niedziela, 25 lipca 2010

Kwiat z księżyca

Dzisiejsza pogoda przypomina mi Kanadę : chłodno, rześko, przejrzyście po nocnym deszczu. Świeży zapach w powietrzu, soczysta zieleń wokół. Kanadyjskie lato 2000, 2007., jesień 2005. W Vancouver zawsze byłam głodna. Oczywiście jedzenia było wszędzie pełno : w domu, na ulicach, w restauracjach, do których chętnie zapraszał M. Stoły targowe na Granville Island uginały się pod ciężarem owoców morza i ziemi, skośnoocy sprzedawcy ze wszystkich stron świata zachwalali towar, niemieccy producenci kiełbas dawali na spróbowanie co lepsze kąski, żydowscy kupcy oferowali koszerne pierogi i humus. trudno mi rozstrzygnąc czy był to głód znanych smaków, czy raczej tęsknota za oswojonym - dość, że odczuwałam dziwne nienasycenie, a z nim smutek. Na redzie kołysały się duchy białych promów, płynących daleko, na Alaskę, w powietrzu sól, mewy na Marine Walk jak białe znaki zapytania skaczące w chłodnym powietrzu.
W Kanadzie najmocniej tęskniłam za Polską, której czasem nie lubię. Za Polską, która męczy, przygniata, drażni, odrzuca. Czasem uniemożliwia, osamotnia. Za krajem , gdzie "(...) kwiaty daje się niemal przy każdej prywatnej i publicznej okazji; lśnią na tle zimowej szarości i sterylnej, komunistycznej estetyki niczym latarnie przyjaźni" ( Michael Moran, "Kraj z Księżyca", s. 39 - gorąco polecam ! ) .
Dzisiejsza chmurna niedziela nastraja sentymentalnie. Leżę w łóżko, piszę, koty chrapią na poduszkach, a ja mam pomysł na tekst o kwiatach i Polsce, którego nie mogę zrobić. Coraz trudniej mi łączyć realność z marzeniami, rachunki do zaplacenia z tekstami, na które czasu wciąż za mało. Zamiast słów - znaczki na planach mieszkań, zamiast akapitów - excelowskie tabele zestawień .
Czy jestem leniwa, czy tylko zmęczona ? Czy refleksyjna, czy po prostu w średnim wieku ? Napiszę ten tekst, i poprzedni i kolejny. Już niedługo, za chwilę, kiedy tylko wysiądę z tej rakiety, co wiezie mnie na kraj z Księżyca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz