środa, 1 kwietnia 2009
brief
Znów w trasie, od rana.
5.30 budzikom śmierć, lunch pakuję do plastikowego pudełka, i tak zjem go gdzieś na stacji, w biegu, w kolejnej mojej trasie z punktu a do punktu b i z powrotem.
Dżinsy, tusz, szminka, zgarniam papiery jedną ręka, drugą pukam do drzwi pokoi, za którymi śpią Najmilsi. Wstawajcie, wyjeżdżam, będę wieczorem, całuję, wstawajcie, no wstawajcie już, no już.
6.30 z domu, 7.00 po K. , dalej bramki autostrady, tiry, kolejki do krótszego czasu na drodze.
280 km przed nami, jednym okiem na szosie, drugim w laptopie otwartym na kolanach K. . Robimy po drodze korekty, ustalamy spotkania. Dzwonią nasze telefony. To wariactwo, tak nie można, opadam chyba już z sił.
Znów dni mijają mi szybko, coraz szybciej. Nawijam te dni jak wrzeciono złej wróżki na mój za krótki czas, ile jeszcze, ile wytrzymam ? Dobrze że K. wytrzymuje ze mną, i razem ze mną bierze ten oddech, bo czasami bardzo mi go już brak.
Dziś Włocławek - miasto seksu i biznesu.
Na miejscu zadziwiająca prezentacja, gdzie główny Architekt wydaje się być ważniejszy od Inwestora. Pani Inwestor skromna i z klasą; Projektant jak paw rozkłada swoje tęczowe pióra : z całym szacunkiem, mówi, proszę mi nie przerywać, głosi, teraz ja, powiada. Przez dwie godziny trwa żenujący pokaz zadufania naszego zawodu, wstyd mi, że muszę na to patrzeć, że i ja potencjalnie jestem w tej przemądrzałej grupie.
Architektura znakomita, serce nam się rwie do skali i kompozycyjnych rozwiązań. Dobrze będzie tu popracować. Cokolwiek gorzej z rwaniem do Architekta.
Architekt zaś czyni b r i e f .
Brief to jedno z tych zadziwiających słów , które niepostrzeżenie wkradło się do ojczyzny-polszczyzny wraz z całą korporacyjną nowomową : zbrifować, zestatusować, roketsajz, summary, daj mi kolla ( calla?), agenda, rajterzy ( writers ? ), ekaunci ( accounts`? )..itede, itepe. Bałagan językowy jak, nie przymierzając, w pokoju nastolatka, po którym brodzę, pojmująca, acz nierozumiejąca, w labiryncie sztucznie spolszczonych słów białego ( cóż za brak politikal korektnes ?! ) człowieka.
Już Kurt Vonnegut w Śniadaniu Mistrzów pisał o porozumiewaniu się z przybyszami ( z kosmosu ? ) za pomocą pierdzenia i stepowania. Jednakowoż, do rzeczy.
Miał być brif.
Wydawać by się mogło, że słowo "brief", w języku międzynarodowym, ogólnie już dostępnym maluczkim znaczy : k r ó t k i, z w i ę z ł y .
Tak wydawać by się mogło, lecz źle by się słuchającym wydawało.
Przez blisko godzinę wysłuchaliśmy tysiąca kwiecistych zwrotów w zdaniach wielokrotnie złożonych, z grubsza o niczym. Treść wystarczyło jednym obrazkiem pokazać. Zawartość merytoryczną w kilku zdaniach zawrzeć. Zmrużeniem oka spuentować. Skończyć i wyjść.
My siedzieliśmy, słuchaliśmy, a czas nad brifem płynął sobie nienaganną strugą.
Słowem : nie mogliśmy sie porozumieć.
Nie mogliśmy się porozumieć s ł o w e m .
A może trzeba było inaczej : pierdzeniem i stepowaniem ?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz