poniedziałek, 6 kwietnia 2009
Rekrutacja, czyli make love not war
miejsce akcji : Pracownia X, Sopot, dziś rano.
powód akcji : Rekrutacja. Poszukiwani są " młodzi, ambitni, gotowi na wyzwania, z co najmniej rocznym doświadczeniem w projektowaniu. "
- Dlaczego pani rzuciła zaledwie po roku swoją pracę , w takiej znakomitej pracowni jak Y ?
- Aaa, bo już mi się to znudziło, chciałam robić coś innego. Warunki były dobre i atmosfera fajna, ale - jakoś mi się znudziło.
- ok, a proszę mi powiedzieć, czego pani nie lubi w swojej pracy ?
- [śmiech ] - eee, no nie wiem..
- Myślę, ze łatwiej jest powiedzieć, co się lubi, i zaraz panią zapytam, bo się pani uśmiecha, ale czego pani nie lubi ?
- no, to trudno powiedzieć.. [ śmiech ]
- Dobrze, a dlaczego chce pani projektować akurat wnętrza ?
- Aaa, boo, eee, no wydaje mi się, że to jest takie fajne..
- No ok, ale co w tym fajnego więc, skoro już po roku nudne ?
- Nooo, bo jakoś tak coś innego bym chciała.
- A pan, dlaczego pan postanowił zmienić pracę w pracowni Z ?
- Już mi sie jakoś tam znudziło..
*******
Brak cierpliwości nas zgubi.
Chcemy wszystko od razu. Nie ma czekania, nie ma pracy nad sobą i zadaniem, nie ma mistrzów i uczniów. Trzeba dostać zaraz, natychmiast, najlepiej bez potknięć i błędów, najlepiej j u ż.
Praca jawi się jak podwójny cheeseburger z frytkami, lub super supreme z dodatkową porcją peperoni, latte z automatu na chudym mleku. Połykana pospiesznie, trwająca moment przyjemność, która zaciera się w pamięci i zaraz potem człowiek znów jest głodny. To jak szybkie, tanie bzykanie, lekkostrawny posiłek - prędko spożywany i tak samo szybko zapomniany.
Słucham ich przez kilka zmarnowanych godzin, i rośnie we mnie gniew.
Myślę o budowniczych katedr , którzy całe swoje życie, całymi pokoleniami, stawiali kamień na kamieniu, żebyśmy mogli dziś wędrować za przewodnikiem wycieczki po wyślizganych od wieków płytach posadzki i zadzierać do góry głowy w niemym zachwycie.
Myślę o męce, cholernej męce i cudzie chwili, kiedy do głowy przychodzi nowy pomysł, a brak jest warsztatu, by go pokazać.
Myślę o podnieceniu, które mi zawsze towarzyszy, gdy z kilku szkiców skreślonych moja nieporadną ręką zaczyna wyłaniać sie miejsce.
Myślę o ludziach, którzy do tego miejsca, powołanego do życia projektowym konceptem, przyjdą, zaczną tam żyć, jeśc, prać, gotować, sprzątać, czytać, kochać, nienawidzić.
Mysle o tonach podartych kartek, wiadrach atramentu, stertach wyrzuconych do kubła słów, nieprzespanych nocach, gdy niespodziewanie nadchodzi świt, a wszystko to po to, żeby jedni zrobili na półkach swoich bibliotek miejsce na książki innych.
Nudne ? To może być nudne ?
Słucham tych młodych ludzi, i widzę w nich pragnienie, aby w przyszłym tygodniu we wtorek zapanował pokój na ziemi, cofnęło się globalne ocieplenie, susza w Afryce i światowy kryzys, i abyśmy wszyscy zaczęli pląsać z gałązkami oliwnymi w zębach po ukwieconych placach. A wszystko to bez wysiłku. Eee, noo, jakoś tak, ot tak. No tak.
Perspektywa kusząca, ale chyba się nie uda.
Noo, eee, może w przyszłym roku. Jak się nam nie znudzi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudownie, a widziałem zajawki następnych, będzie ubaw :D
OdpowiedzUsuńKurcze no, szkoda ze nie mam doswiadczenia w projektowaniu, bym sie do Was zglosila na interwju. Jeszcze musicie ich pytac, gdzie siebie widzą za 10 lat i co ich motywuje do pracy. A co nie. No i trzy swoje wady koniecznie musza wymienic, ze o zaletach nie wspomne :D A tak off topic, jak sie sprawuje Cookie?
OdpowiedzUsuńX_e, tez o tym ostatnio myślałam, że szkoda !A gdzie 10 lat / oo, to nie mogę im takich nietaktownych pytań zadawać, bo wtedy to nawet pytanie ich znudzi ;). Cookie dobrze - siedzi z Tatą z powrotem w Sopocie, a ja ich oboje oporządzam na wychodnym ;)
OdpowiedzUsuńZa 10lat Bentley i nominacja do Pritzkera....
OdpowiedzUsuńZa dziesięć lat to ja będę w grobie się przewracać,a nie siedzeniu Bentleya, jak tak dalej pójdzie ;))
OdpowiedzUsuń