sobota, 10 października 2009

Trzecie oko nietoperza

W osłonecznionym październikiem sklepie wita mnie starsza pani o pięknej, inteligenckiej twarzy.. W soboty zastępuje właścicielkę zajętą przy siedmiomiesięcznym synku.
Ten sklep to magazyn cudów i cudeniek, sklep magika mechanika, kolorowy, śliczny, pełen skarbów do wnętrz. Ta właścicielka to córka starszej pani. Znam ją, te córkę, trzydziestokilkuletnią kobietę, znam jej pełną trudów drogę do tego magicznego miejsca, do męża, który spełnił ich wspólne marzenia, do siedmiomiesięcznego synka, który dziś zajmuje nie tylko jej soboty.
Dawno pani, nie było, zamówiła pani te wieszaczki, są dla pani odłożone, usmiecha sie milo starsza pani, a ja, choć bardzo chciałam pogadać z właścicielką, płacę i plotę banały, i nagle, między kilka zdawkowych słów, między ochy i achy nad asortymentem sklepu, wtrącam:
... a jak mały, jak córka ? tak bardzo się cieszę że im się ułożyło, ona zasługuje na wszystko, co najlepsze..
Czy dłoń starszej pani zatrzymała się na chwile nad różową bibułką, w którą pakuje mój zakup, czy szare oczy na moment znieruchomiały, czy naprawdę widziałam w nich jakieś wahanie, szybkie jak światło drgnienie powiek, mikroskopijny cień smutku na jej pięknej twarzy ? Wszystko trwa ułamek sekundy, i gdy odjeżdżam w słoneczne popołudnie, nerwowym ruchem odgarniam z czoła złe myśli. Jestem przewrażliwiona, u nich na pewno wszystko dobrze, wszystko dobrze, tak, w najlepszym porządku, postanawiam.

Matki. Matki zawsze chcą dobrze, świetnie, najlepiej, cokolwiek to może oznaczać. Widzą niewidzialne tym swoim trzecim okiem, które wysyłają na planety swoich dzieci, aby pilnowały je od wszystkiego złego. Matki ciągle przewidują, zażegnują, wieszczą, wróżą, stawiają na jedną kartę, knują w najlepszej wierze, podtrzymują zanim potknięcie jest w ogóle w planach, plują przez ramię od wszelkiego złego, darzy się tylko dobre. Potem nocą patrzą w ciemne okno, czekając zgrzytu klucza w drzwiach. A gdy ten klucz wreszcie obróci się w zamku, dręczą matki te myśli nieustanne : czy dobrego człowieka przyniosłam światu, czy przez moją córkę nikt nie płacze, czy takiego pięknego syna urodziłam ?
I. przyniosła dziś trafną anegdotę : Rodzice są jak nietoperze. Nie widzą, nie słyszą , tylko się czepiają.
Na pewno takie są matki.

* mam nadzieję, że I. nie pogniewa się za użycie anegdoty. W końcu też ma matkę.

4 komentarze:

  1. -czy tylko matki???? Zawahanie TEJ kobiety nie musiało Nic oznaczać, mogło budzić tylko Twoje matkowanie:), a mogło - i tak jest najczęściej - znaczyć WSZYSTKO - i głowić się, to trud nieosiągalny... utrapienie dla głowy, serca, duszy...

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odbieramy rzeczywistość przez pryzmat naszych przeżyć, i własnej (nad)wrażliwości.
    Matki chcą zawsze najlepiej.
    I chwała im za to :)

    OdpowiedzUsuń
  3. prześladuje mnie myśl, że matka ma w sobie jakąś toksynę, która nie pozwala jej uwolnić dziecka. Którą zawsze próbuje zrobić to, co piszesz.
    A matka chyba powinna uwolnić dziecko i uwolnić się w pewnym momencie od dziecka ;)) Takie mam rewolucyjne postanowienia.
    A ze nierealne ... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Holden, oczywiście że mogło nic nie oznaczać, przecież o tym jest ten post.
    A że tylko matki ? No tego nie wiem, mówię za siebie

    @Zeruya : matki chcą najlepiej, czasem się nie udaje, ale na szczęście rzadko. ;)

    @ Joanno : dlaczego toksyna ? jak kogos kochasz, to go puszczasz,to jest realne, jak najbardziej, nie opuszczasz, tylko puszczasz.
    Jak to mówią : Motherhood is a life penalty..
    ( mogę sobie mówić, moi wolni maja już 18 i 13..)
    pozdrawiam wszystkich , Matka Wariatka

    OdpowiedzUsuń