niedziela, 17 maja 2009

Błogosławieni cisi

"Hospicjum to też życie" .Hasło z plakatów, które mają zachęcać podatników do oddania swojego jednego procenta na dobry cel.

Hospicjum to przecież śmierć - myślałam zdenerwowana i spięta, kiedy pierwszy raz wchodziłam po klinkierowych schodkach to tego kolorowego, cichego domu w parku - śmierć jest zła, a to miejsce to umieralnia ..



Dziś wiem, że hospicjum to c i s z a . Cudowna , kojąca zmysły, uspakajająca wielka cisza, w której nawet dźwięk łyżeczki stukającej o kubek jest hałasem. Kiedy tam przychodziłam, wszystko poza tą ciszą wydawało mi się wulgarne,męczące, nie na miejscu. Nie na tym miejscu.

Odruchowo przytrzymywałam drzwi, by nie trzasnęły jak wystrzał. Zmieniałam w aucie buty, bo moje obcasy pukały mnie w głowę.W dzień niechętnie odkręcałam kran, bo woda wydawała jakiś drażniący odgłos.W nocy słyszałam nawet szelest papierów.

Siadałam przy łóżku i świat zastygał za czułą, dźwiękoszczelną szybą. Przez okno widziałam drzewa, za nimi ulicę, która ruchliwym strumieniem samochodów przecina miasto . Widziałam jak tam, na zewnątrz jest głośno. Padają słowa, dzwonią telefony, trąbią samochody, biją dzwony, klikają myszki, szumi klimatyzacja, dźwięczą pieniądze, stukają obcasy, trzaskają drzwi.

W hospicjum zrozumiałam, jak bardzo wszystko wokół wypełnione jest hałasem. Ten hałas wciska się głęboko, świdruje, odbiera nam wzrok i rozum, a przede wszystkim - odbiera spokój.

Jedynym miejscem, gdzie można znaleźć spokój, jest cisza panująca w sercu. Dzięki hospicjum udałam się do mojego serca i choć przez chwilę mogłam tam pobyć.

W ciszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz