niedziela, 25 kwietnia 2010

Zjazd trzeci

Trzy dni w SzkoleR to kilkadziesiąt godzin fascynującej, intelektualnej przygody.
Czytanie i słuchanie ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. Rozmowy z życzliwymi , którzy nawet jeśli nie zawsze tej samej grupy krwi, to tych samych marzeń. Godziny spełnienia snów o słowach.
Wracam nocą z KL, i mijając światła domów, które dziesiątki razy mijałam na trasie zawodowo prowadzącej mnie z Warszawy, myślę o tym, jaką jestem szczęściarą.
Dziś narzekam na zimno w sali konferencyjnej Agory, lub na przydział tutorki, która zresztą okazała się tutorką znakomitą. Jeszcze wczoraj (wczoraj było pół roku temu ) , gdyby ktoś powiedział mi, że dostanę mail od Szczygła, pokłócę się z Tochmanem, przegadam temat z Surmiak, posłucham Kalickiego - powiedziałbym : bredzisz. Dziś cudze brednie są moją rzeczywistością.
Nie bójmy się o marzenia. One spełniając się stają się słowem.

Jestem tak zmęczona, jakbym znalazła temat, pokłóciła się z redaktorem, zrobiła dokumentację , spotkała się z bohaterem i .. spróbowała napisać tekst.
Wszystko to wkrótce się stanie. Na razie mam za sobą dwa pierwsze punkty.
Temat jest, i nawet redaktorzy się zgodzili. O dokumentacji gadaliśmy przez trzy dni.
Padam na szczęśliwy pysk.

1 komentarz:

  1. Podczytuje Twój blog od dawna i bardzo mi się podoba :)
    Piszesz, że jesteś szczęściarą i tak jest, dałaś sobie prawo do realizacji swoich marzeń. Też mam taki zamiar, tylko muszę wybrać, które marzenie pójdzie na pierwszy rzut ;)
    pozdrawiam z pomorza

    OdpowiedzUsuń