poniedziałek, 1 marca 2010

1.03.2010.

czyli życie jak tekst



Obietnica bez pokrycia ten mój projekt blogowy. Nie pisałam od kilku dni.

Po powrocie z Warszawy byłam tak zmęczona , że.. czytałam. Nie mogłam spać, jeść, pic, rozmowy - te tam i te tu - mieszały mi się z myślami.

Uwiodły mnie słowa Wojciecha T na pierwszym seminarium, o uwodzeniu przez temat. O opętaniu przez temat, bohatera. Wojciech T. powiedział, że kiedy ma temat, żyje z nim tak głęboko, że nic innego nie może robić. Nie je, nie śpi, nie chodzi do kina, nie spotyka się, nie płaci rachunków, gdyby mógł - nawet by sie nie mył. Kiedy rachunki sa zapłacone a repertuar kin znany - ten temat nie jest jego. Wierzę. Sama pamiętam ten szczególny moment zasłuchania, zapatrzenia, potem opętania, wreszcie manii - kiedy miałam projekt, który mnie niósł. Nie jadłam, nie spałam, nie płaciłam, nie chodziłam do.. Kiedy to było ? Dawno.

Chciałabym, aby teraz też tak było. I będzie. Czuję, jak się skrada.



*****

Szkoła ?

Na stołach w sali nr 911 na IX piętrze Pałacu Kultury i Nauki czekało na nas 20 teczek. Na teczkach biały napis : "Wszyscy o wszystkim mało wiemy".

Gdy wieczorem wróciłam po pierwszych zajęciach T. zapytała mnie o parytet. Parytetu nie ma : czterech facetów i szesnaście babek. Wszystkich jestem ciekawa. O wszystkich chciałabym wszystko wiedzieć.

Ja jestem najstarsza. I jedyna nie z branży. I jedyna, która nic nigdy nie miała do czynienia z pisaniem, oprócz grafomańskiej pisaniny na blogu. I jedyna która.. To mnie przeraża, i tym lękiem karmię dziś moją ambicję. Lek na lęk.

Czy może moje uczestnictwo t a m jest znakiem odwagi ?

A potem był Wojciech T i opowiadał o wyborze bohatera. A po nim był Mariusz S. O ryzyku nudy. A po Mariuszu S. - Katarzyna S - D., o niezwykłym w zwykłych. I Hanna K. opowiedziała nam jak nie może pisać o "kolejnym chłopcu uratowanym z getta", jeśli go nie u s ł y s z y. Współbrzmienie, powiedziała Hanna K.

To wszystko jest trudne, myślałam, i byłam bardzo szczęśliwa.



Dostałam w ciągu ostatnich dni dwa miłe listy.

13- letnia Hanna S. pisze do mnie z Vancouver :

(...) napisz mi proszę maila, jak tam pierwszy dzień, bo umieram z ciekawości. Całuję Cię i wierzę w Ciebie całym moim niedużym ( napisała : nie dużym ) sercem. Twoja MD".

Drugi list przyszedł z ... :

(...)traktuj tekst jak życie, a życie jak tekst. Słowa umierają niezależnie od naszej woli. Powołuj je do istnienia ostrożnie, bo ich już nie odwołasz".

Za oba dziękuję.



Mam bohatera. Mam temat. Powołuję ich do życia. Obwąchuję.

Zabieram się z nimi w drogę w nieznane.



9 komentarzy:

  1. Jedna nie z branży.
    Z jednej strony trudna, z drugiej komfortowa sytuacja.
    Jest ciężej. Jest łatwiej , bo można zwalić na to że...

    Tylko kto by tam chciał iść na łatwiznę

    wciąż trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, Aniu. Masz rację.
    Będzie dobrze. A ciekawie to już na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  3. tak jest zwyczajnie bezpieczniej i prawie komfortowo... :) prawie! :)

    kibicuję bo trzeba mieć sporo odwagi.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. :))

    Bardzo Cię podziwiam i nieustannie trzymam kciuki !

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam Twój blog od jakiegoś czasu...:) potrafisz wciągnąć swoim słowem pisanym! Dlatego myślę,że to co zrobiłaś(chodzi o szkołę reportażu) jest doskonałym posunięciem, jestem i wspieram myślą ,Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja się trochę o ten twój temat martwię, czy tam bohaterem raczej, ale zobaczymy może pójdziesz tą inną drogą jednak.

    OdpowiedzUsuń
  7. O, nie martw się @fil,dlaczego właściwie ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Kibicuję, zazdroszczę, daję się wciągnąc w Twoją naukę, to też przecież bohater.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. dzięki, ja też tak myśle o nauce : że to jest poniekąd mój bohater. Na ten rok.
    Kłopot z pisaniem to ZNÓW brak internetu w domu. Ale cierpliwości..( sama sobie mówię ).
    Pozdrawiam wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń