sobota, 21 marca 2009

Utracona kobiecość czyli pochwała antyfeminizmu

Co za trudny dzień. Muszę chwilę odetchnąć, pobyc sama ze słowem, z sobą chwilę muszę pobyć.
W sobotnio pustej Bookarni znajduję miejsce przy oknie, gdzie obok sofy jest życiodajne gniazdko prądu, do którego mogę wpiąć mojego laptopa. Zamawiam zieloną herbatę, siadam, odpalam - i ... rejestruję rozmowę tuż obok.
Ona jest żylasto - szczupła, ubrana w sportową czerń z golfem ,z lekka męska.
On raczej zwykło - normalny, może trochę niepozorny facet na niepogodę.
Ona wszak jest kobietą, jednak tą silną, która do słowa dojść nie da; dziś zapewne dojść nie da swojemu towarzyszowi.
On słucha. On w słuch się chwacko zamienia. Z ust jej słowa mądre spija.
Bo ja od moich znajomych różnię sie tym, że.. Przychodzę punktualnie na spotkanie, odpowiadam na telefony, jestem słowna, no i znam te mechanizmy..
Mówię o tym, bo to dla ciebie chyba jest jakiś problem..
On słucha, potakuje.
Ja słucham, udaję, że nie.
Trudno jednak nie słuchac, kiedy słowa wciskają sie pod czaszkę jak szerszenie, z wizgiem mi pod deklem latają, jątrzą i drażnią.
Ja jestem madra, ja doświadczona jestem , ja rozwiązania ci tu , proszę_ przynoszę..
On ma do niej interes, lecz ona tu karty rozdaje, i to nie jest ten interes, co to faceci zwykle do kobiet mają. Ten jego interes jest chyba, widać , malutki, bo ona wie, jak ten interes załatwić.
Próbuję pracować, skupiam się z trudem, bo jednak - nieproszona - nadal słucham.
Rzecz jest o nurkowaniu. Nieważne, o czym by rzecz nie była - jednak ona tu górą. Może raczej dołem, bo - głębiej nurkuje.
Rozmawiają chwile dłuższą, i kiedy wychodzą, on rzuca mi spojrzenie pełne wstydu, jak koło ratunkowe , które ma go uchronić przed utraconą swej towarzyszki kobiecością.
Zostaję zadumana, nad tą zieloną herbatą, i przepełniona utraconą naszą kobiecością.
Budzi się we mnie tęsknota za kobietą po prostu kobiecą. Taką, co w woalce i z dekoltem odsłaniającym kształtną pierś, urękawicznioną dłonią potrafi naprawić paluszkiem most i poprowadzić czołg. Tą, która wie, jak uleczyć kryzys emocjonalny, a nie zaraz ekonomiczny. Tą, co zna przepis na chleb i plamy z wina na śnieżnobiałej koszuli od smokingu, a nie na puste konto w banku.
Miłe panie. Wspinamy się wysoko po szczeblach kariery i himalajskich szczytach, lądujemy nisko, nurkujemy głęboko. Dajemy z siebie wszystko a nawet, bywa, trochę za dużo. Pisało o tym pań wiele, od Glorii Steinem po Gretkowską.Co jednak ma począć z nami facet, który nurkuje płycej ?
Co zrobi w pełnym słońcu naszego sukcesu - facet na niepogodę ?
Która bez winy - niech pierwsza rzuca kamieniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz