad Tarczynem. Pukał w drzewo dzięcioł. Pachniała świeża ziemia.
W drodze powrotnej pociąg minął kilka pór roku, a z nich najważniejsza była znów zima.
Nocą w Gdyni dworzec był pusty, a pora zbyt wczesna, by bezdomni nie chcieli pożyczyć na wódkę. Śnieg zasypał czekający na mnie od świtu samochód.
Gdy po 16 godzinach, 800 kilometrach i kilku zielonych herbatach później wracałam do domu, pustymi już o tej porze ulicami, pomyślałam o równonocy.
Jak dobrze, że to juz wkrótce. Po równonocy łatwiej przecież zostać Podróznikiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz