Przez okno jednoosobowego pokoju o żółtych , ciepłych ścianach widzę drzewo.
Kiedyś nie lubiłam iglastych. Zimozielone nie pokazują przecież pór roku.
Dziś patrzę na to drzewo, butelkowe wśród bezlistnych jeszcze gałęzi lip i klonów w parku - jest kojące, bo nigdzie się nie spieszy. Nie wypatruje wiosny, wypuści nowe pędy, lecz one będą takie jak stare.
To drzewo jest zawsze młode, lub od razu stare.
Inne stoją w zielonkawych mgiełkach, za chwilę rozwiną pąki, zaszumią liśćmi, latem dojrzeją, jesienią pokolorują owoce i zmokną deszczem, zimą zrzucą suknie i nagie poczekają na zmartwychwstanie następnej wiosny. Zimozielonych to nie obchodzi.
Są miejsca, gdzie czas litościwie zwalnia, bo i tak jest go już niewiele.
Hospicjum, dzień trzeci.
trzymaj się. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
OdpowiedzUsuń