czwartek, 12 listopada 2009

bang, bang she shot me down

Stacja benzynowa obok pracowni, luksusowo pusta w listopadowy, deszczowy poranek.
Za ladą dwóch chłopaków , jeden Lokales , drugi na Gościnnych Występach.
Kupujemy z K. mleko do kawy, wczoraj Marcina, więc w pracowni szykuje się mała impreza, jak za dawnych dobrych czasów. Z półek zbieramy potrzebne i niepotrzebne, aby styknęło do zapłaty kartą, herbata, mleko, ciastka, podpaski, a, i jeszcze fajki pan dorzuci..
Lokalny Gospodarz Kasy dowcipnie rzuca do kolegi :
- słuchaj, chcesz coś jeszcze, bo pani zbiera na kartę. ? Już pani na ze cztery nazbierała, ale co tam, o , i jeszcze zapalniczka ..?
- taka wsiowa zapalniczka, wstyd,jak ją wyjmę, to ludzie ze śmiechu poumierają, - to ja , a K. telefon dzwoni, dzwoni, dzwoni.. - wciągam się i błyskam błyskotliwie do Gościa :
- to może jeszcze flaszkę dla pana..? bo zbieramy do karty - taka bardziej wesoła dziś jestem, jak co najmniej szczygiełek, w ten cholerny siąpiący deszcz, albo jak, nie przymierzając zimorodek zimą w okresie lęgowym.
Zajęta rozmową podaję kartę i przez ramię rzucam do K :
- słuchaj, a wiesz co się wczoraj Marcinowi przydarzyło ?
K. rozmawia przez telefon , głucha na moje superhistoryjki, ale Chłopak zza Lady już po szyję, i wtrąca:
- no dobra, mówi pani, co z Marcinem ..?
Z jednej karty nie chcą płacić, podaję drugą i zaczynam :
- .. no więc brat Marcina we wtorek pojechał z żoną do banku zrobić lokatę, miał przy sobie sporo gotówki..
- .. a dużo miał ? - interesuje się Gość na Występach
- nie wiem , tak ze dwanaście tysięcy - stąpam po niepewnym gruncie, mnie tam nie było, licentia poetica, co tam.
- sporo.. - zasępia się Facet na Występach - ludzie to mają szmalu po pachy...
- no właśnie, no i brat Marcina - ciągnę z werwą, a K. kończy rozmowę..
- nooo, - zapala się Gospodarz - zielony_pin_zielony,daje pani !
- już, już wyciąga te gotówke, a tu do banku wpada facet i krzyczy : to jest NAPAD ! pieniądze na stół !
- jaki stół !? idiota, w banku nie ma stołów, tylko okienka - zacietrzewia się błyskotliwy Dyrektor na Kasie
- no dobra, nieważne ze stołem, pieniądze i już ! - tracę cierpliwość, bo kto lubi, jak mu sie przerywa wyrafinowane historyjki z puentą?
- i, co, co !? ile zabrał - K. kończy rozmowę i przytomnie wchodzi w kwestię.
- t r z y s t a złotych ! - kończę tryumfalnie, jakbym co najmniej tam była - trzysta, więcej nie mieli, a pani w okienku tak się zdenerwowała, że nie przycisnęła przycisku antypanicznego !
- eee, słabo - rozmarza się Ten na Kasie - eee, ja tu na tej stacji kibluję, i ciągle myślę, jakby tak u mnie napad był !
- To musi pan wywiesić kartke : w tej stacji pieniadze trzymamy w kasie , nie w sejfie, inaczej niż wszędzie - to ja, Wujek Dobra Rada.
- super , rany jak super - Lokales zadowolony podaje mi siatkę. I kartę. - do zobaczenia, proszę pozdrowić Marcina !

Śmiejemy się wszyscy, śmieje się Lokales zza Lady, śmieje się Gość na Występach, wychodzimy z K. ze stacji roześmiane, i tak jakby nagle przestało już padać.
W listopadowy ponury dzień w północnej Polsce ludzie czasem tez potrafią się wkręcić w cudze życie.
Bezcenne.
Zielony_pin_zielony.

1 komentarz:

  1. PRZECZYTAŁEM teraz i jest mi LEPIEJ, NO

    BO zacząłem się śmiać:)
    dziękuję!

    OdpowiedzUsuń