czwartek, 2 kwietnia 2009

Kwiaciarz

`Powolutku samo z siebie słońce toczy się po niebie`
















Rano, w drodze do pracy zajeżdżam dziś pod sopocki cmentarz by kupić kilka gałęzi zielonych brzózek. Przy straganie z kwiatami czeka na mnie zawsze ten sam pan.
Kwiaciarz ma wesołe oczy, a na zmarzniętych dłoniach nosi zimą wełniane rękawiczki o obciętych palcach. Lubimy rozmawiać.
Od wczesnej wiosny do późnej jesieni trwa nasza kwiatowa zażyłość.
Zaczęła się kilka lat temu , kiedy zapomniałam portfela, a stałam już z naręczem kwiatów, gotowa do płacenia. Spojrzał wtedy na mnie i powiedział , proszę je wziąć, ja wiem, że pani tu wróci, żeby oddać mi pieniądze.
Zawsze wracam. Wybieram sezonowe kwiaty, i o każdym z nich, bez względu na porę roku , Kwiaciarz ma dla mnie jakąś historię. Przycina mi lewkonie ( bo umrą szybko) , rozbija młotkiem gałązki bzu ( żeby pachniały mi przez kilka dni ), jesienią pociesza mnie herbacianymi różami.
Taka młoda, piękna kobieta ( komplemenciarz..) pyta, a taka smutna ? Mam dziś dla pani piwonie, proszę spojrzeć, jak wesoło świecą..
Kwiaciarz wstaje o czwartej, jedzie na giełdę , i stoi pod cmentarzem przez cały dzień, bez względu na pogodę. Opowiada mi jak jest tu czasem zimno, jak nie znosi jesieni, i że ma szóstkę dzieci, z których najstarsze studiuje, a najmłodsze ma pięć lat.
No,no, robotny z pana chłopak,
z takim napiętym grafikiem , kiedy pan zdążył ? żartuję, a w uznaniu mojego wyrafinowanego poczucia humoru dostaję tulipana lub rabat.
Dziś jest chłodno , słońce dopiero się przebija, a pod cmentarzem feeria kolorów czyni czary w szarości krajobrazu . W wiadrach i koszach stoją żółte, białe, zielone, różowe zwiastuny przebudzenia ziemi.
Dzień dobry, dawno pani nie było ! - Kwiaciarz uśmiecha się spod zimowej czapki , i już wiem, że naprawdę przyszła.
- Dzień dobry, jak pan wytrzymał tę zimę ? Jak ją wszyscy wytrzymaliśmy ?
- Miła pani, jak to mówią : nająłeś się za psa , to szczekaj, nie miałem wyboru.
Co podać ? Trzy ?
Dziewięć złotych. Pani to jest oszczędna kobieta, słowo daję, jeszcze pani złotówka reszty została. Moja żona , jak idzie na zakupy, to nic jej nie zostaje, a pani.. no proszę !
Wybiera, przycina i pakuje jak zawsze schludnie, a na odchodnym dorzuca mi jeszcze żonkila , dla pani, z okazji wiosny !
Biorę pod pachę gałęzie i kwiat, w podskokach biegnę do auta, i już wiem, że to będzie dobry dzień.
Wiosnę przyniósł Pan Kwiaciarz. Przynajmniej moją.
A waszą ?

źródło fotki : fotogalerie

1 komentarz:

  1. wygląda mi, że to ten sam Pan Kwiaciarz, co zwykł mi zawsze wiosnę przynosić... ;)

    OdpowiedzUsuń