czwartek, 15 października 2009

Nocna etiuda

Zdradliwie śliski brzeg wanny , nieuważny obrót po ręcznik, zatopiony w plusku wody refleks
i już leżę na zimnych płytkach podłogi. Przez moment nie wiem, gdzie jestem. Zatyka mnie w piersiach, próbuje wstać, i nagle okazuje się że tylko moja głowa wie, co chciałaby zrobić, a nogi ? co z nogami !? Czołgam się na plecach do przedpokoju, i nad sobą mam zatroskane twarze MC*, MD* i I*. Jest noc. Nie wiemy co robić. Nigdzie nie jadę, nie ma mowy,wykluczone, poczekajmy jeszcze chwilę, tylko poleżę, mam tyle spraw jutro, nie, dlaczego tu tak zimno, czy możecie zamknąć okna ? Marudzę po dziecinnemu uparta, a oni dzwonią na 112 i mocno ściskają moją spoconą rękę.
Jak się pani czuje, może pani wstać, no wie pan, bywało lepiej, znałam się w lepszej formie, próbuję błysnąć dowcipem o północy na podłodze, wyciągnięta na jej zimnych deskach jak na niewygodnym leżaku, a brzeg posadzki jest mi morzem , pełnym lęku przed każdym bolesnym ruchem.
Kilka zastrzyków,kroplówka, ceratowy wózek, rentgen co szumi mi w głowie , nad głową zimne światło jarzeniowej żarówki, zawsze zimne, zawsze te jarzeniówki i stuk chodaków w pustych korytarzach. Służba zdrowia. Niedofinansowana, niezaopatrzona, nieczuła, obojętna. W dyżurce obok pielęgniarki i ratownicy żartują sobie o sztormie,co zalewa sopockie molo i przewraca drzewa. Jak tu cicho, gdzieś daleko trzasnęły drzwi, zimno, ktoś próbuje zmienić mi pozycję, ale to tak boli, nie, proszę, czy mogę tylko tu poleżeć ?
O czwartej rano leki krążące ciepło w mojej krwi podnoszą mnie i wloką do taksówki. Wreszcie w domu.
Patrzę w bielejące za oknem niebo, zaraz świt. Jutro, dziś ? miałam iść do pracy, tyle spraw, tyle tematów które nagle muszą poczekać. Myślę o samotności i nieznanej mi dotąd bezradności, kiedy nie można nic zrobić bez pomocy innych. Wokół mnie moi najmilsi. Oni wciągną mnie na łóżko, prowadzą do łazienki, poprawią poduszkę, zrobią herbatę.
Myślę o tych wszystkich, którzy mieszkają sami i nie mają wyboru, kiedy zdradliwie śliski brzeg wanny..

4 komentarze:

  1. Niezły to był wieczór. Ale to ten wiatr, nic dobrego nie mógł przywiać.

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze, że jest dobrze, bo mogło...

    pozdrawia: SAMOTNY Z NAD BRZEGU WANNY!

    OdpowiedzUsuń
  3. Au Gabon le gravitation n'oserait jamais de jeter femme nue sur le plancher de salle de bains. JAMAIS!!

    OdpowiedzUsuń
  4. O żesz, ale w Gabonie mówią po francusku !

    OdpowiedzUsuń