poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Zlew

Wystarczyły trzy dni poza granicami codzienności, żeby już dziś owa codzienność wciągnęła mnie za włosy z powrotem. Telefon dzwoni jak szalony, jedno połączenie goni kolejne, maile wypełniły skrzynkę po menisk wypukły, notes czarny linijkami spotkań. Pusta lodówka. Nieodebrane dzwonki. Brudne kubki straszą brakiem kawy.
Już dziś poniedziałek jest mi piątkiem.
Moja obecność tu jest warunkiem funkcjonowania świata, który spokojnie mógłby się beze mnie obejść. Wewnętrzne zaprzeczenie czy fałszywa nadzieja, że ktoś weźmie to życie zamiast nas?
Gdy jestem tam, głowę mam pełną znaczeń, pomysłów, słów.
Gdy jestem tu staję się księgową, matką, siostrą i zlewem z brudnymi garami .
Gdy jestem tam, zapominam jak bardzo muszę być tu.
Najwyraźniej jeszcze nie czas się zbierać.

[ ..I pomyśleć, że rok temu chciałam sobie tylko poleżeć ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz